Gdyby nie to, że do pomocy przyszła Ola - nadal siedziałabym w kociarni i namawiała Fiołka na połknięcie leku. A tak - już siedzę w domu, a Fiołek rozkoszuje się swoim psychotropem

Podsumowując:
Hania została u siebie, bo bardzo się zestresowała otwartymi drzwiami i towarzystwem, które od razu do niej wbiegło, pogrzebało w kuwecie, obwąchało miski. Zjadła odrobinę mokrego przy mnie, za to cała miska po suchym była pusta. Futerko ma ładne, brzuszek też jej się zaokrąglił i piękna jest niemożebnie, tylko strasznie syczy na człowieka. I na koty.
Brunia miała trzy kupy w kuwecie, z czego dwie pięknie uformowane. Do tego stopnia zachwyciły swym kształtem Olę, że przyniosła mi do pokazania i obie się zachwycałyśmy

Za to kicia - ta dam - dostała ruję i tańczyła przed Ptysiem, który tylko wzdychał sobie pod nosem na te amory. Bruni zatem podajemy proverę w dniach - nie pamiętam jakich, bo to Ola uzgodniła z Anetką, która to uzgodniła z wetem, ale wszystko jest rozpisane na tablicy
Agatka smutna, jakoś tak nie miała apetytu i okupywała koszyk na wysokościach. Strasznie mi przykro, że nikt nie chce dać szansy tej kici

Figa jest prześliczna, te jej minki są super. Apetyt miała, ciekawska była, trochę powarczała, no i bardzo nie lubi, jak Dukat ją zaczepia do zabawy.
Bardzo.Ptyś miał sex kino z Brunią w roli głównej, za to nie miał pasztecików i za bardzo nic innego nie chciał jeść. Coraz fajniejszy się robi, czochrał się na podłodze i nawet tak bardzo nie uciekał przed nami.
Dukacik zaczepialski, nienażarty, miły i już bardzo mu się nudzi. Fajnie, że jest jakiś dom na horyzoncie.
Alinka bezproblemowa, siedziała cały dyżur w oknie i oddychała świeżym powietrzem. W szpitaliku nie dość, że jedzie Miśkiem, to jeszcze ten żwir sam w sobie wali kocim moczem i naprawdę jest nie do zniesienia. Zostawiłyśmy tam uchylone okno, bo ma nie być burzy, a im się tam przyda wentylacja. Włączyłam też na czas dyżuru lampę przepływową, żeby chociaż trochę tych grzybowych zarodników się wybiło.
Misia cudna, apetyt dopisuje, jeszcze ją Ola spryskała przeciwgrzybem, niestety kupy przy nas nie było

Miś ma wielkie jaja. Naprawdę ogromne. Dał sobie wlać płyn tylko w lewe ucho, później pałał rządzą mordu i łypał na mnie z miną "no dawaj, włóż jeszcze raz tu rękę" więc prawe ucho odpuściłam. Później trochę go wyduźdałam, to tak fajnie się wił, że aż robił fikołki. Kupy u niego też nie było

Rudy fajny, tylko ciutkę zestresowany. Pojadł trochę, z 1/4 felixa i to głównie po lekach, żeby zabić smak. Kupy niet.
Ten żwir w szpitalu jest fa-tal-ny. Mam nadzieję, że szybko się skończy.
Fiołek zrobił przy nas ogromną, straszną, krwawą, mega rzadką srakę. Lało mu się z dupki normalnie. Strasznie to wygląda. Może to efekt uboczny tego psychotropa...?
Zdjęć nie mam. No i kiedy jeszcze Ola bierzemy dyżur razem? Może w przyszłą środę, co?
