Przedszkole...

Mam traumę, a owszem.
Nie dość, że byłam niejadek (serio, mogłam jeść NIC przez kilka dni pod rząd), to nie znosiłam leżakowania!
Do perfekcji opanowałam udawanie, że śpię.
Z dziećmi jakoś się dogadywałam, o dziwo.
Ale do momentu, kiedy przeprowadziliśmy się do innego miasta po śmierci taty. Od tego czasu jakoś niefajnie wspominam.
Na szczęście jestem już dorosła i nie muszę chodzić do przedszkola

Na wsi na wakacjach nigdy nie byłam... Żałuję, jak Was czytam
Afatima podziwiam gust kulinarny

Pomidory z cukrem i gruby kożuch!

PixieDixie pisze:I wiecie co jeszcze dobrze pamietam? Paczki z zagranicy!
Ooo, przypomniałaś mi!
Ja byłam tą szczęściarą, że miałam (i nadal mam) bliską rodzinę w USA

Co miesiąc wielka, kilkudziesięciokilogramowa paczka. Szał na osiedlu

Co do dzieci: mimo, że mam swoje dziecko, przeszkadzają mi takie rozwydrzone dzieciaki. Filip zawsze potrafił zachowywać się spokojnie i niegłośno. To chyba moja "wina", bo zwracałam mu uwagę, że np. ma nie stukać młotkiem, bo na dole pani mieszka i może chce odpocząć. Albo że mnie głowa boli, a jestem zmęczona i nie mam siły wstawić prania

Na pewno zdarzały się chwile (okropny z niego buntownik do dziś), że krzyczał, chcąc coś wymusić płaczem. Ale jakoś był - jak na dzieciaka - cichy.