Ja sobie to mielone "wdrukowałam" nawet bez Larousse'a. Ale mój pierwszy kot, tak samo jak pies, nie były moimi pierwszymi, były pierwszymi "samodzielnymi". I zawsze się kroiło i kotom, i psom. No i sobie wbilam do glowy, że koty mielongo nie lubią

I faktycznie, Dracul i Puti nie tykały, strajkowały, mowy nie było.
Ale tak sobie myślę, że moje domowe "grube" sitko, takie do steków, jest jednak drobniejsze niż takie u rzeźnika. W efekcie mięso nie jest kleistą pulpą, ma wyraźne i osobne frakcje. Może w tym tkwi tajemnica naszego obecnego sukcesu? Jakoś przywykłam, w moim domu rodzinnym, zależnie od zakupów, dwa lub trzy razy w tygodniu odbywało się wielkie krojenie i dzielenie na porcje. Mama, pozostając wierna tradycyjnym rytuałom też tak kroi - zwłaszcza dla piwnicznych. I co ma wdrukowane?

No oczywiście! Koty nie lubią mielonego
Intrygują mnie nożyczki i krojenie nimi
