
Poza tym jestem odważna pogodowo i wszystko zniosę tak długo, jak mam ciepło w domu. Ten nasz poprzedni dom... jak sobie przypomnę powroty z zimna do równie zimnego mieszkania, to jakos tak jestem wdzięczna, że tu mam czasem wręcz za gorąco


Dzisiaj odebralismy z paczkomatu moje książki o robieniu na drutach i same druty - cały zestaw. Nie wiem, kto ma większą radochę - ja czy koty, bo pudełko było dla zabezpieczenia elegancko wypchane papierem i teraz szaleją. Swierzbią mnie ręce, żeby już zacząć naukę, ale musze się troszkę wstrzymać. Mam do skończenia koc dla mamy, potem jeszcze parę rzeczy w ramach prezentów gwiazdkowych, no a już w przyszłym tygodniu szoklenie w Brukseli i potem według planu 2 miesiące bardzo intensywnej pracy. Naprawdę nie wiem co ich opętało - zwiększyli nam zakres samej roboty, a do tego dali taki termin, normalnie to samo robiłam od października do lutego, teraz mam się wyrobić do 25 listopada. Moim zdaniem to chybiony pomysł i z góry się firma skazuje na porażkę, no ale to już nie mój problem, ja wiem tylko, że najbliższe tygodnie/ miesiące będę miała wyjęte z życiorysu. Z drugiej strony, gdyby naprawdę się udało wyrobić w terminie, to może pierwszy raz od trzech lat miałabym Boże Narodzenie i Sylwestra jak normalny cżłowiek? Ale jak pisałam, nie bardzo w to wierzę...
Trochę odwykłam od pracy przez ostatnie 2 miesiące i mam obawy przed skokiem na głęboką wodę, od razu w taki kocioł. Dobrze, że przynajmniej lepiej się czuję bo ostatnie kilka tygodni to był spory dół i nic bym nie dała rady zrobić.