Koniczynka47 pisze:Lęk przed strzałami silnie się dziedziczy, na dodatek często ujawnia się u dorosłych psów, dlatego nie ma testów, którymi można by było wiarygodnie "zbadać" szczeniaki dwu-trzymiesięczne. Owszem szczenię nadwrażliwe w tym wieku źle rokuje i raczej się tego nie zmieni.
Wspominałaś,. że na Tobie huki też robią wrażenie, więc możliwe jest, że psu udzieliła się niepewność.
Caillou boi się huku petard na zewnątrz, czyli dokładnie tak jak ja. Ja się zorientuje, ze źródłem huku jest coś innego, uspakaja się. Jak w sylwestra jest prawdziwa hukowa kanonada , siedzimy sobie na parapecie i patrzymy przez okno, to jest w porządku.
Koniczynka47 pisze:Ja uważam, że metodę dobiera się do psa. Są sytuacje, w których powinno się NATYCHMIAST, w ułamku sekundy, powstrzymać psa od zachowań niedopuszczalnych. W każdy możliwy i to jak najszybszy sposób - albo pies stanie się naprawdę niebezpieczny i będzie musiał być zabity.
Na pewno tak. Ale moje suki nie bywają niebezpieczne.
Sweetie jako szczeniak, w pierwszych dniach ze schroniska, miała zachwiania niedopuszczalne typu lotem koszącym (wielki skok w powietrzu) kradła Młodemu kanapkę z ręki (Młody miał 8 lat) i przełykała od razu w powietrzu. Przestała, jak się zorientowała, że jedzenie jest codziennie i nie trzeba go kraść. Ona w ogóle przez pierwsze dwa tygodnie usiłowała zjeśc wszystko co widziała
Na pewno przy psach niebezpiecznych jest to ważne.Moje suki chętnie się podporządkowują. Czasem tylko nie rozumieją co chodzi, ale bardzo chcą zrozumieć. Albo to czego chcę jest dla nich za trudne. Nawet wtedy jednak cały czas są nastawione na podporządkowanie, na posłuszeństwo, na zadowolenie człowieka.
Wczoraj Młodego nosiło (bardzo rzadko to się zdarza). Był strasznie podekscytowany.Mówił coś do mnie, a nagle zaczął obejmować i przytulać sie do Caillou, że ją bardzo lubi.

Tyle, że ona akurat jadła swoje mięso.Obejrzała się na niego z zaciekawieniem, machnęła ogonem i dalej jadła.
Powiedziałam Młodemu, żeby dał spokój psu, jak pies je. Młody ma 13 lat i rzadko ma takie pomysły, ale bywa.
Uwielbia się też kłaść z głową na Cailloiu, i Caillou to nie przeszkadza.Nawet wydaje mi się, że ona to lubi. Raz w górach, jak była bardzo zmęczona, warknęła na niego w takiej su=ytuacji. Ale to było takie delikatne warknięcie, bardziej że jest jej niewygodnie, a jakby się ruszyła, to by zleciał, bo ona leżała na kamieniu, a młody się o nią dość mocno oparł.
Koniczynka47 pisze:Konieczne jest też natychmiastowe po korekcie wskazanie szczeniakowi, jakie zachowanie spotka się z aprobatą. A nie, tak modne obecnie, ignorowanie czy izolacja "za karę".
Ciekawe z czego wynika moda na ignorowanie czy izolację ?
Wczoraj poszłam z samą Sweetie na spacer po ciemku i ćwiczyliśmy, głownie na ławkach "hop" "siad" i "zostań". Odchodziłam na długość smyczy, odwracałam się plecami i liczyłam do 5-10.
Sweetie siedziała jak wmurowana i była niesłychana zachwycona. Zapomniała, że powinna się bać.
Raz, przy takim ćwiczeniu, przywiązałam luźną smycz do ławki, odeszłam ze 3 metry i nie-odwracałam się. I też było dobrze.
Chciałam też żeby na "hop" przeskakiwała przez takie barierki niziutkie, ale Sweetie nie mogła tego załapać. Dla niej
hop to jest wskoczyć na coś wyżej, a nie przeskoczyć prze coś. Rozglądała się na co ma wskoczyć i nie wiedziała. I może słusznie. Za kilka dni popróbuje z nią na jakieś inne hasło przeskakiwanie.
W domu tez ćwiczę z obiema "siad" i "zostań" i idę na sekundę do łazienki i, zamykam na sekundę za sobą drzwi, a one siedzą nadal jak wracam, i miny mają takie skupione i pełne zachwytu.
Czasem sobie tak myślę, ze gdyby w schroniskach byli jacyś ludzie, którzy znają się na psach (dobrzy behawioryści?), i by pracowali z tymi psami schroniskowymi i pomagali też ludziom, którzy adoptują psy. Np by były obowiązkowe zajęcia z psem po adopcji z takim trenerem/behawiorystą, w nowym domu psa, żeby trener/behawiorysta mógł zaobserwować jak ludzie/nowa rodzina psa traktuje psa, pokazać podstawy. To wtedy mniej może by było takich skrzywionych psów czy nieudanych adopcji. Bo to przecież straszne dla psa, że pies mieszkający w rodzinie od szczeniaka rzuca się w końcu na człowieka, jak już jest na tyle silny, że może,i staje się niebezpieczny jako dorosły pies.
Albo jakby był obowiązkowy kurs psi dla ludzi, którzy chcą posiadać psa. Zdawałoby się egzamin i dostawało potwierdzenie ze zdjęciem. Tak jak z samochodem. żeby jeździć samochodem trzeba mieć prawo jazdy. Czyli najpierw kurs, potem egzamin, a dopiero na końcu pies. I nie byłoby tego brania psa dla dziecka, bo dziecko chce, czy chce dzisiaj psa/kota bo mam kaprys. Ludzie tez o koty tak dzwonią często, chcę od razu, natychmiast. A jak za kilka dni to już nie chcę
Jak czasem widziałam w podręcznikach dzieci, do szkoły podstawowej , tematy o psach czy kota, to takie to było głupawe. Uczą się o budowie komórkowej czy o kosmosie, o zwierzętach w Afryce, a o psach czy kotach same stereotypy.