Historyjkę o Maniusiu dedykuję Meganie, która niedawno odchowała
na swej piersi przeuroczą pannę Dziubas
Pojawił się późnym popołudniem w piątek 16 września. Akurat byliśmy w ogrodzie, gdy przytuptał do nas i, ogromnie zmęczony, „poprosił” o wodę. Widząc obrączki na jego łapkach, domyśliliśmy się, że to, wyczerpany długim lotem, gołąb pocztowy, który postanowił zrobić sobie przerwę w podróży. Maniuś (nadawanie imion idzie nam piorunem

) dosłownie przysypiał na stojąco, co zresztą natychmiast zarejestrowali Kropka i Putin

. Ponieważ zeżarliby go w okamgnieniu, postanowiliśmy umieścić Maniusia na noc w domku ogrodowym, pod którym koty natychmiast zaciągnęły wartę
Siedź tu sobie, malutki, i wypoczywaj. Czuj się jak u siebie w domu. Jak masz ochotę, możesz się nawet przespać na łóżku polowym

Maniuś skwapliwie skorzystał z zaproszenia. Rano nakarmiliśmy go najlepiej jak umieliśmy, czyli łuskanym słonecznikiem, który ochoczo wydziubał z miseczki do ostatniego ziarenka

Całą sobotę Maniuś odpoczywał, jadł i… załatwiał się gdzie popadnie. Przyjmowaliśmy to oczywiście z pełnym zrozumieniem.
W niedzielę zapytałam go grzecznie czy już zregenerował siły i gotów jest do dalszego lotu.
Maniuś spojrzał na mnie filuternie i oznajmił, że jeszcze trochę skrzydełka go bolą, ale jak dosypię mu ze trzy garści słonecznika, to kto wie, może się zbierze...

Na wielkim obżarstwie zeszło mu do poniedziałku
W poniedziałek gorąco poprosiłam:
Maniusiu, wracaj do siebie. Dokumentnie, za przeproszeniem, obsrałeś nam już domek….
Mój skrzydlaty gość popatrzył na mnie z wyrzutem:
Wypominasz mi gościnę? Mnie, biednemu, zdrożonemu stworzeniu?
Zawstydził mnie i… został do wtorku.
We wtorek rano, korzystając z nieobecności kotów w pobliżu, Michał wystawił Maniusia na barierkę domku ogrodowego, próbując przypomnieć mu, że świat jest piękny, a ten widziany z lotu ptaka, to już szczególnie

. Maniuś sfrunął z barierki i stanowczo zawrócił prosto do swojej miseczki

.
W środę dotarło do nas, że trzeba szukać domu Maniusia, bo mały drań nadal ani myśli o odlocie. Sfotografowaliśmy obrączkę widniejącą na gołębiej łapce:

Spisaliśmy numer i za pośrednictwem strony Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych daliśmy znać, gdzie Maniuś aktualnie przebywa. Poprosiliśmy też właściciela o kontakt telefoniczny w sprawie odbioru małego obsrańca.
Domek Maniusia okazał się równie wyluzowany jak jego podopieczny i do dziś nie dał znaku życia
W czwartek Maniuś witał nas już jak starych znajomych. Mimo szeroko otwartych drzwi, ani w głowie mu było wybieranie się w podróż.
Czekał na nową dostawę słonecznika i wierzył, żeśmy wciąż radzi jego towarzystwu

W piątek uznałam, że jest już tak wypoczęty i wypasiony, że mogę zmienić mu menu na nieco mniej atrakcyjne. Wielkie było Maniusiowe zdziwienie, gdy zamiast smakowitego słonecznika znalazł w miseczce zwykłą kaszę…

Poboczył się na nas za to jeszcze do soboty, po czym uznał, że jak długo lata po świecie, tak nie spotkał tak wyjątkowo niegościnnych ludzi i, obrażony, odleciał
