Tak jak obiecałam, opowiastka. Ostrzegam, nie czytać przed snem....
OPOWIEŚĆ O NAWIEDZONYCH SPRZĘTACH GOSPODARSTWA DOMOWEGO.
Posiadam ja w domu pralkę i lodówkę. Niby nic, powiecie, w końcu w dzisiejszych czasach to norma, każdy ma. Ale nie każdy ma NAWIEDZONE. A w moje ewidentnie diabeł wstąpił…
Zacznijmy od pralki. Biała. 4 kilo wsadu. Niby nic, a jednak… Robiłam pranie. Normalne, typowe, gacie, skarpetki, podkoszulki takie tam szmaty. No standard. Ustawiłam program. Wsypałam proszek, włączyłam i opuściłam łazienkę. Po jakiejś pół godzinie weszłam do łazienki a tam… A tam na podłodze przed pralką stoi Maszeńka w pozie „jestę słupkię” i kręci łebkiem dookoła jak sławna Linda Blair w scenie opętania z kultowego „Egzorcysty” Na szczęście nie wymiotowała grochówką…
Pralka zaczyna wirować, Masza cała zjeżona wali łapskiem w drzwiczki. Sekundę później z ogonem jak szczota wylatuje na podwórko aby w pięć minut potem wrócić do łazienki ze zdechłą myszą w pyszczku,którą to mysz składa w triumfie przed pralką przyjmując przy tym postawę „jestem twoją wierną służebnicą” Dziwne to nieco… W sumie wszystko bym zrozumiała, Masza miewa swoje odbicia wiadomo no ale… Nastawiłam pranie ( tym razem pościel ) na noc. Wstałam rano, poszłam do łazienki… Przed pralką równiutko ułożone TRZY martwe myszy pozornie bez śladów jakichkolwiek obrażeń… W tym jedna częściowo POD pralką…Ale z wyrazem niewysłowionej zgrozy na pyszczkach… Tiaaa.
A, i jeszcze coś. Każdorazowo nastawiając pranie DOKŁADNIE sprawdzam czy w kieszeniach coś nie zostało. Dziś wyjmując pranie z uszczelki przy bębnie wyciągnęłam 12zł w drobnej monecie. I się tak zastanawiam, zapłaciła franca za te wszystkie ukradzione wcześniej skarpetki czy jak?!
A Masza dalej spogląda na pralkę wzrokiem pełnym szacunku…
Lodówka. Taka sobie zwyczajna lodówka. Biała. Ma półki, i jak się drzwi otworzy to się światło zapala… Czasem w nocy wydaje odgłosy jak zatkana rura kanalizacyjna, czasem burczy tudzież warczy, normalne. Ostatnio postanowiłam ją odmrozić, bo po otwarciu zamrażalnika zaobserwowałam takie niewielkie białe futrzaste stworki , na moje oko białe misie to były , a zapas kotletów schabowych znacznie się zmniejszył,znaczy czas nawyższy pozbyć się zapasów lodu a na to miejsce wstawić na przykład mięsko. Zatem powyjmowałam z lodówki wszystko co w niej było, z zamrażalnika takoż, zostawiłam uchylone drzwiczki i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku poszłam spac. O wczesnym poranku obudził mnie odgłos krew w żyłach mrożący. Ktoryś kotecek darł ryja przeraźliwie. Omal nie spadłam ze schodów przysięgam…
Na podłodze przed lodówką leżał Artem zwijający się w konwulsjach z futrem mokrym od wody która z lodówki wyciekła. Z myszą w ryju. Dreszcz zgrozy przeleciał mi po plecach… Szajba na dekiel uderzyła temu kotku, bezpiecznik w mózgu się przepalił, koteckowi odwaliło już konkret. Pomachałam scierką nad koteckiem. Kotecek uchylił sobie drzwiczki lapką, wypluł mysz na najniższą półkę, skłonił się z szacunkiem po czym dał dyla na podwórko. Otwarłam drzwiczki i oczom moim ukazał się przerażający widok. W lodówce była ni mniej ni więcej tylko PAJĘCZYNA.Ba, żeby to jedna… Chyba z pięc a w tychże pajęczynach siedziało kilka dużych i dorodnych pająków. Które na mój widok zaczęly zacierać swoje chude nogogłaszczki ( czy tam inne szczękoczułki )z minami ewidentnie morderczymi.
Walnęłam banię kroplami na serce, zamknęłam oczy i przy pomocy ścierki wygoniłam pająki z lodówki. Miałam wprawdzie plan,żeby po prostu zamknąć drzwiczki i włączyć kabel zasilający do kontaktu wtedy problem pajączków by się rozwiązał samoistnie niejako… Ale ja mam miękkie serce. Wieczorem, kiedy już ogarnęłam menażerię, lodówka działała sobie w najlepsze charcząc po cichutku oraz dziarsko bulgocząc, udałam się do swych komnat sypialnych. Na ścianie siedział wielki pająk z gatunku naszosznik trząś. I machał w moją stronę nóżkami. A pod nim, na niteczce dyndały się szczególnie duże i dorodne musze zwłoki.
Zabrałam pościel i wyniosłam się ze spaniem do biblioteki. Tam przynajmniej drzwi da się zamknąć na klucz….
A ponadto aby już w 100% się zabezpieczyć przed siłą nieczystą zrobiłam sobie tzw”czotkę” czyli prawosławny różaniec. Który ostatnio regularnie odmawiam w każdej wolnej chwili. Jestem ciekawa czy pomoże… ( gdyby ktoś chciał to ja chętnie służe pomocą, koraliki jeszcze mam, dwa prawosławne krzyżyki też... tak,że ten ...

)
P.S. Pilnie poszukiwani następujący specjaliści:
1. Ksiądz z uprawnieniami egzorcysty najlepiej rekomendowany przez Watykan.
2.Batiuszka z cerkwii prawosławnej.
3.Buddyjski mnich.
4.Rabin.
5.Afrykański szaman odpędzający złe Mzimu.
Zapewniam: Wikt, opierunek oraz w razie potrzeby niezbędne przy egzorcyzmach przedmioty typu kropidło, kadzidełka ewentualnie czarną kurę.