OTW15-dużo nas ;( Nowe fotki "starych/nowych" s.85

[ASK@]

Chora koleżanka ma zwolnienie do 8 maja. Tyle względnego spokoju.

Deczko oddechu. To paskudna choroba odbierająca duszę człowiekowi.
Strasznie boli mnie głowa. Pogoda? Starość? Pewnie jedno i drugie.
Jutro mam badania i wizytę u neurologa. Wydulcze się w gabinetach Stasznie ale to strasznie nie chce mi się dreptac do nich.
Netu i tv niet. Coś siadło w ustrojstwie upc. Idziemy spać więc.
Koty juz grzeją kocyk i podusie. Janusz w pracy. Cisza jest. Jakie to szczęście, że podczas braku tv on pracuje. Toż to byłby koniec świata, tsunani i trzęsienie ziemi w jednym. Mają ponoć jutro włączyć. Ponoć.
Spokojnej nocy życzę

[ametyst55]

Tobie też spokojnej nocy bez bólu głowy

[ASK@]

jakoś przedoopczyłam nockę. Jak mgłam sobie choć polec pod kołderką dłużej to i tak oczy mi zajarzyły się o 5 rano. A koty momentalnie zajarzyły żem przytomna i nie dało rady oszukać je. Siłom sugestii i skokowo-joczącą prswazją zmusiły moje kształty do wstania. Zbieram zaraz stojące michy i idą włos umyć. Nie tylko włos. Zbieram badania, podręczne tacki , skierowania i wyruszę. Tacki nie są dla doktorkó. Co by nie było ,że służbę zdrowia przekupić chcę. To dla niereformowalnych futer by im paszczę zatkać. Gdybym je spotkałą.
No włąśnie kształty. Wracamy wczoraj z Januszem i sąsiad krzyczy radośnie (ja to mam super delikutaśnych sonsiadów)
Aśka przybyło ci się! Rzuciło się w boczki
Olu, na rozum tobie kultura nie rzuciła się, że na całe osiedle się drzesz

Jakby moja większa osoba była hitem i powodem do zadowolenia.

Aaaa, jest telewizja. Biję pokłony ,że wyrobiła się programówka przed powrotem TZ-ta.

[MalgWroclaw]

gatunek ludzki jest bezmyślny (sąsiadka)

trzymaj się.

[ASK@]

Już ponad 2 godziny dupczę z klatką. Strasznie żałuję, że moherowych gaci nie widziałam i rękawiczek .Czapa na fioki też by pomogła. Pluszki mi zarabiały i lekko dygotać poczynam. Azbest pod tyłkiem pośladków nie izoluje. Nie dostały jeść bydleta kocie. A chadzajom sobie w około łapki jakby po gardło napakowane były. Ciężki start. Słońce zachodzi cudnie a mnie szlag trafia.Janusz nad liczbowo w pracy. Mieliśmy się wymieniać.Wzbudzam pewną sensację u przechodzących pod płotem. Jeszcze troszkę i zmykam. Reszta świata głodna czeka.
Jutro też jest dzień.

[Marzenia11]

A na kogo polujesz? Chyba mi umknęło, albo pamięć zawodzi..

[ASK@]

A na kogo polujesz? Chyba mi umknęło, albo pamięć zawodzi..

Bom się nie chwaliła,że mam zakusy powrotu do tej niecnej profesji.

Wszystko wskazuje ,że na kotkę bo wedle mnie za grube to to jest. I chyba dwa kocurki. Jeden na pewno jest facetem bo znam go z widzenia. Przychodził na kotłownię od czasu do czasu. Ostrożny i płochliwy bardzo . Raz mi pompony zaprezentował. Może być z nich dumny.
Teraz jednak zero współpracy z ich strony było. Owszem, łapka wzbudzała wielkie zainteresowanie. Jeden drań pogonił drugiego w ramach rozrywki. W lesie słychać było ich pyskówki. Jak na spacerniaku lub modeleingu tak się przewłóczyły . Kotka wreszcie znikła. Czarne przyczaiło się w krzalunach udając gremlina. Bure poszło w swoją stronę.

Złe początki mam.

[MalgWroclaw]

Złe dobrego początki. Tylko uważaj na siebie.

[ASK@]

Rudolf rano powiedział "nie!". I to NIE wykrzyczał mi do ucha, nosa, mojej paszczy i kołdry ,którą sobie głowę przykryłam. NIE spaniu ,drzemaniu, udawaniu że kotó nie ma. Podkreślał swoje zdanie bodzeniem mnie we wsio co trafił. Bo Rudzik był głodny. Słaniając się, reszteczką sił wskoczył na wyro .I resztką sił ryja darł. Reszta nie miała tej siły i obległa pokój gapiąc się na wyczyny głodomora. Co było robić. Wstałam. Jednak zaliczyłam wpierw moją kuwetę. Co zostało zwymyślane.
Wreszcie do kuchni dotarłam.Puszki otworzyłam. Obczęstowałam żarłoki. Nawet dwie otworzyłam bo wyglądały koty mało specjalnie. Za dużo o jedną jednak było. Choć galaretę , jako te wampiry żelowe, wyssały z każdego kawałka. Nawet ptaszyna nie udziubie nic dla siebie z takiego zewłoka puszkowego. Nałóg jakiś .
Potem zerkając na widności za oknem pomyślałam,że fajny dzionek będzie. Wracam do wyrka. W trakcie marszu pod kołderkę , w ten przejrzysty poranek, pociągnęłam nosem. Uciąć sobie kichawę powinnam. Powietrze za czyste było i w aromacie tlenu wyczułam beztlenowe siki. Micha z wodą, mydło, ocet... padłam na kolana jako ta wyznawczyni ściery . I dalej jazda. Wdzięcznie mało bardzo, raz za razem , trzepię się od ściany do ściany. Tyłek pracuje, kolana nabywają odcisków. Żywe dowody mojej krwawicy. Trza się nasmarować potem maścią by nie straszyły mnie szarzyzną umęczonej skóry.
Janusz przyszedł.Meble poustawiał. Z kotami pogadał litując się nad bajzlem jaki przeżyć musiały. A ja w między czasie zbieram jezioro mydlin. Jeden debilny koteczek nie miał wyczucia odległości. Lecąc w dal zahaczył o michę i się wykąpał.Zrobił też tsunani co dotarło w każdy zakątek przedpokoju i łazienki.
Taki piękny, przejrzysty poranek. Za oknem się zieleni i ptasiory śpiewają. Ja nie śpiewam. Ja klnę. Po cholerę się obudzić dałam?

[kussad]

Asiu
Tak ciekawie opowiadasz, że aż próbowałam poszukać kto to jest Rudolf i jak wygląda.... ale w biegu nie zdążyłam
Jak było u lekarzy - Twoich?

[Alienor]

Asiu
Co wyszło u lekarzy? Mam nadzieję, że jest lepiej a przynajmniej się nie pogarsza.

[ASK@]

Asiu
Co wyszło u lekarzy? Mam nadzieję, że jest lepiej a przynajmniej się nie pogarsza.

Dzięki za troskę.
Lekarze... Kolejki, kolejki...
Najgorsi wczoraj byli wczoraj faceci co to czekać nie mogli, nie musieli, nie chcieli ... bo są chorzy straszniście.
Miałam wczoraj pobieranko z żyłki. Utoczono mi ze dwa wiadra krewki. Wyniki krwi dziś dopiero będą.
A potem do neurologa . Gabinecik deczko dalej był w tym samym korytarzyku.
Razem chciałam to załatwić, buntując się na spacery co i raz na inną godzinę.
A wczorajsza pani neurolog pomacała mnie , pobiła młoteczkiem , podźgała piórkiem , poczytała EMG , spisała moje żale , dała leki na głowę i kazała się zgłosić po rezonansie. Nie jest gorzej, to tyle dobrze. Mam większe drętwienia lewej ręki od łopatki do łokcia . To samo z nożynką. Znaczy się nożynka nie boli mnie od łopatki tylko kole miejsca zwanego biedrem i do kolanka. Paskudne uczucie. Ale to ponoć normalne "w tym" stanie. Rehabilitacja deczko wstrzymana dopóki nie unormuje się mi ciśnienie i nie przestanie mocno boleć lewa strona. Potem, jak powrót marnotrawnej gimnastyczki nastąpi, ma być lepiej. Leki na głowę to leki na migrenę. Bardzo mnie ostatnio dokucza. Piszę cobyśta nie myśleli ,że na koty mi dano jakiś specyfik Drogie piguły jak cholera ale kupiłam. Niech światełko przed oczami zgaśnie Niech nie tupią mi już w czaszce siły obce.

Upraszam o kciuki. Dziś też ruszam na połów. Tylko wdzieję dodatkowe tułupki albo co by mi tyłka nie przewiało.
Choć te kciuki, moja prośba o nie, chyba jest nie na miejscu troszkę. Czatowanie na kotkę ciężarną jest straszne. Wstyd modlić się by weszła do łapki. A szlag trafia jak nie wejdzie. Nie lubię takich łapanek. Strasznie nie lubię. Jednak za dużo malców było u nas , ledwo uratowanych lub takich co im już pomóc nie można było, by lekko sobie pozwolić na odpuszczenie. Tam nie ma warunków na dzieci chowanie.

[ametyst55]

No to za łapankę

edit : pomóżmy Miaukotkom wygrać karmę w Krakwecie

[ASK@]

Wróciłam. Doopa blada. Capię sardynkami co to uschły na wiórek w sklepie (historia kupienia przy okazji) .Capię tak ,że aż córka odsunęła się na bezpieczną odległość. Na wolnym powietrzu tak waniałam. Capię dalej kurakiem, nerami, łososiem... A koty nie pokazały się. Urzędowali za dnia baletmistrze na pewno ,bo wsio zdewastowane. Łapka sobie stała, stała... My sobie przycupnęłyśmy na azbestach i pieńkach. Obie, z piwkiem, na wietrze w plenerze. Rodzinny pikniczek. Brakowało sprawdzaczy. Tfu, tfu.
Wreszcie ja podygałam do apteki i kotłownię karmić. A córka z manelami do domu. Nie mylić z menelami
Wracam z siatami. Kiciam na Krówkę i Rudę i dębieję. Wprost wrosłam w chodnik. One biegną szybciusio . A za nimi myka se burasek płowy co ma bytowanie na spaleniźnie. I miał ew być moim trofeum. Znaczy się jego jaja. Drań paskudny.
Jutro kolejny dzień.

[MalgWroclaw]

Trzymaj się mocno