Ech, intensywny weekend to był.
W sobotę rano pojechaliśmy do Enia. Wróciliśmy w niedzielę po południu. Tosia została sama.
Prawie się poryczałam, jak wyjeżdżałam, a u Enia cały czas o niej myślałam.
Wróciłam z ulgą.
W mieszkaniu czysto, spokojnie. Mokre zjedzone, suchego połowę zjadła, wody całej nie wypiła (zostawiłam jej w dwóch miejscach - drugiej miski w ogóle nie ruszyła, w pierwszej zostało trochę wody). Tosia jak zwykle na swoim miejscu - pod łóżkiem w pokoju syna.
Na początku nie chciała wyjść. Jak już wyszła, była nieco bardziej płochliwa, niż zwykle.
Później poszliśmy na działkę wypić piwko

, a jak wróciliśmy - zastaliśmy kota miziaka-gadułę

No nie dała mi pograć w Candy Crash Saga!

Musiałam jedną ręką grać, drugą drapałam po główce

Szok! Wskakiwała, ocierała się o nogi stołu, o kanapę.
Bo o mnie jeszcze nigdy się nie otarła.
Ale raz strzeliła baranka!
Dzisiaj rano też mnie molestowała o głaski
A Enio... Zmienił się. Strasznie schudł, macając go, można się uczyć układu kostnego kota... i zrobił się tak nachalny z głaskaniem, że szok... Mruczał przy tym tak głośno, że rano to mnie obudził. Robi się już stary, a w dodatku ma tę białaczkę. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz go zobaczę...
Nagrałam film z mruczeniem i mam kilka fotek, postaram się wrzucić - pewnie nie dziś, ale może jakoś tak, jak będzie chwilka czasu.
Miałam niezłą odmianę - spłoszona Tosia i nachalny Enio

Kiedy koło niego przechodziłam, wyciągał łapkę, tak do góry, jakby chciał piątkę przybić, prosząc mnie o głaski i masaż karku

Dziwnie trochę. Miło, ale... On taki nie był.
Martwię się.
Mój brzuch zupełnie w porządku, zapalenie pęcherza powooooli się leczy.
Jem już też prawie normalnie, nawet piwo wypiję wieczorem. Jest ok.
Jutro lekarz....
Moli droga, miewam się całkiem nieźle. Wiesz, zostawili mnie samą na pastwę losu... Tęskniłam, bałam się. Dobrze, że mam swoje cztery kąty i wszystko, czego potrzebuję, bo bym oszalała 
I aż zdziwiłam się sama sobą, że kiedy wrócili, to tak tęskniłam. Głuptas ze mnie. Zamiast się wkurzyć i strzelić fochem, nie mogłam się opanować i dawałam się głaskać!
A Tobie, moja droga, to współczuję. Zwariowałabym z jakimś smarkiem w domu
Pozdrawiam, teraz już spokojna AntoninaKatS pisze:Specjalisci są, nazywają się geriatrzy
Aaa, no tak
