sonata pisze:Co się dzieje z tymi ludźmi - jak nie zaklejone w pudełkach, to zamknięte w kontenerkach lub świeże mioty urodzone w domach i zaraz wyrzucone. Wydawało mi się, że po zamurowaniu żywych kotów w piwnicach nic już mnie nie zszokuje, a jednak.
Trzymam

za to aby jak najwięcej ich przeżyło i znalazło dobre domy.
Za Hektora i Lestera i
inne starsze - bo one pamiętają i rozumieją 
Ta świadomość jest najgorsza. Najgorsza na świecie. Chce się wyć.
Od kilku dobrych miesięcy mamy w schronisku stale (wcześniej jedynie z krótką przerwą, ale śmiało można powiedzieć, że ZAWSZE ktoś taki jest) jakiegoś kota/koty po urazach, upadkach, zakleszczeniach etc..
Domowe odchuchane, z lśniącymi futerkami, kompletnie zdezorientowane i bezsilne przez swój ból i unieruchomienie.
Co ma zrobić świadomy i przytomny kot z bezwładnym tyłem i kończynami, który nie wie co się z nim dzieje? Który chce się normalnie ruszyć i nie może?? Chciałabym wierzyć, że to efekty naprawdę nieszczęśliwych wypadków- takich co to siatka na balkonie się obluzowała, ale tam była albo jakieś inne istniejące zabezpieczenie i/lub środki ostrożności zawiodły. Tyle, że to tylko efekt bezmyślności i tylko przez ludzi one niewyobrażalnie cierpią.
Kiedyś byłam przekonana, że chipowanie, sterylizacja, uświadamianie przyniosą efekt, który wkrótce uda nam się w schronisku dostrzec, ale nie zmieniło się przez ostatnie lata w tej kwestii nic. Nie przyjeżdża mniej kociąt, mniej kotów powypadkowych, mniej niezachipowanych, mniej porzucanych. Już się nie łudzę.
Apeluję- gdyby Was ktoś pytał, pamiętajcie, że nie każdy człowiek musi mieć w domu zwierzę, a już na pewno nie każdy nadaje się żeby brać za nie odpowiedzialność.
Tamika, (foty w linkach poniżej) w sobotę miała jeszcze apetyt, wczoraj była już obolałym kłębuszkiem z bezwładnym tyłem i krwią zamiast moczu. W schronisku jest dopiero 4 dni. Ktoś obstawia, że zostanie odebrana??
