Mój post z lutego 2015:
Wzięłam na kontrolę moją Małą. Strachulec z niej okropny, ale pomyślałam, że jednak badanie krwi by się przydało. Mała zachowuje się normalnie, je, bawi się. Ostatnio wydawało mi się, że ciut schudła, ale nie dramatycznie; zawsze była drobna. Traktowałam te badania jako profilaktycznie i niczego złego się nie spodziewałam.
Wyszło:
kreatynina 4,3
mocznik 159
Dziś byłam z nią na usg. W nerkach kamienie szczwianowe. I oczywiście nerki już zmienione strukturalnie. Mała ma 4,5 roku.
I z kwietnia:
Aktualizacja. U Małej okazało się, że jest dodatkowo infekcja.

W posiewie wyszły bakterie Staphylococcus felis 10^5. Dostała na dwa tygodnie Enroxil, po tym czasie posiew wyszedł jałowy. Miało to natychmiast odbicie w wynikach. Kreatynina spadła do 3,2, mocznik do 144. W tej chwili jest na famidynie, urosepcie i asparginie. Ma bardzo dobry apetyt i humor. Za jakiś czas będziemy robić kontrolne badanie moczu.
Od tamtego czasu, czyli ponad rok, było bardzo dobrze - zarówno, jeśli chodzi o apetyt, jak i humor, choć w kontrolnych badaniach w listopadzie wyszła krea: 5,2 i mocznik: 157. Wszystko inne w normie lub prawie w normie. Ciut zbyt niski potas (który suplementujemy) i za wysoki wapń. Właściwie wszystko niemal tak, jak u Neski, gdy było z nią w miarę ok.

Enroxil dostała więc na ewentualną infekcję, którą - jako jedyną - można z sukcesem leczyć w tej cholernej chorobie. Mała jest kotem, od którego za nic w świecie nie uda mi się złapać moczu na posiew, ja nawet nie wiem kiedy ona sika.

A jak ją kiedyś przyuważyłam, to wyskoczyła z kuwety jak oparzona. Jedyną opcją jest więc jazda taksówką na drugi koniec Wawy i pobranie moczu wprost z pęcherza, czego chciałyśmy uniknąć, no ale chyba się nie da.
