Zaległe fotki - ciężarna tri Rudzia z Duńskiej

I czarny mocno wściekły kocur z Wróblewskiego z 9 kwietnia - pisałam na str.11

Zaległa relacja - krótka, o Wroblewskiego trzeba by napisać więcej, może kiedyś mi się uda.
W każdym razie tradycyjnie - kiedyś tam łapałyśmy z forumową Mariją, potem klatkę łapkę na pół roku wzięły dwie siostry-karmicielki, co złapały i wycięły nie wiem, podobno nic się nie łapało. A potem panie przeprowadziły się. W styczniu zabierałam stamtąd dwa kociaki i podrostka koteczkę - Wróbeki tu opis
viewtopic.php?f=1&t=173501Prośba wyszła od tych pań, ale do mnie dotarła okrężną drogę - tzn po wielu wspólnych „akcjach” panie boją się do mnie dzwonić, więc telefonują np. do p.Kasi, podają mój nr i mówią, zadzwoń, poproś, przyjedzie i pomoże.
A czemu się boją? A temu, że już wiele razy wpuściły mnie w kanał, i na dokładkę ja oczekuję współpracy. A one karmią, i to już wystarczy.
I znów ktoś zadzwonił, dał się namówić - tym razem starsza pani, kompletnie niesprawna. Dobrze siostry wybrały - pojechałam. Dwa świty 3.30-7.30, jeden wieczór 21-0.30 - rezultat - jeden czarny wyjątkowo dziki. Reszta klatki oglądała, olewała. W tym ciężarna kotka. Oczywiście gadałam z mieszkańcami, prosiłam, żeby nie karmić - ale tym bladym świtem mało było rozmówców.
Codziennie łapać nie mogę. Tzn łapać to mogę, ale siedzieć przy pustych klatkach oglądanych przez nażarte do wypęku koty - niekoniecznie. Odpuściłam
I znów telefon - tym raz wzięto mnie w dwa ognie - jedna z sióstr i owa niechodząca pani. Szantażyk emocjonalny, przegląd rodzinnych i zdrowotnych problemów. Ja w końcu nie mam żadnych….
Zgodziłam się, pod warunkiem że panie ugadają mieszkańców posesji, żeby w piątek od rana nie karmili. Ależ tam nikt nie karmi, nie ma z kim rozmawiać - usłyszałam. Wysłałam nr telefonów - bo ja naprawdę na rozmowy mam czas tylko wtedy, kiedy jadę samochodem, a to nie jest dobre rozwiązanie. I pojechałam wczoraj - piątek wieczorem.
Oto co zastałam

Ale skoro przyjechałam, poczekam.
Po trzech godzinach złapał się domowa wychodząca wysterylizowana kotka - zabrałam ją, bo było już bardzo późno, i nie miałam innego pomysłu, dziś wyjaśniło się czyja, odwiozłam wieczorem podjadę zachipować ją i drugiego domowego wychodzącego - Spidera.
I już kiedy zrezygnowana pakowałam manatki, do klatki weszła ciężarna kotka, prawdopodobnie matka Wróbelków.

*

Dziś odwiozłam do lecznicy talonowej - wielkie dzięki za „upchanie” bez wcześniejszego ustalenia terminu.
I przy okazji zabrałam „łup” p.Łucji - trzy kotki p.Szewcowej - p.Ł;umimo że mocno osłabiona po grupie, nie odpuszcza

Kilka zdjęć w dzisiejszego poranka - biały i burobiałe wycięte przeze manie i Mariję lata temu i domowy Spider.

*

*
