Yagutka pisze:To faktycznie bardzo współczuję.
Hmm, ciekawe czy da się jakoś inaczej kota unieruchomić, bez tej konieczności znieczulania.
Rozumiem, że chwytanie za kark nie działa?
Nie sądzę. Też mam taką bestię. U nas pobieranie krwi, czyszczenie zębów, uszu, itp. rzeczy też odbywają się w znieczuleniu. A znieczulenie jest podawane w takiej ściskającej klatce. Widziałam raz, jak wyglądało wkładanie kota do tej klatki - wet, technik wet i mój mąż. Mąż skończył ze szwami na dłoni. Taki typ kota, po prostu, i trzeba przyjąć na klatę.

Na szczęście akurat ten kot jest do tej pory mało problemowy (odpukać, tfu, tfu). Rozmawiałam w czasie kroplówek drugiego mojego kota, co by było, gdyby to trafiło na tego nieobsługiwalnego - tragedia.
