Anna61 pisze:Wracając do książek to dla polepszenia humoru po wylanych łzach po poprzednich książkach to polecam "Ostatni sylwester ludzkości"
idzie paść ze śmiechu!
http://www.google.pl/url?sa=t&source=we ... a8JUpV6AWw Jeżeli nie szukasz literatury głębokiej, krzepiącej ducha i wskazującej właściwe postawy moralne; jeżeli nie pragniesz rozkoszować się pięknem ojczystej mowy i elegancją literackiej frazy; jeżeli nie oburza Cię rozpusta i zdziczenie obyczajów we współczesnym świecie, a wszelka wulgarność i hołdowanie niskim instynktom nie przyprawia o mdłości, a zwłaszcza jeżeli nie brak Ci poczucia humoru - koniecznie sięgnij po tę książkę.
Nie czytałam tego, ale przypomniało mi to taki króciutki skecz czy też opowiadanko, które zostało przedstawione dawno, dawno temu w którejś z audycji radiowej trójki - tytuł tego utworu był "Finis Mundi".
Narrator opowiadał, że ogłoszono iż oficjalnie Finis Mundi czyli Koniec Świata nastąpi w sobotę o godzinie 18.00 i jest on nieodwołalny.
Jak można się domyślić, ludzie różnie zareagowali na tę informację - jedni postanowili spędzić Koniec Świata w domu, z rodziną, a inni zdecydowali się na oglądanie Finis Mundi w miejscach publicznych, parkach, skwerach lub miejscach widokowych, do czego skłaniała piękna, letnia pogoda.
Na ławeczce, na której siedział narrator, było jeszcze wolne miejsce i skorzystał z niego pan, który pozostałym obserwatorom przedstawił się jako Edmund, dla przyjaciół - Mundek. Pozostali, łącznie z narratorem nie byli zbyt zadowoleni z tego nowego towarzysza, bo był on niezbyt schludny, a dodatkowo przyniósł ze sobą jakieś rybne danie do zjedzenia - twierdził, że nie będzie oglądać Końca Świata na głodno.
Tuż przez godziną 18-tą Mundek nagle zaczął dławić się ością z ryby.
Mimo akcji ratunkowej, podjętej przez pozostałe osoby z ławeczki, Mundek wyzionął ducha dokładnie o 18.00.
Poza tym o 18.00 nic więcej się nie stało.
Po odczekaniu kilkunastu minut, wszyscy rozeszli się do domów, wnioskując, że tym razem Finis Mundi odnosił się tylko do Mundka.