Oglądam sobie zdjęcia dziewczyn i trafiłam na schroniskowe foto Stelli... wiem, że je tu już wrzucałam, ale trudno, wrzucam znowu - uderzyło mnie, jaka ona jest tu smutna...

Czasem jeszcze miewa to spojrzenie, ale coraz rzadziej, już prawie jej się nie zdarzają takie okresy wycofania i smutku ani nie próbuje spać w kuwecie, jak bywało na samym początku -co ponoć się zdarza kotom po schronisku.
Dzisiaj się martwiłam, bo jak zwykle co próba zabawy to Stella znudzona, a potem mi płacze pod biurkiem - tak sobie myslałam, że chyba się nie nadaję na włascicielkę kota, skoro nie potrafię nawet jej zapewnić odrobiny zabawy. Ale przypominam sobie jaka była kiedys i wiecie co? Ja ją po prostu rozpusciłam jak dziadowski bicz - marudzi i popłakuje pół dnia, bo wie, że jej wszystko wolno

A ja się na to łapię jak ryba na przynętę
A Ciri to całkiem inny kot. Nie tylko ma inny charakter, ale też po prostu widać po niej, że to kot, który w życiu nie zaznał nic złego. Jej nawet przez mysl nie przemknie, że człowiek, który obok niej przechodzi może jej cos zrobić, że machnięcie ręką może oznaczać cios - nie boi się nic a nic i tak własnie powinno być. Cieszę się bardzo, że czuje się tu bezpieczna i chyba jej dobrze. Choć zaczyna popiskiwac o zabawę jak Stella, więc może czas na odrobinę dyscypliny
Ciri też wbrew temu, co o niej sądziłam gdy była malutka, jest bardzo delikatna, w ogóle nie agresywna (nawet jak mnie skarci za spoufalanie się to delikatnie, ze schowanymi pazurkami) i co najdziwniejsze - zdominowana przez Stellę. A jednoczesnie ma swój charakterek - musi wszystko zrobić po swojemu i chodzi własnymi scieżkami
