MaryLux pisze:Bo mięta to diabeł, Ciociu 
No co Ty mówisz, Inusiu... kocimiętka też?
Hannah12 pisze:O tu też same kobietki.
Zwariować można co jedna to ładniejsza.
Ciężkie ma życie taki kocur jak ja.
Haker
Hakerku, jak nam miło, że do nas zajrzałes!

Sama nie wiem, czy mam powtórzyć dziewczynom, że Ci się podobają, jeszcze im się bardziej w głowach poprzewraca - aż strach pomysleć! Bo już są strasznie rozwydrzone
Gosiagosia pisze:Rozumiem Cię Haker doskonale, ja też mam dwie baby w domu
Hugo
Hugonku, ale chyba nie dajesz im się zdominować, co? Bo słyszałam, że Twoje kotki to tkaie raczej delikatne i lękliwe. Opiekuj się nimi dobrze i bądź dżentelmenem!
barbarados pisze:Mięty nie lubi ? Wypróbuje na moich
Będzie dobrze . Odliczaj dni do całkowitego zdjęcia kubraczka .
Basiu, wypróbuj, a nuż odkryjesz nowy repelent
W sobotę mamy wizytę kontrolną (standardowo powinna być w czwartek, ale przesunęlismy na sobotę żeby się nie rozbijać taksówkami, bo strasznie nie lubię nimi jeździć... a do autobusu kierowcy nie chcą wpuszczać ze zwierzakiem), a do tego czasu kubrak pewnie będzie zakładany na noc albo na nasze wyjscia z domu.
W ogóle to chyba jutro zadzwonię i dopiszę do wizyty sobotniej Stellę, bo znowu cos zaczynam mieć podejrzenia, że jej się gruczoły zadkowe przytkały

Nie napina się aż tak jak poprzednio, ale nieraz podryguje jej ogon i znowu zaczyna wyglądać, jakby ją cos uwierało w okolicach dupencji

Moli25 pisze:Ale gryzie ten kubraczek

wściekła ze go musi nosic

No bo kto to widział robić kotu takie swiństwo
Powiem Wam drogie Ciocie, że dzisiaj się czuję jak zombie... siedzę i sprawdzam, i piszę, a jeszcze ciągle mi zostało sporo do zrobienia na jutro. Najgorsze, że jeden z projektów, nad którymi pracuję, "poprawili" mi ludzie z firmy, dla której pracuję... wstawili tak głupie komentarze, które potem poszły do autorów projektu, że jak to teraz czytam, to szlag mnie trafia. I to wszystko ja firmuję swoim nazwiskiem i ja będę zbierać cięgi za te brednie. Siedzę i wyjasniam, i poprawiam - a mam ochotę walić głową w klawisze. Z tego wszystkiego tak się zdenerwowałam, że złamałam miesięczną dietę i poszłam z TŻem na kawę i ciacho. I zjadłam ciasto i moje, i jego

A było cudowne - cytrynowy tort w białej czekoladzie i ogromna domowa beza z bakaliami, gęstą (kaloryczną jak cholera) bitą smietaną, owocami lesnymi i sosem malinowo-porzeczkowym... porcje gigantyczne, a ja wszystko wchłonełam jak gąbka

Jutro za karę chyba będę egzystować na samej wodzie

Potem wróciłam do domu i znowu musiałam usiąsć przy komputerze i naprawdę powoli przestaję kojarzyć, jak się nazywam...
Byle do czerwca, wtedy będą wakacje
Zaraz muszę wciągnąć kubrak na Ciri, żebym potem nie zapomniała przed snem, bo rano zwykle jest bardzo aktywna i mogłaby sobie cos uszkodzić.