Z piekła rodem. Mam pięcioro dzieci!

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Wto cze 07, 2016 19:36 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

Jutro z Małą do pani doktor. Znów zwymiotowała. Mimo podawania antybiotyku przez tydzień, nie jest lepiej. Znów się zacznie cały ten cholerny kołowrotek angażujący mnie fizycznie i psychicznie, który skończy się jednym - śmiercią. Mam dość.

Jako osoba, która miała już do czynienia z PNN, powinnam może czuć się mądrzejsza, pewniejsza, odporniejsza. Nieprawda. Czuję się tylko bardziej bezradna i świadoma bezsensowności podejmowanych wysiłków. Na samym początku choroby Neski miałam nawet chęć częstszego zaglądania na podforum PNN i dzielenia się wiedzą i doświadczeniem. Teraz uważam to za bezcelowe. PNN to śmierć. Nieunikniona. Kropka. A przecież nie będę nikomu odbierać z premedytacją tej resztki iluzorycznej nadziei...

Ja też mam nadzieję. Że to jakaś infekcja, na którą akurat Enroxil nie podziałał. Zrobimy posiew, zobaczymy co siedzi w Małej. Może ukradniemy dla niej (i dla mnie) jeszcze parę miesięcy. :(

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14676
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Wto cze 07, 2016 19:55 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

To prawda oczywista: śmierć jest nieunikniona dla każdego. Ale póki żyjemy, to czas jest nasz. Nie warto go marnować. Trzeba cieszyć się życiem i obecnością tych, których kochamy. Czasem optymalna pomoc polega na obecności, nawet jeśli nie jesteśmy wszechmocni. Trzymam kciuki za zdrówko Małej. :ok:

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Wto cze 07, 2016 21:25 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

Tak, masz rację - śmierć jest nieunikniona i wpisana w życie. Tyle, że byłoby miło, gdyby moja druga kotka nie przechodziła nagłego kryzysu zaraz po śmierci poprzedniej i to z tej samej przyczyny. :( Serio, jestem po prostu koszmarnie zmęczona i zniechęcona (o moim finansowym byciu w czarnej dupie to nawet nie wspomnę)... Z Małą było dobrze przez prawie rok. I nagle, w tydzień po śmierci Neski, następuje kryzys. Nie mam na to wyjaśnienia poza złośliwością losu, gdybym wierzyła w jakąś jego intencjonalną złośliwość. :(

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14676
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Wto cze 07, 2016 21:35 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

I tak sobie myślę - nawet rak jest lepszy niż to cholerne PNN. Bo zawsze można liczyć na to, że chemia zadziała, że nastąpi remisja. A PNN to wyrok. To czekanie i słuchanie jak tyka bomba z opóźnionym zapłonem. To ułuda dobrych dni i rozpacz, gdy następują nieuniknione kryzysy, skutkujące coraz gorszymi wynikami i coraz gorszym samopoczuciem. Z perspektywy czasu mam żal do tych wszystkich ludzi, którzy pisali optymistycznie o PNN, że "można to leczyć", że " da się kontrolować", że "medycyna weterynaryjna poszła naprzód". To dawanie fałszywej nadziei.

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14676
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Wto cze 07, 2016 21:53 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

Możliwe, że pod wpływem stresu Mała wydzieliła litr kortyzolu, który obniżył jej odporność.
Nie ma dobrej choroby na umieranie. Nie ma też wyboru. Jest to, co jest.
Rozumiem, że jesteś wyczerpana i fizycznie i psychicznie i finansowo. Jak choruje i umiera bliska osoba, to tak jest.
Też przez to przechodziłam. Ale nie wybrałabym dla mojego Maurycego choroby nowotworowej i związanego z nią cierpienia. u ludzi niewydolność nerek nie boli, po prostu stają się coraz słabsi z powodu zatrucia produktami przemiany materii. Ale u ludzi jest możliwość dializ, albo przeszczepu nerki. A u kota kiepsko z tym.
Żadna choroba nie jest dobra na tyle, żeby za naszą zgodą umierała na nią osoba, którą kochamy.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Wto cze 07, 2016 22:04 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

Gdyby Mała była blisko z Nescą, to pewnie wiązałabym to pogorszenie się jej stanu ze stresem, ale ona raczej zawsze była z boku stada. Związana chyba najbardziej ze mną. Choć kto wie...

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14676
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Wto cze 07, 2016 22:06 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

To też może się stresować ze względu na Twój stan. Ona wie, o czym myślisz, odczuwa Twoje emocje.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Śro cze 08, 2016 7:27 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

Koty sa niezwykle empatyczne. Szara odchorowywala wszystkie moje doły. Mala zwiazana z Toba mogla zareagowac na Twoj dol.

To nieprawda ze PNN jest wyrokiem, no powiedzmy, ze takim samy odroczonym jak wszystko inne. Przez jakis czas sie kryzysy zwycieza i to jest czas bezcenny. Kiedy sie nie zwyciezy to boli, ale kazdy dobry czas wywalczony od losu jest wazny.

Na razie jestes w zalobie i nastroj masz depresyjny, wiec wszystko widzisz w czarnych kolorach, ale to nie jest normalne spojrzenie, z czasem Ci sie zmieni, choc domyslam sie, ze w tej chwili brzmi to co najmniej smiesznie dla Ciebie. Bylam w tej czarnej dupie, wiec wiem, co pisze...

Za zdrowie kociłki!
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88585
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Śro cze 08, 2016 9:14 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

aniaposz pisze:Jutro z Małą do pani doktor. Znów zwymiotowała. Mimo podawania antybiotyku przez tydzień, nie jest lepiej. Znów się zacznie cały ten cholerny kołowrotek angażujący mnie fizycznie i psychicznie, który skończy się jednym - śmiercią. Mam dość.

Jako osoba, która miała już do czynienia z PNN, powinnam może czuć się mądrzejsza, pewniejsza, odporniejsza. Nieprawda. Czuję się tylko bardziej bezradna i świadoma bezsensowności podejmowanych wysiłków. Na samym początku choroby Neski miałam nawet chęć częstszego zaglądania na podforum PNN i dzielenia się wiedzą i doświadczeniem. Teraz uważam to za bezcelowe. PNN to śmierć. Nieunikniona. Kropka. A przecież nie będę nikomu odbierać z premedytacją tej resztki iluzorycznej nadziei...

Ja też mam nadzieję. Że to jakaś infekcja, na którą akurat Enroxil nie podziałał. Zrobimy posiew, zobaczymy co siedzi w Małej. Może ukradniemy dla niej (i dla mnie) jeszcze parę miesięcy. :(

Czy Mała ma zdiagnozowaną PNN?
I właściwie na co dostała antybiotyk?
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Śro cze 08, 2016 9:34 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

Mój post z lutego 2015:
Wzięłam na kontrolę moją Małą. Strachulec z niej okropny, ale pomyślałam, że jednak badanie krwi by się przydało. Mała zachowuje się normalnie, je, bawi się. Ostatnio wydawało mi się, że ciut schudła, ale nie dramatycznie; zawsze była drobna. Traktowałam te badania jako profilaktycznie i niczego złego się nie spodziewałam.

Wyszło:
kreatynina 4,3
mocznik 159

Dziś byłam z nią na usg. W nerkach kamienie szczwianowe. I oczywiście nerki już zmienione strukturalnie. Mała ma 4,5 roku.


I z kwietnia:
Aktualizacja. U Małej okazało się, że jest dodatkowo infekcja. :? W posiewie wyszły bakterie Staphylococcus felis 10^5. Dostała na dwa tygodnie Enroxil, po tym czasie posiew wyszedł jałowy. Miało to natychmiast odbicie w wynikach. Kreatynina spadła do 3,2, mocznik do 144. W tej chwili jest na famidynie, urosepcie i asparginie. Ma bardzo dobry apetyt i humor. Za jakiś czas będziemy robić kontrolne badanie moczu.


Od tamtego czasu, czyli ponad rok, było bardzo dobrze - zarówno, jeśli chodzi o apetyt, jak i humor, choć w kontrolnych badaniach w listopadzie wyszła krea: 5,2 i mocznik: 157. Wszystko inne w normie lub prawie w normie. Ciut zbyt niski potas (który suplementujemy) i za wysoki wapń. Właściwie wszystko niemal tak, jak u Neski, gdy było z nią w miarę ok. :(

Enroxil dostała więc na ewentualną infekcję, którą - jako jedyną - można z sukcesem leczyć w tej cholernej chorobie. Mała jest kotem, od którego za nic w świecie nie uda mi się złapać moczu na posiew, ja nawet nie wiem kiedy ona sika. :( A jak ją kiedyś przyuważyłam, to wyskoczyła z kuwety jak oparzona. Jedyną opcją jest więc jazda taksówką na drugi koniec Wawy i pobranie moczu wprost z pęcherza, czego chciałyśmy uniknąć, no ale chyba się nie da. :(

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14676
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Śro cze 08, 2016 10:00 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

zuza pisze:To nieprawda ze PNN jest wyrokiem, no powiedzmy, ze takim samy odroczonym jak wszystko inne. Przez jakis czas sie kryzysy zwycieza i to jest czas bezcenny. Kiedy sie nie zwyciezy to boli, ale kazdy dobry czas wywalczony od losu jest wazny.

Problem w tym, że - choć to wszystko wiem i rozumiem - nie jestem w stanie takiego podejścia zastosować we własnym życiu. Naprawdę zawsze zazdrościłam ludziom, którzy potrafili być pogodni mimo przeciwności, godzić się z nieuniknionym, cieszyć wspólnym czasem, gdy było wiadomo, że ten czas za chwilę się skończy. Nie umiem tak i to też jest moje przekleństwo.

W mojej ocenie PNN kotów (czy w ogóle zwierząt) jest jedną z gorszych i bardziej perfidnych chorób. Wiadomo, że zwierząt się nie dializuje, wiadomo, że nie robi się przeszczepów, wiadomo więc od samego początku, że ta choroba skończy się śmiercią. Nefrony ulegają sukcesywnemu nieodwracalnemu uszkodzeniu, choćby stawać na głowie. Po prostu nie da się leczyć PNN. :(

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14676
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Czw cze 09, 2016 10:41 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

Leczenie PNN jest cierpliwym kradnięciem cennego czasu. Niektórym ta sztuka udaje się przez kilka lat i wychodzi z tego całkiem przyzwoite życie. Z ograniczeniami i strachem oczywiście, ale razem z kotem i furą miłości. Tak, to cykający zegar, odroczony wyrok, albo siedzenie na bombie. Bywa lepiej lub gorzej. Ale mój Maurycy był wart mojego cierpienia i każdej wylanej łzy. Masz Małą, która nie jest w najlepszej formie. Musisz się jakoś ogarnąć, bo Twój stan jej może szkodzić. Skoncentruj się na niej, póki ją masz. Bo koty żyją krócej od nas. Trzeba korzystać z ich bliskości, póki można. Broń siebie przed rozpaczą, dla dobra Małej.

Miłego dnia Aniu Ci życzę. Mimo wszystko. Trzymaj się. :201461

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Nie cze 12, 2016 17:17 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

U Małej jest zaostrzenie w związku z infekcją. Escherichia coli, czyli moja stara znajoma z czasów Neski. :? 10^5. Oporna niemal na wszystko. Prócz cefowecyny. Podałam convenię.

Wyniki krwi oczywiście fatalne, jak to zawsze bywa przy tego typu zaostrzeniach: mocznik 360, krea 10.

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14676
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Czw cze 16, 2016 13:25 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

Ktoś się może orientuje czy zdarza się, że antybiotyk, który wg antybiogramu powinien działać, jednak nie działa? I jaki jest tego mechanizm? Mam wrażenie, że ta convenia jej wcale nie pomaga. Trafiony antybiotyk stawiał zawsze moje koty na nogi dosłownie w ciągu dnia-dwóch.

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14676
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Wto cze 21, 2016 13:58 Re: Z piekła rodem. Dziennik żałobny

Jak Mała się czuje? Jest reakcja na antybiotyk?
Antybiogram to nie jest super dokładne badanie, w cięższych przypadkach robi się dodatkowe badania, określa się np. MIC.
"Akceptacja śmierci i protest przeciw niej: dwie nieusuwalne strony naszego życia." (L.Kołakowski)

fili

 
Posty: 3175
Od: Pon paź 10, 2005 10:14
Lokalizacja: Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], misiulka, sebans i 86 gości