Oddam Kałasznikowa. Koty i psy Patmola - kolejny wątek :)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt wrz 23, 2016 7:48 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Koniczynka47 pisze:Najlepiej zacząć od targetowania... ciach!

Kurde, jakby mi tak Mruśka sama właziła do transportera to byłby szok! Myślisz Koniczynko, że sześcioletnia, inteligenta aczkolwiek leniwa i panicznie bojąca się wizyt u weta(transporter) kocica jeszcze by się tego nauczyła?

jozefina1970

Avatar użytkownika
 
Posty: 33215
Od: Nie maja 09, 2010 12:46
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt wrz 23, 2016 13:42 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Kotka na pewno umie wchodzić do transportera, jednak panicznie się boi to robić bo wie, że kończy się to nieprzyjemną wizytą u weta.
I w sumie ma rację bo zapewne zwykle tak to się kończyło, gdyż większość osób robi ten błąd i używa transportera tylko do transportu kota, najczęściej właśnie do lecznicy.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Pt wrz 23, 2016 17:06 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Umie i do pierwszej wizyty wchodzila chetnie... potem t. stal tygodniami, miala wrzucane do niego smaczki i gucio... kuplam drugi, taka torbe, bo torby lubi. Obchodzila szerokim lukiem. Druga wchodzi bez niczego. Puszka tez chetnie wlazila do transportera. Jak mialam dwie kotki na raz to jedna wchodzila do t. drugiej i w ten sposob wozilam do weta.

jozefina1970

Avatar użytkownika
 
Posty: 33215
Od: Nie maja 09, 2010 12:46
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt wrz 23, 2016 21:32 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Patmol pisze:Sweetie się akity boi troszkę, ale ładnie szła i była bardzo zainteresowana spacerem. Nie było buziaczków z akitą, ani obwąchiwania, ale żadnego warczenia czy czegoś w tym stylu tez nie.
Jak się Cailloiu wita z jakimś psem znajomym, wszystkie psy na smyczy, to Sweetie łapie Caillou za sierść na karku i odciąga od psa. Z zazdrości? Dziwnie to wygląda. Może wtedy kazać Sweetie siadać?

Raczej z obawy. Nie pozwalaj Sweetie na takie zachowanie, to Ty jesteś od decydowania z kim ma się kontaktować Caillou, nie ona. Skup uwagę Sweetie na sobie, zajmując ją np wykonywaniem komendy, za którą oczywiście nagródź.


Patmol pisze:Ale jak już byłam przy drzwiach, w butach, z Caillou na smyczy, to Sweetie przybiegła, głowa opuszczona, ogon opuszczony, ale bardzo chciała iść na spacer. Założyłam szelki bez problemu.
Nie wynika żeby było jej w szelkach niewygodnie, samo zakładanie jest jakoś dla niej nieprzyjemne. Mam wrażanie, że ona bardzo się cieszy ze spaceru i bardzo sie boi jednocześnie wychodzić z bezpiecznego domu.

I trzeba było wtedy szczególnie nagrodzić psa, bo przezwyciężyła lęk przed szelkami by iść z Wami. Ja bym zmieniła szelki na jakieś nowe, które nie wywołują przykrych skojarzeń oraz są mniej skomplikowane w zakładaniu. Oraz ćwiczyłabym np zakładanie ich i potem dawanie jeść psu, zakładanie i zabawę taką jaką pies lubi, warunkując skojarzenie, że gdy właściciel ma szelki w ręku to zwiastuje same przyjemne rzeczy dla psa.
U mnie na hasło "idziemy na spacerek" wszystkie psy jakie miałam wariowały ze szczęścia, samę trącając nosami wiszące smycze oraz pchając głowy w obroże. Bo obroża=frajda spacerowa.



Patmol pisze:Czy Twój kakadu gada ?

Zdarza mu się. Kakadu nie są tak dobrymi mówcami jak niedoceniane papużki faliste, jednak u mnie na razie nauczył się tego, co okazało się, że mówiłam do niego najczęściej: "Jak ty się zachowujesz, łobuzie". I zaserwował ten tekst mojemu mężowi :lol: oprócz tego wcześniej przez poprzedniego właściciela został nauczony kilku słów typu proszę, dziękuję, dzień dobry, lubię cię... - na szczęście nie przeklina.
On został od wyklucia ręcznie wykarmiony przez człowieka, nie przez papugi, dlatego nie wydaje z siebie typowych papuzich odgłosów oraz garnie się do ludzi, nawet obcych. Jak do mnie goście przychodzą to napuszczam na nich menażerię, niech pieszczą, głaszczą, dają smakołyki (jak nie dadzą to papug sam weźmie ze stołu ciastka, a że samolubny nie jest i wie, że rotek też je lubi, to potrafi wziąć ciastko z talerza i dać psu). Kot za to potrafi wybrać łapą bekon z jajecznicy na talerzu.


Patmol pisze:Ryjek weźmie go z ręki, więc da się z nim ćwiczyć. Można go tez dotknąc jednym palcem. To będzie tez dobre na oswajanie ćwiczenie.

To nie Ty masz dotykać kota palcem, ale kot ma zbliżyć nos do palca. To kot podejmuje decyzję, Ty jedynie naprowadzasz i nagradzasz te właściwe.
O tym jak trudno jest zrozumieć zwierzętom stawiane przez nas oczekiwania najlepiej przekonuje zabawa z udziałem ludzi. Znasz zasady gry "ciepło zimno"? Zaangażuj rodzinę i weź kliker (albo cokolwiek, co dźwięk wydaje) i spróbuj naprowadzać dźwiękiem by np syn usiadł na fotel (nie wolno ci oczywiście nic mówić ani gestykulować), podniósł szklankę, podrapał się po głowie lewą ręką itp. Wcześniej można zapisać na kartce co dana osoba ma zrobić, by nie zarzucono pod koniec zabawy, że zmodyfikowano czynność w jej trakcie.


Patmol pisze: Kary wobec dzieci słabo działają, i są bardzo czasochłonne/meczące , przy czym nie mam na myśli wcale kar fizycznych. Metody oparte na motywacji, wzmocnieniu pozytywnym, nagradzaniu bardzo dobrze działają na dzieci.

Oczywiście nie zawsze jest tak, że da się bez awersji wyegzekwować dane zachowanie u psa, ponieważ jak to ktoś fajnie określił w świecie zwierząt są "bęcki i pocałunki", pies klasyfikuje, albo coś przynosi korzyść, albo sprawia przykrość.
Przy czym często ludzie zapominają, że awersją jest także np. pociągnięcie psa na lince by podszedł. Tu masz przykład zastosowania awersji:
https://www.youtube.com/watch?v=ziB_fQ5mgtg


Wg mnie psy potrzebują zajęcia, wsparcia i dobrego żarcia. Niestety w dzisiejszym świecie ludzie zapewniają na ogół tylko żarcie. Na więcej ich nie stać z braku czasu i umiejętności, a niekiedy braku zwykłej empatii.
Bowiem wsparcie i zdobycie psiego zaufania polega, między innymi, na jasnym wytłumaczeniu zwierzątku że w przeważającej większości sytuacji postrzeganych przez nie jako groźne, niebezpieczne czy nawet tylko nietypowe to my, właściciele, je obronimy, my się wszystkim zajmiemy, my przywrócimy świat do równowagi. A do tego jest potrzebne wyznaczenie prostych, ale konsekwentnie przestrzeganych reguł. Z nich najważniejszą jest ta, że to jednak my decydujemy o rozwoju wypadków, a nie pies.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Pon wrz 26, 2016 7:36 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Koniczynka47 pisze:Nie pozwalaj Sweetie na takie zachowanie, to Ty jesteś od decydowania z kim ma się kontaktować Caillou, nie ona. Skup uwagę Sweetie na sobie, zajmując ją np wykonywaniem komendy, za którą oczywiście nagródź.
.

Staram się, ale to trudne dla mnie -bo wymaga podzielności uwagi. Mam kiepską podzielność uwagi. 8)

Wiosną , jak mój mąż poszedł na tydzień do szpitala, i musiałam przejąc spacery z jego psem, to było na początku strasznie. Sweetie w parku i na spacerach bała się wszystkiego. W parku głowa jej chodziła cały czas w lewo i w prawo w poszukiwaniu niebezpieczeństwa. W sumie to i moja wina, bo mogłam się wczesnej tym zainteresować, że mój mąż nic ze Sweetie na spacerach ne robi. On z nią chodzi w takie łąki dużo bliżej, niż ja z Caillou, tam prawie nie ma ludzi, czasem są wędkarze.
Spuszcza ją i on sobie ćwiczy pady i przewroty, a ona biega albo i nie. i wszystko.
Wiedziałam przecież, że on tak robi, wiec jak do kogoś mogłam mieć pretensje, to do siebie.

Wiosną chodziłam z dwoma psami i klęłam, bo Sweetie ciągnęła jak parowóz, szczekała na wszystko co sie rusza, włącznie z porzuconymi torbami foliowymi, a że jeszcze miałam Caillou jednocześnie, to każdy spacer był jak ciężka akcja operacyjna. :roll:
Jakoś po tygodniu mój mąż wrócił ze szpitala, ale wcale nie był chętny do spacerów ze Sweetie. Więc chodziłam dalej,minął miesić czy dwa, i wtedy już było mi szkoda stracić to co wypracowałam, więc dalej chodzę na spacery ze Sweetie.
Nie jest idealnie, ale w porównaniu z tym co było pól roku temu, to jest wielka, olbrzymia zmiana na korzyści. Myślę że to zasługa w dużej mierze powtarzalności sytuacji. Byliśmy w parku na spacerze, licząc od wiosny, ja, Sweetie i Caillou, jakieś 200 razy, zawsze ludzie biegają, zawsze ludzie jeżdżą na rowerach, jakieś dzieci krzyczą itd Sweetie do tego przywykła, przywykła że nie jest to groźne i traktuje to obojętnie. Na pewno i ja zmieniłam stosunek do pewnych spraw z psami, i cały czas sobie w głowie przestawiam, biegam z nimi i razem staramy się ignorować psy, ale to przestawianie w głowie jest dla mnie wciąż trudne. I bolesne.

Wczoraj szłyśmy koło takiego ogrodzenia szkoły, w centrum miasta, nigdy nie było tam psa, a nagle z bardzo głośnym szczekaniem biegnie wprost na nas wielki czarny pies. Sweetie zaraz zaczęła szczekać :roll: no to Caillou też zaraz szczeka :roll: , ja się zorientowałam, że wprawdzie ten obcy pies szczeka groxnie, ale przecież jest za ogrodzeniem, no to stanęłam i mówię do moich psów spokojnie, ale cicho, z wielkim zainteresowaniem w głosie patrzcie jaki ładny pies, to chyba owczarek holenderski. Naprawdę był podobny do owczarka holenderskiego. I ładny.
I obie suki przestały szczekać i zaczęły się z zainteresowaniem przyglądać psu. A pies tez przestał szczekać i gapił się na nas z zainteresowaniem. Reagują jak im mówię, że coś jest w porządku,ale to jeszcze dużo pracy przed nami.

W sobotę poszliśmy z Młodym na spacer. I Młody mnie namówił na tortillę; poszedł kupić, a jak stałam z boku z dwoma psami na rynku i czekałam. Przechodzili rożni ludzie i nie było problemów. Czekaliśmy. I przechodził zapity facet i zaczął warczeć i ujadać na moje psy :roll: niektórzy ludzie to nie mają mózgu. Psy w pierwszym momencie, zaskoczone zaczęły szczekać na niego, Sweetie się boi pijaków :roll: . Mnie najpierw przytkało, ale zaraz potem powiedziałam psom "ignoruj" "pyski do przodu i ignoruj". I przestały szczekać.
Śmiesznie to wyglądało, jak facet ujadał na psy, a psy patrzyły na niego jak na głupiego. W końcu mu się zbrzydło i sobie poszedł. Ja nie mogłam sobie pójść, bo czekałam na Młodego.

Ale to wszystko jest trudne, bo każda nowa sytuacja wymaga przepracowanie jej. Najpierw przeze mnie w głowie, a potem z psami. Szczególnie ze Sweetie. Teraz rano jest ciemno, i jak jest ciemno to, to co było łatwe w dzień, już się dla Sweetie robi trudne w ciemności. Np ktoś biegnie na autobus. Jak w parku ludzie biegają jest ok, ale jak facet biegnie prosto na nas, bo wyszliśmy z kamienicy na chodnik (bardzo wąski) , a tuz obok jest przystanek, to już dla Sweetie nie jest OK. Musimy chyba więcej chodzić po ciemku, jak ja jestem w dobrym stanie, bo o 6 rano nie jestem szczególnie błyskotliwa.
A jeszcze przed kamienicą i przed przystankiem cały chodnik pogrodzili, bo coś tam będą robić, wiec jest przejście na jedną osobę. I trudno się mijać, szczególnie z facetami biegnącymi na autobus.Na ulicę nie można zejść, bo to ruchliwa ulica i jeżdżą nią ciężarówki.

Ale, i to jest bardzo ważne i cudowne, nie ma problemu już ze schodami w kamienicy.Sweetie idzie w dobrym tempie po schodach, na podestach każe się psom zatrzymywać i już się same zatrzymują, nie szczeka, nie ma problemów z mijankami z ludźmi. Gorzej z mijankami z psami, :roll: , ale one są bardzo, bardzo rzadkie, i ludzie którzy mają psy w mojej kamienicy, są wtedy bardzo pomocni.

Sweetie tez wariuje ze szczęścia jak widzi że się zbieram na spacer. Ale ona uwielbia spacery i boi się wychodzić jednocześnie. Zaczęłam trochę ćwiczyć ze Sweetie z szelkami, ale niewiele na razie.

Koniczynka47 pisze:Jak do mnie goście przychodzą to napuszczam na nich menażerię, niech pieszczą, głaszczą, dają smakołyki (jak nie dadzą to papug sam weźmie ze stołu ciastka, a że samolubny nie jest i wie, że rotek też je lubi, to potrafi wziąć ciastko z talerza i dać psu). Kot za to potrafi wybrać łapą bekon z jajecznicy na talerzu.

Zdolne są twoje zwierzaki. 8) I jaka zorganizowana współpraca :mrgreen:

Koniczynka47 pisze:To nie Ty masz dotykać kota palcem, ale kot ma zbliżyć nos do palca. To kot podejmuje decyzję,
wiem, ale Ryjek to dzikus :mrgreen: Z ręki weźmie smaczka, wiec może podejmie decyzke żeby mnie dotykać, jak to będzie dla niego korzystne.

Koniczynka47 pisze:Bowiem wsparcie i zdobycie psiego zaufania polega, między innymi, na jasnym wytłumaczeniu zwierzątku że w przeważającej większości sytuacji postrzeganych przez nie jako groźne, niebezpieczne czy nawet tylko nietypowe to my, właściciele, je obronimy, my się wszystkim zajmiemy, my przywrócimy świat do równowagi. A do tego jest potrzebne wyznaczenie prostych, ale konsekwentnie przestrzeganych reguł. Z nich najważniejszą jest ta, że to jednak my decydujemy o rozwoju wypadków, a nie pies.

Bardzo słuszne. Ale trudne. Głowa mnie boli od przestawiania sobie w środku, chociażby koncepcji spacerów i zabawy zpsami. Ale widać efekty. Jak ja się bardziej skupiam na psach, to i psy się skupiają na mnie. W niedzielę poszłam z psami na takie jeszcze dalsze łączki nadrzeczne, tam jest fajny teren z drzewami, krzakami i zejściem do rzeki. Ale po wałach, tam jest ścieżka, jeżdżą ludzie na rowerach , biegają i spacerują, kilkadziesiąt metrów czyli blisko.
Sweetie ani Caillou w ogóle na ludzi nie zwracały uwagi. Ja tez nie. 8)

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28673
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pon wrz 26, 2016 18:05 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Patmol pisze:Staram się, ale to trudne dla mnie -bo wymaga podzielności uwagi. Mam kiepską podzielność uwagi. 8)

Trudno, trzeba ją doskonalić. :wink:



Patmol pisze: I przechodził zapity facet i zaczął warczeć i ujadać na moje psy :roll: niektórzy ludzie to nie mają mózgu. Psy w pierwszym momencie, zaskoczone zaczęły szczekać na niego, Sweetie się boi pijaków :roll: . Mnie najpierw przytkało, ale zaraz potem powiedziałam psom "ignoruj" "pyski do przodu i ignoruj". I przestały szczekać.
Śmiesznie to wyglądało, jak facet ujadał na psy, a psy patrzyły na niego jak na głupiego. W końcu mu się zbrzydło i sobie poszedł. Ja nie mogłam sobie pójść, bo czekałam na Młodego.

Na przyszłość skorzystaj z tego:


art. 78 kodeksu wykroczeń:
Kto przez drażnienie lub płoszenie doprowadza zwierzę do tego, że staje się niebezpieczne,
podlega karze grzywny do 1000 złotych albo karze nagany.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Wto wrz 27, 2016 6:44 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Chętnie 8) ale moje psy wcale nie były rozdrażnione ani niebezpieczne. Nie byłoby znamion czynu zabronionego -i facetowi i tak by się upiekło. A nam (mnie i Młodemu) by tortilla wystygła.
Staram się korzystać z takich sytuacji, które są dla psów drażniące, ale nie są niebezpieczne, żeby je uczyć ( i siebie przy okazji) ignorowania. Np na psy wściekle ujadające z balkonu, pod którym przechodzimy, Caillou reaguje otworzeniem pyska, potem patrzy na mnie i zamyka pysk, A jak ją chwalę, to idzie jak koń na Galii honorowej. 8) -taka dumna.

Dzisiaj rano szedł za nami facet z wózkiem. W wózku miał jakieś butelki i grzechotało . 8) Sweetie już w panice, bo wróg za plecami i to w ciemności. Ale reaguje jak powiem " wszystko w porządku ". Mniej się boi.
Dzisiaj zabrałam oba psy na targ, tam w budce takiej kupuje bułki dla Młodego. Młody marnie je :roll: ale bułki zje, wiec codziennie staram się je kupić dla niego. Z jednym psem idę na targ na luzie, ale dzisiaj z dwoma tez było w porządku. Ładnie siedziały i czekały koło mnie jak kupowałam bułki (przez okienko). Nawet jak facetowi wysypała się kapusta i potoczyła na wszystkie strony -to też Sweetie sie nie wystraszyła.

Koniczynka47 pisze:Trudno, trzeba ją doskonalić
Wiem :king: zostanę mistrzem podzielności uwagi.

Mistrz Yedi (czy ja) ma tylko problem z robieniem zdjęć na spacerze, bo nie ma gdzie trzymać aparatu, ani w czasie jego przenoszenia z mieszkania do parku, ani w czasie ewentualnego pstrykania zdjęć w parku. To tez kwestia raczej podzielności uwagi. Może kiedyś się uda. A jeszcze zepsuł mi się zamek w futerale od aparatu, więc mój piękny aparat ostatnio nie wychodzi na spacery.
Nie mogę tez zbierać wrotyczu, ani nawłoci. To znaczy teoretycznie to bym mogła przecież. Ale praktycznie przy dwóch psach nie daję rady.

Poczytałam sobie o targetowaniu w necie, i co potem dalej można z tym zrobić. I to jest bardzo ciekawe.
Poza tym sama widzę, że się za bardzo spinam. I wszystko jest trudniej. Też z tą zabawą w terenie.Najwięcej pomaga mi powtarzalność, tak jak Sweetie. Każdy następny raz jest łatwiejszy.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28673
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Wto wrz 27, 2016 20:03 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Patmol pisze:Chętnie 8) ale moje psy wcale nie były rozdrażnione ani niebezpieczne. Nie byłoby znamion czynu zabronionego -i facetowi i tak by się upiekło.


Były. Szczekały. O drażnieniu mówi też Ustawa o Ochronie Zwierząt, ale tam to nosi znamiona znęcania się czyli w praktyce odnosi się do sytuacji np. dźgania kijem psa przez ogrodzenie.
Warto z tych przepisów korzystać i to zanim pies kogoś np pogryzie bo wtedy to już za późno.



Patmol pisze:Mistrz Yedi (czy ja) ma tylko problem z robieniem zdjęć na spacerze, bo nie ma gdzie trzymać aparatu, ani w czasie jego przenoszenia z mieszkania do parku, ani w czasie ewentualnego pstrykania zdjęć w parku. To tez kwestia raczej podzielności uwagi. Może kiedyś się uda.

Ja w ogóle nie robię zdjęć na spacerach, jeśli chcę np zrobić zdjęcie/nagrać filmik to zapraszam jakiegoś znajomego (zawsze ktoś się znajdzie chętny).
Niestety obserwuję mnóstwo psiarzy tak skupionych na fotografowaniu, że psy wymykają im się spod kontroli, bądź nie widzą, że zwierzę z jakiegoś powodu czuje się niekomfortowo (obiektyw zobojętnia).
Zresztą oprócz uwieczniania chwili ludzi pochłania tez gadanie przez telefon.
A pies w tym czasie robi co chce, najczęściej rozgląda się co by tu pogonić...

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro wrz 28, 2016 6:53 Re: psy Patmola (i czasem koty)

A ja :roll: uwielbiam robić zdjęcia na spacerach. Psów też, ale przede wszystkim roślin. I potem w domu mogę sobie, w wolnej chwili,spokojnie taką roślinę pooglądać, sprawdzić w książce jaka to roślina, czy ma jadalne owoce. Przy psach to nijak wyciągać ksiązkę i sprawdzać czy ten pięciornik, co go znalazłam wlaśnie w rowie, to jest gęsi, kurzy czy jeszcze jakiś inny.
Dlatego strasznie to trudne wszystko.

Z jednej strony są efekty w psach, jak najbardziej. Z drugiej strony, żeby były te efekty to pies musi być jakby głównym trzonem spaceru. Im ja bardziej się skupiam na psach, i ich potrzebach, tym bardziej one się skupiają na mnie i moich potrzebach. Nawet w domu widać zmiany w psach. Na korzyść.
Ale
co z moim włóczeniem się i robieniem zdjęć? :oops: w sytuacji kiedy nie zostaje mi już na to czasu poza psimi spacerami.

Z jednej strony, na tak postawione pytanie, nie jest trudno odpowiedzieć. I to wcale nie będzie odpowiedz, która mnie zachwyci :roll:. Z drugiej strony to takie rozwiązanie mnie nie odpowiada wcale. I jest dla mnie niekomfortowe. :oops: I co z moim komfortem?
Pewnie 8) trzeba było nie brać psa. To oczywiste przecież. :roll:
czyli
Jak mieć psa i nie mieć psa jednocześnie?

Dzisiaj byłam znowu z obiema psami po bułki. To trudne dla Sweetie.. Chcę pójść też po południu/wieczorem i popróbować tego jej siadania pod budką i czekania bez ludzi. Targ tylko do 12 jest czynny, a sama budka stoi sobie wtedy pusta i można ćwiczyć.

Musze tez jakoś rozważyć kwestie dawania smaczków przy dwóch psach, bo mi rąk brakuje na spacerze. I czegoś sprytnego na te smaczki, bo kieszeń jest kiepska i nieporęczna. One z pochwał tez sie bardzo cieszą, ale smaczki to smaczki.

Wczoraj miałam wielkie psie plany, ale nic z nich nie wyszło, bo w parku były tłumy ludzi, a ja się ludzi boję :oops:
Z psami jest jeszcze trudniej przejść przez tłum ludzi niż samemu. I tych ludzi było pełno w całym parku. Psy i tak były zadowolone. One uważają, że ja jestem bardzo interesująca. 8)

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28673
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro wrz 28, 2016 7:32 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Patmol pisze:Ale
co z moim włóczeniem się i robieniem zdjęć? :oops: w sytuacji kiedy nie zostaje mi już na to czasu poza psimi spacerami.

Z jednej strony, na tak postawione pytanie, nie jest trudno odpowiedzieć. I to wcale nie będzie odpowiedz, która mnie zachwyci :roll:. Z drugiej strony to takie rozwiązanie mnie nie odpowiada wcale. I jest dla mnie niekomfortowe. :oops: I co z moim komfortem?
Pewnie 8) trzeba było nie brać psa. To oczywiste przecież. :roll:
czyli
Jak mieć psa i nie mieć psa jednocześnie?

Patmol jeszcze trochę. Jak tak dalej będzie szło to niedługo będziesz mogła pogodzić psy i zdjęcia. Psy są przewidywalne, a Ty szybko zauważysz kiedy możesz dać im i sobie trochę luzu a kiedy trzeba je mocniej kontrolować, z reguły w obecności innych, obcych ludzi. Bo to właśnie ludzi są nieprzewidywalni. Konsekwencja w postępowaniu z psami skutkuje tym, że pies oczekuje wskazówek właściciela jak ma się zachowywać nawet spuszczony ze smyczy.
Patmol pisze: I przechodził zapity facet i zaczął warczeć i ujadać na moje psy :roll: niektórzy ludzie to nie mają mózgu. Psy w pierwszym momencie, zaskoczone zaczęły szczekać na niego, Sweetie się boi pijaków :roll: . Mnie najpierw przytkało, ale zaraz potem powiedziałam psom "ignoruj" "pyski do przodu i ignoruj". I przestały szczekać.
Śmiesznie to wyglądało, jak facet ujadał na psy, a psy patrzyły na niego jak na głupiego. W końcu mu się zbrzydło i sobie poszedł. Ja nie mogłam sobie pójść, bo czekałam na Młodego.

To nie było śmieszne tylko potencjalnie niebezpieczne. Sama miałam podobną sytuację kiedy pijany facet dla zabawy uderzył mojego psa. Axel był wyjątkowo posłusznym i spokojnym psem. Bardzo ciężko było go wyprowadzić z równowagi i za razem bardzo łatwo przywołać do porządku. A taką agresję jak wtedy to chyba przez całe jego życie widziałam tylko raz. Facet zwiał dopiero wtedy jak zobaczył podjeżdżający radiowóz. A pies jeszcze dobre pół godziny nie mógł się uspokoić.Warto skorzystać z rady Koniczynki47 i chociaż udawać, że dzwonisz po policję, dla dobra psów.
ObrazekObrazekObrazek

Salem 11

Avatar użytkownika
 
Posty: 2810
Od: Czw paź 24, 2013 20:05

Post » Śro wrz 28, 2016 8:10 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Zadzwoniłaś po policję? i złapali faceta i ukarali?

Ja przeważnie nie mam telefonu na spacerze, albo bardzo głęboko schowany w plecaku. Kieszeni, takich porządnych, mam w ubraniach za mało.

Koniczynka ma rację, niestety. Ja bym szybciej walnęła faceta, chociaz na biciu się nie znam wcale i pomysł jest całkiem głupi i idiotyczny, bo nie byłabym skuteczna, niż dzwoniła po policję. Czyli raczej jestem agresywna niż praworządna.

Kiedyś, kilka lat temu, gdy jechałam pociągiem z dzieckiem, psem i dużym plecakiem, taki jakiś pijaczek przystawiał się do psa. Nie uderzył go, ale tak się drażnił. Caillou to mało co rusza, no chyba że duży, groźny, czarny pies, wiec faceta ignorowała.
I powinnam była wtedy pomyśleć o konduktorze, czy kimś takim, ale wcale mi to nie przyszło do głowy. Zapytałam faceta o co mu chodzi, i przyznał, ze jest ciekawy kiedy mój pies się wkurzy i go ugryzie. Czyli typowy kodeks wykroczeń i celowe drażnienie psa. Kodeks wykroczeń przecież znam :roll: ale powiedziałam facetowi, że mój pies go nie ugryzie, bo zanim pies się zdenerwuje to ja mu w zęby po prostu dam. Czyli mam poziom pijaczka :roll: Ale pomogło wtedy, bo facet się od razu przesiadł na koniec wagonu.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28673
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro wrz 28, 2016 8:44 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Tu nie chodzi o praworządność. Tu chodzi o niemal powszechne drażnienie psów głównie przez nachlanych typów lub szukających zwady (na ogół mężczyźni tak się zachowują, kobietom odbija nieco inaczej). I na ogół ofiarami padają psy wyprowadzane przez kobiety (no bo gdyby smycz trzymał "kark" mierzący 2m wzrostu to procenty by nigdy nie przesłoniłyby instynktu samozachowawczego takiego pijaczka).

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro wrz 28, 2016 8:51 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Dlatego pewnie się wycofują szybko, jeśli ktoś się nie boi. Nie wiedzą czy umiem walnąć czy nie, ale mam prawie 1.70 i często ciężkie buty, wiec jestem zagrożeniem, jeśli się wkurzę.

Ale gdybym się w takiej sytuacji zwracała do policji/konduktora to może byłoby to rozsądniejsze i bardziej przyszłościowe. Bo tak to taki ktoś idzie szukać innej ofiary.I byłby dobry przykład dla dziecka.A dziecko stoi/siedzi i patrzy co mamusia robi.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28673
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro wrz 28, 2016 8:55 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Jak trzaśniesz faceta (nie powiem, kusząca perspektywa) to wtedy jeden z Twoich psów (albo obydwa) zdążą go capnąć. A wtedy bądź pewna, że facio zrobi z siebie ofiarę. I wszyscy dadzą mu wiarę.
Dlatego ja wolę rozprawiać się z takimi typami na moich zasadach, bez użycia psa.
A najlepiej walnąć kogoś ....po kieszeni.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro wrz 28, 2016 9:03 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Pewnie. Nikogo nie walnęłam jeszcze. Nie wiem nawet czy byłabym w stanie. Wiem, że to głupie. Sama sobie myślę, że trzeba zmienić odruchy.

Chociaż jak kobieta ma dziecko 7-8 letnie, które się rozpłacze w trakcie rozróby i po jednej stronie sporu jest placzące dziecko, pies, który bronił dziecka (Caillou nie jest szybka do gryzienia, no i miała kaganiec, więc najwyżej by szczekała),i roztrzęsiona matka, a po drugiej pijaczek, który się nad dzieckiem nachylał, to raczej pijaczkowi by nikt nie uwierzył, że jest ofiarą. Pewnie dziecko zaatakował. A dzielna matka broniła.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28673
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: zuzia115 i 30 gości