Z piekła rodem. Mam pięcioro dzieci!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 19, 2016 16:18 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Wzięłabyś ją, wiedząc o tym "później". Dla jej dobra, dla jej szczęścia, po to, żeby ona czuła Twoją miłość, bo nikt nie kochałby jej bardziej niż Ty. Bo wiesz, że lepszego życia nie mogła mieć.
Trzymaj się. Jak beznadziejnie by to nie brzmiało.
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

Post » Czw maja 19, 2016 16:29 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Dziękuję, Agnesko. Problem w tym, że mam sobie tyle do zarzucenia! Że się z nią niedostatecznie często bawiłam, że musiałam gdzieś wyjść, gdy ona właśnie siedziała mi na kolanach lub na piersiach, że przez półtora roku mało czasu z nią spędzałam z powodów osobistych. Że mogłam więcej, lepiej, bliżej. Że ją jakoś zawiodłam. Że może gdybym kiedyś w porę sprawdziła mocz i wykryła infekcję, to ta infekcja nie zaatakowałaby nerek i ona teraz byłaby zdrowa. :(

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14654
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Czw maja 19, 2016 23:54 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Ania, człowiek zawsze ma takie myśli.
Wyjeżdżałam do Włoch i rano czyściliśmy villa Draculia, a Dracul siedział mi na kolanach i głaskany mruczał wielkim mruczeniem, szczęśliwy, bardzo był niezadowolony, że go w końcu odłożyłam. I pojechaliśmy, później skróciłam urlop, żeby do niego wrócić. Walczyliśmy jeszcze prawie dwa tygodnie, ale niestety odszedł. I już nie zamruczał, ani razu. 14 maja minęło 6 lat, a ja nie mogę sobie darować, że wyjechałam, że może on już zaczął umierać, a ja tego nie zauważyłam. A najgorsze jest to wspomnienie o jego ostatnim mruczeniu...
I nie można tak myśleć, bo to nie ma sensu. Trzeba myśleć o tym, że mimo popełnionych błędów żył szczęśliwym kocim życiem, jak Twoja koteczka. Rozdrapywanie powoduje tylko to, że znajduję kolejne popełnione błędy, kolejne niedopatrzenia itp, a to przecież nic już nie zmieni i nawet nie ustrzeże przed kolejnymi takimi koszmarami. Trzeba myśleć o tych miłych chwilach, a jak się nie da, to jak Scarlett trzeba sobie powiedzieć - pomyślę o tym jutro i jutro, i jutro. Aż w końcu przychodzi dzień, gdy można o tym już myśleć normalnie
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 20, 2016 23:41 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Casica, z klawiatury mi zdjęłaś te przemyślenia :(
Mojego Borysa nie ma już ponad 1,5 roku. A boli tak samo, jak wtedy.
I najgorzej, jak sobie człowiek zaczyna analizować i przypominać, co można było zrobić lepiej, co zaniedbałam, czego nie zauważyłam, co powinnam była...
Jak Borys umierał, to pisałam to samo: że czuję się, jakby mi wyrwano serce. I ta dziura została. I żal do siebie. U mnie największy, że nie oszczędziłam mu ostatniego tygodnia życia. Bo powinnam była. I najbardziej mnie prześladuje to, że go bolało, mimo leków. Że ciągle miałam nadzieję, że się poprawi i ukradniemy jeszcze parę dni. Bo też nie miałam doświadczenia.
Byłam umówiona z wetką, miała przyjechać uśpić Borysa. Coś jej wypadło, przełożyłyśmy to o jeden dzień. Wieczorem mu opowiadałam, że przyjedzie ciocia doktor, że mu pomoże, że już będzie mógł odpocząć. A on patrzył i mruczał, ale w oczach miał wypisane, że źle się czuje, że już nie chce walki, ma dość. Dostał leki, żeby nie bolało. I umarł w nocy. Myślę, że częściowo zrobił to dla mnie, żebym nie musiała podejmować tej ostatniej decyzji.

Po odejściu Borysa wiem już, że nie pozwolę, żeby kolejny kochany zwierzak z powodu mojego strachu i żalu czekał tak długo na pomoc w przejściu przez TM. Zawiodłam Borysa i mam do siebie wielki żal z tego powodu.
Jeszcze nie potrafię oglądać jego zdjęć bez łez. Ale mam nadzieję, że taki czas przyjdzie.


Ściskam Cię bardzo mocno, Ania...
Trudny czas przed Wami. Dużo ciepłych myśli przesyłam.

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39532
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Sob maja 21, 2016 10:31 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Najgorsze jest to, że ja to wszystko nawet wiem - na poziomie racjonalnym. Ale to niewiele pomaga, bo pierwsze skrzypce grają emocje. Wiem, że nie cofnę czasu, wiem, że Nesca miała u mnie najlepszy dom pod słońcem, dałam jej całą moją szaleńczą miłość kociego nowicjusza. Potem przybył Ramzes i miałam okropne wyrzuty sumienia, bo Nesca niezbyt dobrze z początku przyjęła jego przyjście. Jeszcze później było mi smutno, bo zaczęła bawić się z Ramzesem zamiast tylko ze mną. :) Z perspektywy czasu tamte moje rozterki początkującego kociarza wydają mi się głupiutkie i takie nieistotne... :( I dużo bym dała, żeby znów tylko takie "problemy" mnie zajmowały.

Bardzo boję się podjąć decyzję o eutanazji. Choćby dlatego, że gdybym posłuchała wetów dwa lata temu (a ona wtedy wyglądała o wiele gorzej niż teraz - o wiele chudsza, słabiutka, odwodniona i z okropną suchą sierścią), powinnam była uśpić ją wtedy. Potem wychodziła z paru pomniejszych kryzysów, a pod koniec zeszłego roku wyglądała, zachowywała się i miała apetyt niemal jak zdrowy kot. :( Boję się, że zrobię coś nieodwracalnego, a potem będę tego żałować. Podałam jej przedwczoraj aranesp, muszę wiedzieć czy zadziała. Nie chcę, nie umiem jej zabić, gdy jeszcze dziś w nocy przyszła do mnie na poduszkę, przytuliła się do szyi i pomruczała przez chwilę. :(

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14654
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Sob maja 21, 2016 10:39 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Ania, to są normalne rozterki. Nikomu nie udało się ich uniknąć. To zawsze jest dylemat i nie ma inaczej :(
Tak się pisze - będziesz wiedziała. Nie wiem, nie sądzę, wątpliwości sa zawsze.
Dopóki kotka chce, dopóki reaguje - gdy jeszcze dziś w nocy przyszła do mnie na chwilę na poduszkę, przytuliła się do szyi i pomruczała przez chwilę.
, niech żyje. Gdy przestanie jeść, gdy stanie się apatyczna, będzie wiadomo, że nadchodzi ten czas :( Bo chodzi o to, żeby miała ten koci komfort i dopóki go ma, dopóty warto się starać.

edit: jedyne co mogę poradzić i co zawsze starałam sie zrobić, to poprosić weta, żeby przyszedł do domu. I tak nasze zwierzeta usypiały głaskane, pozbawione tego stresu ostatniego wynoszenia z domu :( Nie zawsze się to udaje, ale warto postarać się o te ostatnie chwile w komforcie :cry:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob maja 21, 2016 12:16 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Ania - dopoki przychodzi i nie walczy o kazdy oddech, nie cierpi bez szans na wyjscie z tego, to przeciez wiadomo, ze jej nie uspisz.
Moja Molly sie poddala, chowala sie, nie chciala miec ze mna do czynienia, co z tego, ze wygladala neizle, jak lapala kazdy oddech z trudnoscia, nie byla niczym zainteresowana, nie jadla, nie pila i miala calkiem biale sluzowki... Wiedzialam.

Skoro Nenia wyszla z podobnego kryzysu to moze i teraz sie uda. Nie ma co tracic nadziei. Za jej zdrowko trzymam! Niech Toba jeszcze porzadzi :)
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88351
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Sob maja 21, 2016 13:03 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Kasiu - otóż to, właśnie tak sobie myślę, że jakby co, to będę chciała, żeby to się odbyło w domu. Za każdym razem, gdy jechałam z nią do weta (a ona nigdy nie przepadała za wyjazdami), obiecywałam jej i sobie, że wrócimy, że nigdy nie będzie to droga w jedną stronę. Ona zawsze tak wyczekiwała powrotu, w samochodzie - miałam wrażenie - poznawała już nasze okolice, bo się ożywiała, gdy wjeżdżałyśmy na osiedle. Co wydawało mi się niemożliwością, a jednak.

Zuza - dzięki za Twoje kciuki! Chociaż zdrowy rozum i wszelka dostępna wiedza podpowiadają mi, że to jednak zupełnie nie to samo, co dwa lata temu. Wtedy wystarczył dobrze dobrany antybiotyk, teraz to chyba po prostu już schyłkowa faza PNN. :( Choć rzeczywiście indolencja większości wetów (nawet polecanych) jest przerażająca; wtedy naprawdę byłam o krok od ostatecznej decyzji, a wystarczyły dwie dawki antybiotyku, by kot "zmartwychwstał".

BTW - ona nie je sama już od grudnia. :( Karmię ją. Ale brak apetytu sam w sobie też nie jest dla mnie wskazaniem do eutanazji. Przez te dwa lata Nesca miała lepsze i gorsze okresy. Na początku 2015 r. miała nagłą zwyżkę wyników nerkowych, straciła apetyt. Karmiłam ją, leczyłam antybiotykami, potem neofuraginą przez parę miesięcy, bo wciąż coś wychodziło w posiewie. Rezultat? Lato i jesień 2015 to niemal zdrowy kot, aż nabrałam irracjonalnego przekonania, że tak będzie zawsze... I nagle w grudniu nastąpiło załamanie. Wyszły problemy z sercem, potem jakaś okropna infekcja (46 tys. leukocytów), która jednak ładnie dała się zbić kolejnym antybiotykiem. Nesca znów zaczęła sama jeść, niedużo, ale jednak. Niemniej od tamtego czasu następowały górki i dołki, raz lepiej, raz gorzej, ale mimo braku apetytu, zachowywała się nieźle, chodziła na balkon, mruczała mi na piersiach, witała mnie przy drzwiach, wskakiwała na blat w kuchni. I właśnie dlatego, że to wszystko jest tak skomplikowane, tak niejednoznaczne, tak się potrafi zmieniać w czasie - tak trudno mi podjąć decyzję o eutanazji.

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14654
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Sob maja 21, 2016 13:20 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

A przy tym wszystkim naprawdę chcę wierzyć, że będę wiedziała czy i kiedy... A jednak... nie potrafiąc zdecydować się na uśpienie jej, robię co mogę (daję jej jeszcze antybiotyk, bo i tak nie zaszkodzi jej bardziej niż śmierć, daję jej Ipakitine, daję jakiś specyfik, który teoretycznie zbija mocznik, czekam na działanie aranespu), ale mam wrażenie, że stamtąd gdzie jest, już nic jej nie wyciągnie. Dryfuję od rozpaczy po jakąś szaleńczą idiotyczną nadzieję, że stanie się cud, a za chwilę niemal pragnę jej śmierci, żeby wszystko się już skończyło i żebym mogła opłakiwać ją już naprawdę. Żeby prawdziwa żałoba się zaczęła i skończyła... może kiedyś... Bo teraz jestem zawieszona pomiędzy, obie jesteśmy. I to jest, poza wszystkim, tak straszliwie wyczerpujące psychicznie i fizycznie.

I jeszcze do tego mam wyrzuty sumienia względem moich pozostałych kotów, a zwłaszcza chłopaków - Ramzesa i Łaciatka, których interesuje tylko jedzenie i zabawa. :( Łaciatek przychodzi mi na kolana, a ja się irytuję, że to nie Nesca.

Oczywiście karmię je, głaszczę, całuję, ale ... jakoś machinalnie, bez tej wielkiej dozy czułości, jaką w tej chwili obdarzam Nescę, gdy jej dotykam. I czuję się winna, bo przecież to dobrze, że chłopaki są zdrowe i wesołe, powinnam się cieszyć.

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14654
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Sob maja 21, 2016 15:17 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Kochana, ja Wolina (go akurat raczysko zżerało w szczęce, znalazło ujście w guzu uciskającym przełyk) faszerowaliśmy lekami, żeby żył jak najdłużej. Wolina nie ma już nami 7 miesięcy, a teraz tylko mam do zarzucenia sobie to, że nie zdecydowałam się na eutanazję - rozumiesz? Walczyłam o swoje dobre samopoczucie, a nie o to, żeby ulżyć schorowanemu zwierzakowi... O eutanazji myślałam (nie odrzuciłam tej myśli), ale cały czas miałam w głowie: to jeszcze nie ten moment. Dzień przed odejściem za TM Wolin pochlipał rosół, który mu ugotowałam, położył mi się na kolanach, zwinął w kuleczkę i słodko spał - w głowę sobie wkręcałam, że jest lepiej, ale teraz wiem, że on się po prostu żegnał. Nie namawiam Cię do niczego, ale spójrz oczami zwierzaka.

AMMBER

 
Posty: 8
Od: Wto sty 20, 2015 12:18

Post » Sob maja 21, 2016 17:15 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Ech, to miotanie sie pomiedzy nadzieja a rezygnacja, zawieszenie znam az za dobrze z ostatniego okresu z Molly. Ale tego ostatniego dnia wiedzialam :(
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88351
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Sob maja 21, 2016 20:19 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Nawet nie wiedziałam, że Twoja Molly odeszła. :( To się musiało stać jakoś ostatnio...? Bardzo mi przykro. Świat jest beznadziejnie urządzony...

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14654
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Sob maja 21, 2016 20:30 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Dziekuje. W srode musialam ja uspic :( Juz we wtorek wiedzialam, ze jest gorzej, a w srode bylo beznadziejnie :(
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88351
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Wto maja 24, 2016 18:36 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Umarła. Jest mi źle, bardzo źle, ale czuję się na razie odrętwiała z bólu. Alkohol też trochę znieczula. Bardzo się boję co będzie, gdy cała rzeczywistość bez niej uderzy we mnie ze zdwojoną siłą jutro, pojutrze i później. Zawsze podziwiałam i zazdrościłam wszystkim osobom na tym forum, które jakoś sobie ze śmiercią swoich kotów radziły. Mnie zabiją wspomnienia. Nie potrafię tych wspomnień przywoływać w przyjemnym kontekście. One są potwornie bolesne, bo należą do przeszłości. Chciałabym mieć jakiś guzik w mózgu, by je wyłączyć.

Jeśli mogę o coś prosić - nie wstawiajcie wirtualnych świeczek. Nie będę mogła znieść ich widoku... :(

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14654
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Wto maja 24, 2016 18:38 Re: Z piekła rodem. 12 lat z moją Nenią...

Jest mi bardzo, bardzo przykro. I oczywiście rozumiem Cię bo też przez to przechodziłam

Ania, jeśli tak bardzo boli, nie wspominaj. Pamiętaj - pomyślisz o tym jutro... aż wspomnienia staną się inne.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 115 gości