Wczoraj Pani przysłała mi dwa zdjęcia tej koteczki.


Jak to paradoksalnie łapanka i sterylizacja przysłużyły się tej kocinie,urodzonej i przebywającej od zeszłego roku na dworzu, w znalezieniu domu

Ludzie to jednak działają na zasadzie psa ogrodnika.Sam nie weźmie i komuś nie da. Ale jak ktoś inny chce wziąć to ,o nie,nie! Nie oddadzą

Choć dobrze,że w tym przypadku jednak sami wezmą.
Gdybym jej nie zwinęła i nie mówiła,że sama znajdę jej dom,a na ulicę nie oddam, tkwiła by na niej pewnie do dziś.I wkrótce urodziła (bo była ciężarna jak łapałam). A tak zadział impuls. I Pani zdecydowała zabrać kocię do siebie. No i dobrze. Kota sama się wyadoptowała i miejmy nadzieję,że jest szczęśliwa
Niestety 3 inne kocice dalej tam tkwią.W tym mama z kociętami. Kocięta muszę sfotografować,bo jak się ich stamtąd w porę nie zabierze,podzielą los swych starszych sióstr. Bo to całe towarzystwo to mioty jednej kocicy

Tak tam szczęśliwej ,jak twierdziła Pani,że w końcu trafiła z wycieńczenia z maluchami do lecznicy. Ale to oczywiście,przez tabletkę na odrobaczenie,którą JA podałam.
Trzeba mieć stalowe nerwy do karmicieli
