Napiszę może parę słów co u nas. Ostrzegam, że smętnie będzie.
Boromeusz pobiegł za TM. Oczywiście się tego spodziewałam, ale i tak łyso.
W czasie mojej nieobecności - nieoczekiwanie zmarła Brzesia. Jak pewnie pamiętacie - miała indiańskie imię "Wieczny Glut". najprawdopodobniej w końcu bakterie przełamały barierę i rozwinęła się sepsa.
Zmarł też malutki Kałasznikow. Od początku był jednym z najsłabszych kociaków w tym miocie

Z pewną nieśmiałością obserwujemy też Kolbę i Sztucera - też odstają od reszty dzieciaków.
A ja podczas wyjazdu też miałam kocią przygodę - jedna z malusich butelkowych kotek dostała nagłej zapaści. Udało mi się ją na razie uratować, tzn. doprowadzić do przytomności. Ale stan jest nadal bardzo poważny, ma okropne zapalenie płuc

Nie jest w stanie samodzielnie jeść

Mono rozdrapał sobie ucho, więc z powrotem dostał kołnierz.
Rudy dzikus z raną na karku - nadal ma ranę na karku. Aczkolwiek tu widać jakiś progres, chyba idziemy w dobrą stronę.
Zwrotnik - wygląda nadal jak ścierka. Jedno co dobre - nie ma już takiego wielkiego brzucha. Jutro biorę go na kolejne badania.
Dziś przyjechała nowa, kotka wolno żyjąca, na leczenie. Szczerze mówiąc - trochę mnie zatkało jak zobaczyłam stan oka. To jest w pełni obsługiwalne zwierzę, karmione od lat w jednym miejscu. naprawdę MOŻNA było zareagować wcześniej... Teraz to ja nie wiem co mi się uda uzyskać...
Mam też dwa nowe maluchy, ale właśnie negocjuję przeniesienie ich do DT, więc póki co nie ma co o nich pisać

3 miechy, parka, z grubsza zdrowe i zsocjalizowane.