Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3 do zamknięcia

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pt lip 01, 2016 9:47 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Niby tygryska, a jednak krówka :mrgreen:
Ale jak tymi oczyskami spojrzy prosto w obiektyw 8O 8O
To ja się nie dziwię, że Cię zaczarowała i kazała zabrać właśnie się ze schroniska do domu :wink:

Wyjątkowo ładny mecz. W końcu nasi grali w piłkę i chyba wiedzieli o co w tym chodzi.
Padłam koło 2:00, bo jeszcze oglądałam wywiady, komentarze, a i chciałam choć trochę poczytać (już nie wspomnę, że mi pokrzyżowali plany tymi karnymi :twisted: i przez nich mam teraz wory pod oczami :smokin: )

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17113
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Pt lip 01, 2016 11:23 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Tygryska, krówka, a przez te oczyska na pół pyszczka kojarzy mi się czasem z lemurem :ok: I tak mam w domu całą menażerię... a niby tylko dwa koty ;) I TŻ uparty jak osioł
I czaruje, czaruje tymi oczami <3

Ładny mecz, ładny. Nawet się wciągnęłam, bo ja taka srednio entuzjastyczna generalnie. Zwykle wyglądają jakby po chwili gry zupełnie sobie odpuszczali walkę, a tym razem po prostu grali :)

Ja poszłam spać tradycyjnie, przed czwartą... muszę cos z tym zrobić, bo przez ten mój tryb życia dni mi uciekają. Ale z drugiej strony lubie spokój i ciszę nocy.

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pt lip 01, 2016 11:36 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Tak! Lemurka też! :D

Odkąd udaje mi się wcześniej wstawać jest jakoś bardziej... optymistycznie :? no, w każdym razie w głowie jakoś tak lepiej, że ma się więcej czasu, a nie jesz śniadanie a tu 15:00 :mrgreen: w związku z czym już się zastanawiasz nad kolacją i myślisz, ze zaraz znów do łóżka :wink: Choć brakuje mi właśnie tego spokoju nocnego i mozliwości pełnego skupienia, bez rozpraszania uwagi

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17113
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Pt lip 01, 2016 13:44 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

KatS pisze:Ładny mecz, ładny. Nawet się wciągnęłam, bo ja taka srednio entuzjastyczna generalnie. Zwykle wyglądają jakby po chwili gry zupełnie sobie odpuszczali walkę, a tym razem po prostu grali

To prawda :)
Szczerze mówiąc, jestem dość wiernym kibicem, i takie mam poczucie patriotyzmu, i nigdy nie powiedziałam złego słowa na polską reprezentację, zawsze wierzyłam, że tym razem wygrają. I zawsze czułam się zawiedziona. Nauczył mnie tego ex - wierny kibic, a jakże ;) I do tej pory miałam jakieś takie... Nie wiem, jak to nazwać... Kompleksy - trochę mocne słowo, ale jakieś poczucie, że polscy piłkarze to słaaabi tacy i nasi przecież, a szkoda, że my tacy słabi... no i po wczorajszym wszelkie kompleksy (zwał jak zwał) odeszły w niepamięć.
Super chłopaki! :D


A Stella ma pyszczek jak sówka! <3
I rzeczywiście, czaruje spojrzeniem niesamowicie 8O
Ma wielkie oczy, mały nosek i usta filigranowe takie, pewnie stąd skojarzenie :)

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Pt lip 01, 2016 14:18 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

To fakt, ona ma takie smieszne małe usteczka :D

Dzisiaj u nas leje, ależ mi się nie chce wychodzić. Wyprałam ostatnio posciel, ręczniki i inne większe rzeczy a teraz muszę znowu poprasować... Nie lubię takich rzeczy zostawiać nieupasowanych, po prasowaniu są jakies bardziej swieże i pachnące. Ale nie chce mi się kompletnie nic... przynajmniej poodkurzałam nadludzkim wysiłkiem ;)

Tymczasem z pracy dostałam wiadomosć, która mnie zmroziła i stawia pod znakiem zapytania nową umowę na następny rok. Jedna polityczna decyzja gdzies daleko i wszystko stoi na głowie... a ja mam już naprawdę dosć takich wiadomosci, problemów i wiecznego brnięcia pod górkę. Za dużo wszystkiego ostatnio. I jakby tego było mało, moja mama wygadała mi się przypadkiem, że miała zapasć i była w szpitalu. Ale nic mi nie mówili, żeby mnie nie martwić. A mój dobry znajomy leży w szpitalu w bardzo ciężkim stanie z powodu powikłań choroby, którą mam i ja. Młody chłopak...
Mam straszną chęć nakryć się kocem po czubek głowy i nawet się nie wychylać. Boli mnie brzuch i już sama nie wiem czy to z nerwów czy z choroby.

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pt lip 01, 2016 14:40 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Wiecie co, kiedyś na studiach kazali nam napisać i przedstawić na forum tzw pozytywna autoprezentacje. Czyli ogółem rzecz biorąc, wychwalać się i swoje zalety pod niebiosa, jak gdybyśmy nie mieli wad. W skład tego wchodziło pokazanie trudności, które udało nam się pokonać w życiu. Ja jako istota przekorna :roll: stwierdziłam, że chrzanię to, nie będę o tym mówić, bo uważam, że te wszystkie trudne rzeczy, którymi los nas doświadczył, wcale nam na dobre nie wychodzą. Ok, sprawy, które jesteśmy w stanie dźwignąć o własnych siłach, w umiarze, które z czasem pokażą, że życie nie jest takie idealne i powinniśmy doceniać to, co mamy oraz czasem się oglądać na innych, dać coś od siebie, bo nie jesteśmy pępkiem świata, spoko. Lekcja pokory jest bardzo ważna. Ale te na prawdę wielkie katastrofy, dramaty... Nie. Nawet jesli w jakiś sposób dzięki nim ukształtował się mój charakter, wolałabym ich nigdy nie przeżyć. Bo co z tego, że jestem silną osobą, która potrafi przejść przez piekło i się nie zatrzymać, skoro od środka mam wszystko zniszczone i została tylko pustka?
Czasem jednak życie daje więcej, niż potrafimy znieść...
KatS przykro mi, ze Ty własnie w takim dołku się znalazłaś. Nie powinno tak być.
Jedynym niezawodnym sposobem, dla mnie, były zwierzęta. Dzięki nim można dalej ciągnąć, tak więc polecam felinoterapię w każdej ilości i każdym sposobem :201428

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17113
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Pt lip 01, 2016 15:08 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Oj zgadzam się Aiu w pełni, mnie naprawdę trafia szlag jak ktos mi mówi, że co nas nie zabije to nas wzmocni. Do pewnego stopnia tak, tak jak piszesz, pewne wyzwania, trudnosci kształtują charakter. Ale jest taka granica, której lepiej nie przekraczać - albo jesli dzieje się cos bardzo złego, dramat, albo jesli trwa to zbyt długo bez nadziei zmiany. Ja mam wrażenie, że od pewnego momentu kilka lat temu nie ma już mnie, cos na dobre zniknęło, umarło we mnie i nie pojawiło się nic nowego, czym bym to mogła zastąpić. To się nie stało od jednego wydarzenia, tylko pod wpływem sytuacji, która trwała kilka lat i osaczyła mnie na dobre - kiedy nie widziałam nic dobrego z żadnej strony, bo i w moim życiu wszystko się sypało, i w mojej rodzinie, z którą jestem bardzo związana, i to były naprawdę paskudne, trujące sprawy, które zniszczyły najbliższe mi osoby. Do pewnego momentu radziłam sobie jak zwykle, z wiarą we własne siły, bo kto ma sobie dać radę jesli nie ja. A potem przestałam sobie radzić i przestało mi nawet zależeć, żeby walczyć. Takie kompletne otępienie, odrealnienie nawet, dzięki któremu dało się przetrwać.
I to trwa, tak na co dzień funkcjonuję - zamknęłam szczelnie w sobie pewne bolesne wspomnienia, wydarzenia, w ogóle dostęp do swoich emocji. I jakos jest, czasem lepiej, czasem gorzej, staram się cieszyć drobiazgami i często to mnie ratuje, ale łatwo te pozory pękają i całe paskudztwo, które we mnie jest, wypływa na wierzch i znowu przestaję sobie radzić - i to już niekoniecznie z powodu prawdziwych dramatów, tylko przez drobne sytuacje, które nie powinny załamywać.
Trafnie to opisałas... Ty wiesz :(

Koty to dla mnie jest często naprawde jedyny powód, żeby wstać z łóżka. Są cudowne, kochane, widzę, jak mocno są do nas przywiązane i nawet mała wredota Ciri nie lubi zebym ją głaskała, ale zaskakująco często jest obok mnie i szuka kontaktu. A czasem żałuję że je mam, bo sobie myslę, że gdyby nie one, gdybym nie czuła się za nie odpowiedzialna, to może po prostu by mnie już nie było i wszystkie problemy też by zniknęły.

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pt lip 01, 2016 15:16 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Aia, brawo.
Tak właśnie, a nie inaczej.
Szkoda, że tak jest. Ale jest.



KatS, to ostatnie co napisałaś - ja mam dziecko. I podpisuję się pod tym, co napisałaś... Tak, dla niektórych może się to wydać brutalne, a ja wyrodną matką. Ale pewnie nie dla Was. A był taki moment w życiu, że sobie nie poradziłam, i dziecka ze mną nie było, bo musiałam oddać je pod opiekę komuś innemu. Cudem żyję. Tym cudem jest moja przyjaciółka. Jedyna, jaką kiedykolwiek miałam.

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Pt lip 01, 2016 15:45 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Są właśnie takie "rzeczy", które nie pozwalają przestać walczyć i jakby się nie czuło i tak trzeba żyć, dać radę. U mnie się sypało przez kilka lat, jak nastolatce. Krytycznym momentem było stracenie Asche'a, potem poświęcenie Kiry, wtedy utraciłam wszystko, na czym mi zależało, nie miałam domu, rodziny, wsparcia, zewsząd tylko grad trudności. Został sam jeden Kaj. Ostatnia "rzecz", która mnie tu trzymała. Przeszło połowę mojego życia nie podoba mi się tu i nie widzę wielkiego sensu w egzystencji. Niestety w takich czasach Nam przyszło być. Nie wiem czy Nasze babcie miały łatwiej, ale wiem, że teraz zbyt wiele spraw przerasta zwykłych ludzi. Coraz więcej ludzi stawia domek z kart pozorów i zaklina los by za szybko nie runął... i tak więc trwamy.

PS Nie mogę zupełnie nic poradzić na to z czym się zmagacie, ale może choć świadomość, że nie jesteście same z takimi myślami, że inni rozumieją, jak jest trudno i jest mi zwyczajnie przykro, że się nie chce ułożyć, trochę doda otuchy

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17113
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Pt lip 01, 2016 17:35 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Dziękuję Wam, jestescie kochane :201494

Dzisiaj jestem taka zakręcona i z głową w chmurach, że wyszłam do sklepu w bluzce założonej na lewą stronę. I dopiero w domu zauważyłam, a naprawdę to nie lada sztuka przegapić te szwy na wierzchu :roll:
Nastawiłam obiad (żeby nie było że znowu biedny TŻ musi gotować), wrzuciłam kreta do rur bo cos nam sie zlew w łazience zatyka (pewnie to efekt mycia łopatki po żwirku w zlewie :oops: ) i chyba w końcu muszę zrobić to odwlekane prasowanie.

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pt lip 01, 2016 20:06 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

:201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461
A nie mówiłam? Przegrali...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt lip 01, 2016 20:30 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Kasiu... przytulam! Mocno! Zycie potrafi dac w doope... i przekonuje sie coraz czesciej ze robi to lawinowo. I z upodobaniem.
Nie bede pocieszac i mowic ze bedzie dobrze.... bo kiedys bedzie... ale wiem ze nie tego potrzebujesz...

Masz cudowne, wyjatkowe koty, ktore Cie potrzebuja jak nikogo innego.
Maz zapewne cudownego TZ.
Jak on to wszystko odbiera? Rozmawiacie o takich sprawach? Masz w nim oparcie?

Ja wierze ze po zlym wychodzi slonce... jeszcze pare lat temu.. tez mialam dosc zycia i swiata. Gdyby nie M. nie byloby mnie tu, a na pewno nie bylabym w tym miejscu w ktorym jestem... bo przeciez kim bylam, malym dziwnym wypierdkiem, ktory nigdy nic nie osiagnie w miemaniu innych bo patrzono na mnie przez pryzmat choroby a jednak... ale potrzeba bylo duuuzo czasu grunt to sie nie poddawac.
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9844
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Pt lip 01, 2016 22:20 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Kasia...
Masz cudowny zespół i dla niego wstajesz i podajesz późne sniadanie. Głowa do góry, praca sie znajdzie lepsza (pisze to ta ktora szuka pracy,bo potrzebuje zmian i cos znaleźć nie moze)
W aktualnej pracy mam kilka mocnych pozytywów, dlaczego nowa? Pewnie ze względu na kasę. Lubie stabilizację finansowa.
Porozgladaj sie. Z Twoimi umiejętnościami to mozna cuda. Ja jestem super a-it :lol:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Pt lip 01, 2016 22:43 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

Kasiu głowa do góry, pracę znajdziesz i może faktycznie lepszą. Ja też jeszcze nie zamknęłam swojej kariery zawodowej do lamusa. Czekam na lepsze propozycje. Może coś mi się w NFZ trafi ale tak cichutko o tym mówię.

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26975
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 01, 2016 22:55 Re: Stella i Ciri, dublińskie dziewczyny - cz. 3

MaryLux pisze::201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461
A nie mówiłam? Przegrali...

No to przy następnych mistrzostwach prorokuj że wygrają, skoro się sprawdza ;)

PixieDixie, nie rozmawiam już z TŻem...
W ogóle mało z kim rozmawiam, coraz mniej. Mnie już naprawdę mało na czym zależy - chciałabym mieć tylko spokój, żeby już nic się nie działo, żadnych nowych niespodzianek, naprawdę żadnych.

Marta, ja nie jestem w stanie pójsć do normalnej pracy. Taka z domu albo na kilka godzin dziennie, maksymalnie pół etatu to jeszcze da radę, choć z domu czuję się bezpieczniej. Już straciłam dobrą pracę z powodu ciągłych zwolnień i tego, że czasem po prostu nie mam siły wstać i wyjsć z domu. Moja ostatnia praca w Polsce była możliwa tylko dzięki mojej szefowej, która pozwalała mi często pracować z domu, zupełnie poza normalnymi godzinami i tolerowała moje wieczne nieobecnosci, w tym bardzo długie zwolnienia. Za to zarabiałam adekwatnie do tego co sama mogłam zaproponować i było mi bardzo ciężko... No a znaleźć kolejne zlecenie nie jest łatwo, będę próbowac oczywiscie, ale mam mnóstwo obaw.
Mam swiadomosć, że jestem obciążeniem dla TZa, choć on nie daje mi tego nigdy odczuć ani nic nie wypomina ale poczucie własnej wartosci przez całą tę sytuację mam bliskie zera. I nieważne że racjonalnie wiem, że to nie moja wina... gdzies w głębi czuję się własnie tak. Ta praca , którą mam, naprawdę spadła mi z nieba - sami się do mnie zgłosili i jaka by nie była, trochę mnie trzyma na powierzchni, psychicznie też, mimo wszystkich problemów z wypłatami i terminami. Mam poczucie, że do czegos jestem w ogóle potrzebna.
Ale to trudny temat i w sumie nie ma co tego rozdrapywać. Będę szukała nowych rozwiązań, tylko nie dzisiaj... nie mam dzisiaj siły o tym mysleć.

Moli i Gosiu, życzę Wam powodzenia z szukaniem nowej pracy. To jest bardzo ważne, żeby ją mieć i to dobrą. Trzymam mocno kciuki :)

Tymczasem żeby zmienić temat - dzisiaj był dzień takiej pogody jaką lubię, zmiennej i gwałtownej. Na zmianę ulewny deszcz i słońce. I nawet burza przez chwilę, niespotykana rzecz tutaj. Koty bardzo się zainteresowały co to tak huczy za oknem, nie bały się.
A pomiędzy falami deszczu na niebie pojawiały się kilka razy takie cuda:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Prasowałam ponad godzinę, a Ciri cały ten czas łypała na mnie podejrzliwie :D
Obrazek
Widać było, że jest spiąca, ale cos jej nie dawało spokoju :D

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Majestic-12 [Bot], MB&Ofelia, Paula05 i 12 gości