Dopiero wrocilam ze slubu. Kitusia bardzo kuleje, niepokoi mnie ta lapka nadal

(a moze to jeszcze co innego... ale wetka lapke obmacala i jedna i druga i Kitusia nic nie mowila na to i wetka nie znalazla nic dodatkowego w lapce.
Dzis skonczyl sie lek przeciwbolowy

i nie podalam kolejnej dawki, bo nie bylo juz ani kropli. Miala go dostac dzis i jutro jeszcze. Pocieszam sie tym, ze w leku na stawy jest srodek przeciwbolowy. Jak w organizmie bedzie odpowiednie wysycenie leku to wtedy Kitusia odczuje ulge - oby! Ale to nastapi dopiero po tygodniu czy dwoch (nie pamietam teraz).
Dzis o swicie Kitusia wymiotowala

Ale zajrzalam teraz do niej i patrzy bystrym ciekawym okiem

Naprawde bardzo mi jej zal. Dzis znowu lecialabym z nia do wetki, ale opamietalam sie. Bo przeciez byla przedeczoraj i musze dac chwile na to zeby leki zaczely dzialac. Mam nadzieje, ze wymioty byly jednorazowe. Ostatnio Marysia zymiotowala. To chyba znak, ze trzeba podac paste na klaczki.
Marysia jest bardzo zabawna - to nie Marysia gryzie po rekach tylko to ten demon, ktory mieszka w Marysi. Marysia z nim walczy, ale czasem nie udaje sie go zatrzymac w pore. Wtedy Marysia dziabnie, ale juz przy dziabnieciu znowu walczy z demonem i sie powstrzymuje - z wiekszym lub mniejszym skutkiem. Kiedy jej sie nie uda u dziabnie to zawsze robi uszy w szpic, oczy okragle i nie wie czy sie rozesmiac czy zasmucic. Wyglada to komicznie. Ona robi miny jak czlowiek
