"A co cierpiących ludzi może uratować? Jedynie sztuka, tylko sztuka, wierzcie w nią!" (Władimir Wysocki, Tatuaż, tłum. Wojciech Młynarski)
To doświadczenie jest dla mnie tak nowe, tak kompletnie nie mam żadnych punktów odniesienia, że zaskakują mnie moje własne reakcje. Są... inne niż przypuszczałam, zanim to się stało. W ostatnich dwóch-trzech tygodniach, gdy wiedziałam już, że będę musiała wkrótce się z nią pożegnać, non-stop płakałam. Co było tym bardziej wyczerpujące, że wciąż gdzieś tam kołatała się resztka nadziei i żyłam wg jakiejś koszmarnej sinusoidy, dryfując od żalu, gniewu i rezygnacji do irracjonalnej wiary w cud. Ale to chyba wtedy wypłakałam większość łez, wtedy przyjęłam impet największej rozpaczy. Bardzo się bałam, że po jej śmierci utonę w żałobie i depresji tak wielkiej, że ciężko mi będzie podnieść się rano z łóżka, że będę musiała wspomagać się psychotropami. A tymczasem czuję, że mój mózg broni się sam - mam w głowie jakby zasłonę, mgłę poprzez którą patrzę na rzeczywistość. Gdybym miała sklasyfikować jakoś tę zasłonę w ramach puli mechanizmów obronnych, byłoby to chyba tłumienie. Zaraz po jej śmierci, życzyłam sobie specjalnego guzika w mózgu do wyłączania wspomnień. Wygląda na to, że ten guzik istnieje i uaktywnił się samoczynnie.
Dodatkowo, jak zwykle w ciężkich dla mnie okresach, pomaga kultura i sztuka. Wczoraj zmusiłam się do obejrzenia filmu "Moje córki krowy" i okazał się dla mnie sporym zaskoczeniem in plus, a poza tym - fabularnie - zawierał paralele do mojej obecnej sytuacji i był jakoś... pocieszający. Muzyka Piotra Bukartyka. Moje własne niedoskonałe próby przekuwania emocji i odczuć w słowa. Wszystko to pozwala mi odgrodzić się od wspomnień. Nie bez znaczenia jest również to, o czym pisze autorka na jednej z najlepszych stron poświęconych PNN u kotów:
http://www.felinecrf.org w dziale nt. radzenia sobie z żałobą:
One taboo subject is feeling a sense of relief after your cat has died. This is actually normal when you have been caring for a terminally ill patient. If you analyse your feelings, you will probably find that you are not feeling relief that your cat has died; rather, you are feeling relief that the CKD is gone, that you are able to climb off the emotional rollercoaster. There is no shame in that.
If you do feel this way, try not to feel guilty: rather, focus on all the care you gave your cat and remember that your cat would never reproach you for carrying on with your life after he or she is gone. You have carried the responsibility for your cat's life daily for however long, and it is stressful.
Być może również właśnie z tego powodu potrafiłam znów coś obejrzeć, czegoś posłuchać. W ostatnich tygodniach jej życia, nie było o tym mowy, tak byłam emocjonalnie roztrzęsiona, niezdolna skupić się na niczym. Gdy nic już nie mogę zrobić, niczego odwrócić, jest... nie, nie łatwiej, ale... spokojniej...?