Wszystko dokłdnie napisałam i post uleciał .....Pomógł mi przy tym Rudy który kreci sie i pcha na klawiaturę.
Miałam uroczego gościa .Z Lilianka przyjechała Grażynka.Dostałam aparat.
Jest niestey nadal kłopot z uruchomieniem bo pokazuje siebrak karty sim mimo iz ona sie tam znajduje.
Jutro jeszcze dostałam kolejny aparat który teraz si e ładuje i zobaczymy czy się uda powrócić do łaczności.
Wizyta była niezwykle sympatyczna i w miłym klimacie.Oczywiścienasz temat przewodni i przewijajacy to koty.Kilka razy wylałay nam kawe kiedy wskakiwały na stól aby sie przywitac.Ale tak to juz u mnie jest...
Po południu wziełam się za sprzatanie ,U mnie bałagan tworzy sie błyskawicznie,Fryderyk wychodz prosto z oczka i zostawia wdomu błotniste slady jak niedzwiedz.Daga uwielbia siedziec na kanapie której jasny kolor nie wytrzymuje jej brudnych łap i podsikiwania.Słowem wziełam się za odkurzacz i mopa Po południ uzaczełam bardzo puchnać -zarówno nogi jak i ręce .Znam to-zatrzymuje mi sie woda.Wziełam po zanorrmalnymi lekami na nadciścinieni i Miluritem furasemidum . W nocy obudziłam się z tak strasznymi skurczami , nóg i rak z e wyałam z bólu.Godzianmi nie odpuszczałao.Zjadłam masę magnezu i troche sie uspokoilo.
Wczoraj uciuekł mi Fredi.Wyszłam na starorzecze i zamokła obroża więc swobodni wysunał głowę.I niestety nieusłuchaniec biegał sobie gdzie chciał a ja zanim. Po krzakach,łakach i ugorach włąził do wody ,popłynał na wyspę
Przeciagnał mnie tak przez 4 km w rózne strony świata .Kompletnie nie reaguje na imie ,Idzie przed siebie wesoło ana napotkanych ludzi powarkuje budząc popłoch.Ja cała w stresie za nim razem z Dagusią.Ona na szczęscie jest bardzo grzeczna.W końcu zagapił sie na jakiegis wedkarza i złapałam bestie.Cały w rzepach,błocie i rozkosznie brudny.Ja płakłam niemal z bezsilności, noge miałam do krwi otartą od kalaosza i braku siły.Na dokladke musiałam wrócic ta sama droga bo klucze zostawiłam od strony starorzecza.U mnie nerwy pakuja się w kregosłup i ledwo szłam z bólu.
Mam ogromne zarosla żepów.Cała byłam oblepiona drobniutkimi kuleczkami.To samo mam zkotami którw przynosza to na futrze.
Doczłapałam do domu i chciało mi sie wyć z bezsilności.Kocham łabuza,daje mu jeść,czesze,pielegnuje ptrzytulam.N a działce jeszcze wie jak ma na imie i na nie reaguje a na zewnatrz juz nie.Pracuje nad nim ale wszystko bezkutecznie.On po prostu głuchnie na wszystko co się do niego mówiCiagnie,dostaje amoku,głupawki.Zatrzymuje jak się zmęczy.Przeciwieństwo Dagusi..I co ztakim zrobić? Póki co to znim ni egadam wie ,ze zle zrobił ,,,,,Ciekawe jak długo.Ja znowu spuchłam i ledwo łaże.Pokłuta przz rzepy ,osty i pokrzywy...Z potwornie otartymi od kaloszy stopami...Ide spać.Jutro robie ten wianek ale bez emocji.Wkurza mnie to całe sołeckie zgrupowanie,Walka o tylko profity dla siebie.Docinki pt,Ty to masz duzo czasu.. ni eraz usłyszłam usłyszłam wychodząc zpropozycja jakiejes pracy,nie podjeto tematy Rodziny Cuplów,wycofałam się zrobienia wieńca dożynkowego bo sama po raz kolejny robic go wimie całej wsi nie będe anie ma kto pomóc.Zarówno wformie fizycznej jak i finansowej,Grupa sołtysów to towarzystwo wzajemnej adoparcji którzy zapominaja chyba po co ich wybrano...Maj a chyba racja ci ci siedza cicho i sie nie lubia wtrącać .Nic sie nie dzieje nic im sie nie stanie oby trzymac się zboku.Jak ktos chce działac cos stworzyc tpo maj ago wd...Lub uwazja ,z e ma duzo czasu i głupoty wymysla .Do cholery z nimi.Moge tworzyc dla siębie.
Chce pomóc ale całe tp podrjscie sołtyski jest tak beznadziejne ,ze nie bęe sie narzucac ze swoja pomoca i pracami.Jak ktos chce bezinteresownie dziłąc to chociaz powini go szanowac .