Koniczynka47 pisze:Nie pozwalaj Sweetie na takie zachowanie, to Ty jesteś od decydowania z kim ma się kontaktować Caillou, nie ona. Skup uwagę Sweetie na sobie, zajmując ją np wykonywaniem komendy, za którą oczywiście nagródź.
.
Staram się, ale to trudne dla mnie -bo wymaga podzielności uwagi. Mam kiepską podzielność uwagi.
Wiosną , jak mój mąż poszedł na tydzień do szpitala, i musiałam przejąc spacery z jego psem, to było na początku strasznie. Sweetie w parku i na spacerach bała się wszystkiego. W parku głowa jej chodziła cały czas w lewo i w prawo w poszukiwaniu niebezpieczeństwa. W sumie to i moja wina, bo mogłam się wczesnej tym zainteresować, że mój mąż nic ze Sweetie na spacerach ne robi. On z nią chodzi w takie łąki dużo bliżej, niż ja z Caillou, tam prawie nie ma ludzi, czasem są wędkarze.
Spuszcza ją i on sobie ćwiczy pady i przewroty, a ona biega albo i nie. i wszystko.
Wiedziałam przecież, że on tak robi, wiec jak do kogoś mogłam mieć pretensje, to do siebie.
Wiosną chodziłam z dwoma psami i klęłam, bo Sweetie ciągnęła jak parowóz, szczekała na wszystko co sie rusza, włącznie z porzuconymi torbami foliowymi, a że jeszcze miałam Caillou jednocześnie, to każdy spacer był jak ciężka akcja operacyjna.
Jakoś po tygodniu mój mąż wrócił ze szpitala, ale wcale nie był chętny do spacerów ze Sweetie. Więc chodziłam dalej,minął miesić czy dwa, i wtedy już było mi szkoda stracić to co wypracowałam, więc dalej chodzę na spacery ze Sweetie.
Nie jest idealnie, ale w porównaniu z tym co było pól roku temu, to jest wielka, olbrzymia zmiana na korzyści. Myślę że to zasługa w dużej mierze powtarzalności sytuacji. Byliśmy w parku na spacerze, licząc od wiosny, ja, Sweetie i Caillou, jakieś 200 razy, zawsze ludzie biegają, zawsze ludzie jeżdżą na rowerach, jakieś dzieci krzyczą itd Sweetie do tego przywykła, przywykła że nie jest to groźne i traktuje to obojętnie. Na pewno i ja zmieniłam stosunek do pewnych spraw z psami, i cały czas sobie w głowie przestawiam, biegam z nimi i razem staramy się ignorować psy, ale to przestawianie w głowie jest dla mnie wciąż trudne. I bolesne.
Wczoraj szłyśmy koło takiego ogrodzenia szkoły, w centrum miasta, nigdy nie było tam psa, a nagle z bardzo głośnym szczekaniem biegnie wprost na nas wielki czarny pies. Sweetie zaraz zaczęła szczekać

no to Caillou też zaraz szczeka

, ja się zorientowałam, że wprawdzie ten obcy pies szczeka groxnie, ale przecież jest za ogrodzeniem, no to stanęłam i mówię do moich psów spokojnie, ale cicho, z wielkim zainteresowaniem w głosie
patrzcie jaki ładny pies, to chyba owczarek holenderski. Naprawdę był podobny do owczarka holenderskiego. I ładny.
I obie suki przestały szczekać i zaczęły się z zainteresowaniem przyglądać psu. A pies tez przestał szczekać i gapił się na nas z zainteresowaniem. Reagują jak im mówię, że coś jest w porządku,ale to jeszcze dużo pracy przed nami.
W sobotę poszliśmy z Młodym na spacer. I Młody mnie namówił na tortillę; poszedł kupić, a jak stałam z boku z dwoma psami na rynku i czekałam. Przechodzili rożni ludzie i nie było problemów. Czekaliśmy. I przechodził zapity facet i zaczął warczeć i ujadać na moje psy

niektórzy ludzie to nie mają mózgu. Psy w pierwszym momencie, zaskoczone zaczęły szczekać na niego, Sweetie się boi pijaków

. Mnie najpierw przytkało, ale zaraz potem powiedziałam psom "ignoruj" "pyski do przodu i ignoruj". I przestały szczekać.
Śmiesznie to wyglądało, jak facet ujadał na psy, a psy patrzyły na niego jak na głupiego. W końcu mu się zbrzydło i sobie poszedł. Ja nie mogłam sobie pójść, bo czekałam na Młodego.
Ale to wszystko jest trudne, bo każda nowa sytuacja wymaga przepracowanie jej. Najpierw przeze mnie w głowie, a potem z psami. Szczególnie ze Sweetie. Teraz rano jest ciemno, i jak jest ciemno to, to co było łatwe w dzień, już się dla Sweetie robi trudne w ciemności. Np ktoś biegnie na autobus. Jak w parku ludzie biegają jest ok, ale jak facet biegnie prosto na nas, bo wyszliśmy z kamienicy na chodnik (bardzo wąski) , a tuz obok jest przystanek, to już dla Sweetie nie jest OK. Musimy chyba więcej chodzić po ciemku, jak ja jestem w dobrym stanie, bo o 6 rano nie jestem szczególnie błyskotliwa.
A jeszcze przed kamienicą i przed przystankiem cały chodnik pogrodzili, bo coś tam będą robić, wiec jest przejście na jedną osobę. I trudno się mijać, szczególnie z facetami biegnącymi na autobus.Na ulicę nie można zejść, bo to ruchliwa ulica i jeżdżą nią ciężarówki.
Ale, i to jest bardzo ważne i cudowne, nie ma problemu już ze schodami w kamienicy.Sweetie idzie w dobrym tempie po schodach, na podestach każe się psom zatrzymywać i już się same zatrzymują, nie szczeka, nie ma problemów z mijankami z ludźmi. Gorzej z mijankami z psami,

, ale one są bardzo, bardzo rzadkie, i ludzie którzy mają psy w mojej kamienicy, są wtedy bardzo pomocni.
Sweetie tez wariuje ze szczęścia jak widzi że się zbieram na spacer. Ale ona uwielbia spacery i boi się wychodzić jednocześnie. Zaczęłam trochę ćwiczyć ze Sweetie z szelkami, ale niewiele na razie.
Koniczynka47 pisze:Jak do mnie goście przychodzą to napuszczam na nich menażerię, niech pieszczą, głaszczą, dają smakołyki (jak nie dadzą to papug sam weźmie ze stołu ciastka, a że samolubny nie jest i wie, że rotek też je lubi, to potrafi wziąć ciastko z talerza i dać psu). Kot za to potrafi wybrać łapą bekon z jajecznicy na talerzu.
Zdolne są twoje zwierzaki.

I jaka zorganizowana współpraca
Koniczynka47 pisze:To nie Ty masz dotykać kota palcem, ale kot ma zbliżyć nos do palca. To kot podejmuje decyzję,
wiem, ale Ryjek to dzikus

Z ręki weźmie smaczka, wiec może podejmie decyzke żeby mnie dotykać, jak to będzie dla niego korzystne.
Koniczynka47 pisze:Bowiem wsparcie i zdobycie psiego zaufania polega, między innymi, na jasnym wytłumaczeniu zwierzątku że w przeważającej większości sytuacji postrzeganych przez nie jako groźne, niebezpieczne czy nawet tylko nietypowe to my, właściciele, je obronimy, my się wszystkim zajmiemy, my przywrócimy świat do równowagi. A do tego jest potrzebne wyznaczenie prostych, ale konsekwentnie przestrzeganych reguł. Z nich najważniejszą jest ta, że to jednak my decydujemy o rozwoju wypadków, a nie pies.
Bardzo słuszne. Ale trudne. Głowa mnie boli od przestawiania sobie w środku, chociażby koncepcji spacerów i zabawy zpsami. Ale widać efekty. Jak ja się bardziej skupiam na psach, to i psy się skupiają na mnie. W niedzielę poszłam z psami na takie jeszcze dalsze łączki nadrzeczne, tam jest fajny teren z drzewami, krzakami i zejściem do rzeki. Ale po wałach, tam jest ścieżka, jeżdżą ludzie na rowerach , biegają i spacerują, kilkadziesiąt metrów czyli blisko.
Sweetie ani Caillou w ogóle na ludzi nie zwracały uwagi. Ja tez nie.
