Schronisko nieustająco odpowiada, że nie może wydać mi kota bez zgody policji (tak to w skrócie ujmują).
Policja mówi, że muszę mieć pisemne zrzeczenie się pana.
Rozmawiałam z jego ciocią. Nie, ona nie ma z nim kontaktu. Wysłała wniosek o widzenie, który zostanie rozpatrzony w przyszłym tygodniu, a dopiero potem będzie lub nie będzie mogła się zobaczyć. Wszystko co wie, to z zawiadomień z prokuratury.
Ale dostałam kontakt do pani prokurator (oczywiście cioci też go nie podali, musiała przez telefon w sekretariacie

)
Prokuratura nie wierzy w istnienie kota. Może jak ja pojadę z umową adopcyjną, to uwierzą. Ciocię zbywali, chociaż ona przyjechała z klatką po kota.
A co do winy pana. Ciocia powiedziała, że to seria nieporozumień z dziewczyną, z którą się rozstał. W sumie nie byłam daleko w moich przypuszczeniach, na szczęście to nieporozumienia a nie sprawa porachunków mafijno-jakichś.
Właśnie aktualizuję umowę o taki punkt z niemożnością opieki. We wzorach nie widziałam takich i nie wpadłam na dopisanie. Teraz będę mądrzejsza.
Dziękuję za wszelkie wsparcie
