Uspokoilam sie... jest ok... mizasty jak nigdy od kilku dni... dzis zasnal M. na rekach....

Oni maja taka niby meska przyjazn ale uwielbiaja sie nawzajem... Pixiasty zawsze do M. lgnal... do mnie tylko przylazi jak chce w nocy sie pomiziac... ale Pana nie obudzi jak moze mnie poszarpac za wlosy co nie?:D
Zaslelam przed TV.... pozbieralam sie w tym szlafroku com sie nim przykryla.. patrze nieodebrane polaczenie "mama"... musialam na sluchawce odwisiec swoje... w miedzy czasie wlazlam do lozka. zezarlam pol tabliczki czekolady i wypilam pol kubka herbaty...
Koty maja mnie w dupie... a ni 1 futra.... ani 1 nie przyczlapalo czy jeszcze zyje...
Moli to takie slone krakersy z pasta pomidorowa. Dobre to bylo... jak by mi sie chcialo ruszyc doopsko do kuchni to poewnie bym po ten zestaw polazla...ale mis ie nie chce...
Heheh kociska i te korytarze... u nas jest ciekawa rzecz bo co Pixior wystartuje to albo tarza sie doslownie!! pod drzwiami u sasiadow (sasiedzi jeszcze nie mieszkaja), albo zbieg ana polpietro i tam turla sie po kafelkach... nie ogarniam...
Nicia z dystansem ale ciekawska.... A coco jak to Coco a zobacze ale nie ma nic ciekawego wracam...
Najbardziej spierdzielac lubi Pixior. Ale tez ... wraca

Raz zostal na 15 min zamkniety przez przypadek na starym mieszkaniu za dzwiami. Po chwili sam drapal ze chcial wrocic....
Dixie uwielbial uciekac na strych w starym mieszkaniu... uwielbiam mi tam wbiegac a ja dostawalam zawalu jak wlazil w zakamarki albo czesci innych sasiadow... ale... na koniec mu pozwalalam... chyba wiedzialam.. czulam ze...
Cholerny dzien...