U mnie z mokrym sprawa jest skomplikowana

Stella nie jada - nie, bo nie. Przez jakis czas udawało mi się ją namówić do jednego typu paszteciku i to tylko pod warunkiem, że podawałam jej z własnej dłoni, pod nos. Wtedy raczyła trochę zjesć. Z naciskiem na "trochę". Teraz już nie chce, jada za to tak co drugi dzień (bo jak daję codziennie to juz kręci nosem) Shebę - to jedyne co akceptuje z mokrych karm niestety. Poza tym podaję jej krem Miamora z witaminami, to też jakas minimalna porcja nawilżenia...
Z nią w ogóle mam problem, bo ma dosć wrażliwy układ trawienny i wiele karm jej szkodzi. Sheba jakos nie

staram się ten fast food rekompensować dobrym suchym, ale wiadomo, że to nie to samo...
Wetka na początku radziła dawać jej raz dziennie mokre, poza tym suche, ale jak poczytasz forum, to zobaczysz, że zdania są mocno podzielone, są tacy, którzy suchą karmę uważają za wielkie zło, są tacy, co tylko BARF. Bardzo bym chciała, żeby jadła mokre albo mięso, niestety - nie umiem tego wyegzekwować, ona musiała być od małego karmiona jedynie suchym, bo w ogóle ma problem z czymkolwiek, co nie jest w postaci chrupki.
Ciri mokrego też nie, ale za to je mięso. No więc tutaj sprawa wygląda tak, że dostaje rano na sniadanie suche i potem ma stały dostęp do miseczki. Około 14 podaję jej porcję mięsa, na którą ona czeka i wyjada do czysta. Nie jest to BARF, jedynie mięso, staram się zmieniać rodzaj, żeby nie było monotonii. Potem ma znowu michę z suchym, na ogół dopiero pod wieczór głodnieje. Czyli tutaj robię trochę podobnie jak Ty - raz dziennie "mokre", reszta suche.
Zawsze możesz jej podać mokre rano, a wychodząc do pracy zostawić też michę z suchym. Albo rozdzielić porcję na dwie częsci. Fajnie, że jada mokre
