Hej Dziewczynki

Lakino mogę zrobić takie zdjęcia, tylko ostrzegam, że nie mam kolumienek i ołtarzyka i nie zamierzam mieć
http://www.fotodanusia.pl/grafika/012.jpg 
Martuś Twój maż ma bicepsy

syn młynarza

Byłam na spotkaniu z naszym śląskim fotografem Arkiem Golą - okazało się, że było to pierwsze spotkanie z cyklu spotkań z fotografami w ramach Akademii Fotografii i każdy fotograf ma dany temat i musi do niego przygotować zdjęcia a potem je omawia. MEGAAAAA!!!! BRAWO BYTOM i nasze ukochane MUZEUM GÓRNOŚLĄSKIE! Oczywiście do Muzeum mam 5 min, także będę na każdym wykładzie. Dziś były zdjęcia reporterskie, dotyczące ... śląska

Od pytania Ewy mam istną burzę w głowie na ten temat. Arek prezentował fotografię przemysłową - kopalnie, huty, biedaszyby. Zdjęcia nie tylko swoje ale i innych fotografów powstałe z w ciągu nie całych 100lat. Cały wykład nagrałam, ale bez wstępu buhuuu a wstęp był najważniejszy, bo dzięki spotkaniom z dziewczynami miau, które były dla mnie mega inspirujące i to pod względem fotografii, zaczęłam myśleć jaka fotografia mi się podoba i nazwałam to "nie śliczna", taka która niesie ze sobą jakąś treść. I to samo dokładnie mówił dziś Arek. Nigdy nie doceniałam kopalni i hut, kominów i naszego śląskiego pejzażu, ale dziś po spotkaniu z dziewczynami z miau, po wystawie, po dzisiejszych zdjęciach i wreszcie po pytaniu Ewy doznałam olśnienia. Chyba dojrzewa we mnie dusza Ślązaczki, a zawsze mówiłam, że nie jestem Ślązaczką i nie czuję się nią. Ale nią jestem a to wszystko czym gardziłam do tej pory nabrało dla mnie wielkiej wartości. Chciałam, żeby kamienice z cegly, familoki zniknęły. Cieszyłam się, kiedy z horyzontu znikały kominy. Kiedy zamykali kopalnie i huty, najlepiej żeby je wymazali z powierzchni ziemi. Jak mój mąż - co dziś wyszło, że mimo iż on urodził się w Siemianowicach, to jednak żadnych korzeni śląskich nie ma i nie jest wychowany na Ślązaka, bo rodzice też nie Ślązacy, więc gorol - kiedy jeździł po tych wszystkich przemysłowych miejscach to ja zostawałam w domu, bo nie chciałam nawet tego widzieć, on się fascynował a mnie mdliło na myśl o tej kupie śmierdzącej stali i powykręcanych rurach. Mama uczyła mnie mówić po polsku, więc mimo że cała rodzina godała to my mówiłyśmy. Mój dziadek ślązak godoł, moi kuzyni i ciocie godały a my z siostra nie rozumiałyśmy o czym. Dopiero jak poszłam pracować do poradni na teren wiejski w Siemianowicach to spotkałam się z takim dialektem śląskim, że uszy puchły i wtedy zaczęłam godać, bo jak mówiłam to nie docierało do pacjentów, więc w pewnym momencie przeszłam na śląski i od razu stałam się "swoja". A teraz moja mama godo i niech ktoś powie coś złego o Śląsku to nie chcę być w jego skórze. Też chyba się późno obudziła. Mój ojciec godo - inaczyj nie umie. A mój chłop jak coś usiłuje pedzieć po śląsku to mi się nóż w kieszeni otwiera jak zaciąga nie z tej ziemi

Nie no spoko, ale się postarzałam przez ten tydzień. Dziś mąż odkrył, że w doma są dwa gorole - on i Tosia

Ja, Kitusia i MArysia to ślązaczki z Siemianowic Śląskich. A tu w centrum Bytomia nie słychać śląskiego - nawet ochlajtusy pięknie mówią po polsku, bliżej im do Warszawy

No dobra, koniec tej historii, choć nie jest ona cała. Pewnych rzeczy nie mogę tu napisać, ale opowiem przy piwie czy herbacie jak ktoś będzie ciekawy. Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam, jak tak to przepraszam
Schodząc na ziemie z bujania po śląskich obłokach chciałam rzec, że nie byłam dziś z Kitusią u weta, bo nie umiałam się zwlec, a kiedy chciałam to Kitusia twardo spała pod kocykiem i nie miałam sumienia jej budzić i wynosić na mróz, skoro nic złego się nie dzieje. A się potem okazało, że wetki dziś nie było, także miałam cela. Dobrze, że nie poszłam. Po powrocie z tej prelekcji musiałam szybko biec na górę po schodach, bo Kitusia drapała w drzwi. Ona ostatnio za mną biega na tych trzech nóżkach i aż nie wiem co mam jej dać jeszcze do jedzenia, bo nasza różnorodność nie zaspokaja jej kubków smakowych. Potem m. poszedł na trening kravmagi, którą ja nazywam rytmiką i Kitusia zaczęła piszczeć pod drzwiami. Co było robić - uchyliłam drzwi a ona czmychnęła znowu piętro wyżej po schodach

Znowu musiałam iść na górę i przynieść ją z powrotem. Po powrocie Marysia przyłożyła nosek do noska Kitusi i tak się wąchały dłuższą chwilę i Kitusia chciała ruszyć z galopa, żeby pogonić Marysie, Marysia zwiała a Kitusia tak jak ruszyła, tak się przewróciła

Nie umie już tak biegać jak kiedyś na czterech nóżkach ;(
Potem chodziła za mną, więc dałam jej świeżych chrupek, wcześniej była mokra karma przed wyjściem i po tych przygodach poszła spać.
Aaana prelekcje wzięłam album Arkadiusza Goli i po zakończeniu podeszłam do tego sławnego fotografa, pokazałam album i poprosiłam o autograf. On był tak zaskoczony, tak się rozanielił, że szok. Powiedział, że zrobiłam mu mega przemiłą niespodziankę, że to przemiłe, że mam jego album, że jest totalnie zaskoczony, że ktoś przyszedł po autograf i tak wypłynęła z nas lawina endorfin i oboje cieszyliśmy się jak głupi. Podziękowałam mu za autograf a on mnie za to, że o niego poprosiłam, że się nie spodziewał, że ktoś ma ten album jeszcze. Ja się tak cieszyłam, że nawet nie dostrzegłam że byłam w biedronce i zrobiłam zakupy. Mega uczucie!
dedykacja:

uciekinier:

czarnobiałe, bo mi się nie chciało użerać z balansem bieli.
Jeju czuje się tak zainspirowana, że cała latam

Czuję się w tej fotografii jakby mnie serio jakiś fotograf opętał, a to nie takie dziwne, bo tyle ile ja przesiedziałam na cmentarzach to mało kto tyle siedział, i idę jak po nitce. Dzisiejsze spotkanie z Arkiem jest jakby kontynuacją tego o czym rozmawiała z Wami ostatnio i tak po prostu wszystko dzieje się po sobie, nagle ta Akademia Fotografii, ach no aż to wszystko jest jakieś nie z tej ziemi.
Dobra kończę, bo naprawdę ktoś pomyśli, że mi odbija

Ale zacytuję swój wpis z wątku Ewy, bo może to kogoś zainteresuje, bo było ostatnio trochę rozmów o Bytomiu

klaudiafj pisze:To jeszcze co do Bytomia FElunia:
"Dziś o historycznej wartości miasta decydują w głównej mierze XIX wieczne kamienice, których wyjątkowa różnorodność stawia Bytom w czołówce polskich miast ze względu na ich wartość historyczną. Na terenie Bytomia znajduje się niemal pełny przekrój trendów architektury przełomu XIX i XX wieku, począwszy od stylów historyzujących, poprzez modernizm i secesję na ekspresjonizmie i funkcjonalizmie skończywszy." http://kamienicebytomia.republika.pl/Dla mnie na chwilę obecną Bytom jest przeprzepiękny! Mieszkam tu 4 lata a wciąż nie znam wszystkich ulic i kamienic w samym centrum i śródmieściu. Z auta gapię się i podziwiam. To miasto mnie zachwyca, absolutnie

A szczególnie, że Bytom pięknieje w oczach - kamieniczki są remontowane, zakłada się wspólnoty mieszkaniowe (a to coś zupełnie innego niż administracja osiedlowa, bo mamy swojego prywatnego zarządce, który jest na każde zawołanie). Kamienice mieszczańskie są tak piękne, ogólnie i w swoich szczegółach, a jak jeszcze są wyremontowane to po prostu oklaski dla geniuszu architekta. Tylko, że tego wszystkiego nie widać jak się przejeżdża obrzeżami Bytomia, to trzeba wejść w niego , żeby zauważyć. Żadna kamieniczka się nie powtarza, każda jest inna, a trzeba pamiętać, że to nie są biedne kamienice - Bytom był kiedyś jednym z najbogatszych miast i te kamienice są właśnie odzwierciedleniem dawnej świetności.
Ja w Bytomiu zakochałam się nocą, kiedy byłam tu na przedstawieniu teatralnym - 2h FAUST o 22 w nocy. To było coś tak niesamowitego, że oczy mi prawie wypadły. To był i horror i mistycyzm w jednym, a Bytomianie stali jak zaklęci dookoła rynku, bo teatr był na środku tego wielkiego placu. Nikt nawet się nie ruszał, nie oddychał, ludzie zaczarowani. To była magia, bo u nas w Siemianowicach to jedyne czego można się doczekać to gotowania żuru. Potem zrobiliśmy sobie spacer zaułkami Bytomia, uliczkami, między kamienicami różnego rodzaju. Nie raz w przed wejściem do kamienicy czy przy bramie stali różni faceci, ale wiecie co... ja się kompletnie nie bałam choć była noc. Błyszczący bruk był oświetlony lampą latarni, dookoła kompletna cisza... ale to wszystko było przyjazne... nie jak u mnie w mieście, czy w Chorzowie gdzie bałam się nawet w biały dzień. Poczułam się jak u siebie, chciałam być częścią tego miasta - to miasto mnie zaczarowało.
A ludzie na ulicach są dla siebie mili, uśmiechają się do siebie, zagadują. U nas w Siemianowicach (biedniejsze miasto od Bytomia, ale oni o tym nie wiedzą, bo do roczników statystycznych nikt tam nie zagląda nawet) każdy tak zadziera nosa, przechwala się, zazdroszczą, panuje zawiść. I to nie jest tylko moje zdanie, moja siostra, która nadal tam mieszka ma to samo spostrzeżenie, dlatego ja od razu zauważyłam, że w Bytomiu jest inny klimat.
Mieszkam tu 4 lata i kocham to miasto!
Ja mam kontakt z Bytomianami, bo prowadzimy stronę na fb i mamy już prawie 1500 lajków ;p To jedni kochają to miast a inni na wszystko narzekają- nie dadzą kasy z unii na remonty to źle, dadzą kasę z unii na remonty - też źle, bo daliby matkom na wykarmienie dzieci

nie raz odchodzą tu jaja jak berety

Ale ja tu się czuję jak ryba w wodzie

Sorki za

ale Twoim pytaniem wczoraj wywołałaś w mojej głowie istną burzę

(te moje wpisy długie jak gazeta ostatnio - sorki

)