Luneczek jest baaaardzo biedny

Kuli sie gdy podchodze do niego, ucieka pod lozko na najlzejszy halas a juz otwieranie szafy, gdzie jest m.in transporter wywoluje rozpaczliwa panike
Jest zmeczony, dzisiaj dzien caly spi, nawet rano nie chcial ruszyc dobrego jedzonka- Schmusy na ktore sie wczesniej rzucal
Myslalysmy ze musi czuc sie bardzo zle, zwlaszcza ze chowal sie i wygladal kiepsciutko... Musialam jednak wybrac sie do weta z Twiggy. Marta mowi ze kiedy wyszlam Lunek uspokoil sie, wyciszyl, zaczal jesc, chodzic... Teraz jestem juz w domu i nadal jest w miare ozywiony.
Bidulek juz kojarzy moje niepojscie do szkoly z czyms strasznym
Czekamy na wyniki krwi, pluczemy kroplowkami i Furosemidem mocznik oraz wapn, bedziemy tez robic po kolei rozne badania, zeby wykluczac poszczegolne, mniej lub bardziej powazne ewentualne przyczyny.
Na szczescie czesc to oznaczenia z moczu wiec juz niestresujace...
Dzisiaj jeszcze postaram sie spisac wszystko i wyslac maila do lekarki, z ktora chce Lunka konsultowac. Mialam do niej jechac ale chyba jeszcze troche poczekam- nie mam serca Lunka znow gdzies wiezc...
