fili pisze:Jak niesprawiedliwie toczy się los

Kiedy Zezik był już bezpieczny i zaopiekowany, mógł sobie żyć szczęśliwie, choroba uderzyła

Smutno bardzo.
Bardzo niesprawiedliwie...
Zaczęliśmy się aż zastanawiać czy warto szukać białaczkowcom domów z innymi kotami, chorymi,które mogą w każdej chwili odejść... Czy nie jest to dla tych co zostają zbyt wielkie przeżycie.
Zez zcementował tamto stado. Połączył je, był gdzieś pomiędzy dwoma rozbieżnymi charakterami - był łagodnym terapeutą i towarzyszem dla starszego melancholijnego kocura i był też towarzyszem szalonych zabaw dla młodszego kocurka (tego któy odszedł). Wszyscy cieszyliśmy się tak bardzo,bo starszy kocur nie radził sobie w tym domu i gdy dawałam im Zeza snuły się wizje oddania tego starszego, tym czasem Zez wprowadził tam harmonię. Zaraził swoją radością, pozytywnością, umiejętnością dostosowywania się. Dostawałam tonę zdjęć - jak śpi przytknięty ze starszym bokami, albo jak wszyscy we trójkę patrolują teren z balkonu, jak goni z młodszym po drapakach i tunelach. Nauczyli go tam spać w łóżkach, biegać w tunelach, skakać po dwumetowych drapakach. Kochali go i będą kochać na zawsze.
Zrobiło się bardzo smutno...
zuza pisze::(
Dzieki Tobie umarl majac dom, czlowieka...
Dzięki wielu osobom, to nie jest tylko moja zasługa.
I chciałabym, żeby ten sam cud powtórzył się z Lucjankiem.
Żeby on też zdążył....