Dzisiaj Fredi doprowadził mnie do rozpaczy.
Wyszłam na starorzecze i splątay mi sie smycze.Chciałam odpiąć Dagmarę bo się słucha i puszczam ja na łakach luzem - pomyliłam karabińczyki.Fryderyk poczuł,,wiatr w skrzydłach" i biegiem pobiegł sie pluskać w wodzie.Poniewaz woda w starorzeczu to bagnisko za chwile wyłonił sie w połowie czarny, ociekąjacy szlamem.

.Im bardziej go wołalam tym szybciej uciekał i udawał głuszca.Zobaczyłam tylko w którą strone zniknął . Usłyszałąm szczekanie psów sasiadów co dało mi do myslenia ,ze jest w pobliżu ich posesji.Gdy dobiegłam zniknął za zakrętem tylkozobaczyłam rudą kitę

Spotkałam młodego sasiada na łakach i ten wskazał mi dokad pobiegł .Sasiadka słysząc moje nawoływanie krzykęła ,z e wpadł do nich na działkę przez otwartą furtkę..Tam za nic nie dał mi się zapać kluczac wsród drzew .Wiedział ,że zle zrobił i sie bał chociaz go nigdy nie skarciłam.Dopiero sąsiadce dał się złapać za obroże i dał się zapiąc na smycz
No potwór jeden

Ja go tak kocham.

Chyba za bardzo pochwaliłam .Miałam nadzieje ,z e po pól roku odkad u mnie jest powinien sie słuchać.Jakjest na dziace rozumie co sie od niego oczekuje.Przytualk,całowniś,czujny strażnik i wogóle nie najgorzej.A tu ledwo nadarzyła sie okazja to w nogi i oby dalej

Śmierdzi teraz potwornie bagnem i brudny jak nieboskie stworzenie. Drań i tyle.Jutro czeka mnie pranie psa.Już dzisiaj było za pózno.i za chłodny wieczór.Jutro konewka z ciepłą wodą ,waz ogrodowy ze spryskiwazem i szampon.Musze go dobrze przywiązac do tarasowego słupa bo sama ne dam rady go trzymac i szorować Mam nadzieje ,że nie rozwali tarsu

Kocham łobuza a on mi sie tak odwdzięcza
