To co się ostatnio dzieje przeraża nas i zasmuca

Bardzo byśmy chcieli pomóc tym wszystkim zwierzakom, ale nasze skromne możliwości są bardzo ograniczone
I finansowo, i technicznie nie jesteśmy w stanie objąć opieką kolejnych zwierząt.
Z interwencji, po umierającej opiekunce, z 9 kotów, zostały pod naszą opieką 3, które szukają domów stałych.
Wczoraj zbieraliśmy koteczkę z autostrady, która siedziała na środku wiaduktu. Najprawdopodobniej wyrzucona z auta, albo po wypadku

Kot był bardzo spokojny, co niestety oznaczało tylko to, że jest w szoku

W lecznicy chyba już kotka doszła do siebie, bo bez znieczulenia nie dała się dokładnie zbadać. Kotka jest cała, nie ma wewnętrznych urazów, a zewnętrznie ma jedynie...zdarte pazury i opuszki, szczególnie w przednich łapach, ale tylne też są uszkodzone. Pazury zdarte są do krwi, tak jak by kot przejechał się po asfalcie hamując. Ma też trochę zakrwawione uszko, ale nie uszkodzone. Możliwe, że to skutek uderzenia

Trudno powiedzieć co się stało i jak kot znalazł się w tym miejscu. Wiadukt z obwodnicy w kierunku Bytomia nad nowym rondem z którego wyjeżdża się na autostradę. Musiała by przejść dwa pasy, wdrapać się na górę, przejść kolejne dwa pasy i zostać na środku. W koło żadnych zabudowań, w oddali ogródki działkowe. Nie wiem, czy kot jest dziki, czy tylko obolały i w szoku. Została w szpitaliku na obserwacji zaopatrzona w leki przeciwbólowe, antybiotyk. Opuszki i resztki po pazurkach zostały oczyszczone, odkażone i zabezpieczone. Jutro zobaczymy co dalej, czy nadaje się do adopcji, czy trzeba będzie ją wypuścić po wyleczeniu. Tylko nie wiemy gdzie, bo jest opcja, że ktoś wywalił ją z jadącego samochodu.

I kolejne koty a dokładnie 6
Sześć kotów z Koszęcina, którymi do tej pory zajmowała się starsza Pani - przyszły do niej dwa i zostały. Koty nie były domowe, ale karmione trzy razy dziennie.
Tak było przez kilka lat.
W ubiegłym roku Pani zachorowała a koty się rozmnożyły. Sąsiedzi proszeni o znalezienie domu dla maluchów sprawę zostawili. Nikt się małymi puchatymi kulkami nie chciał zająć.
Sytuacja pogarsza się, bo kobieta o złotym sercu, która znajdy karmiła już nie wstaje z łóżka.
Osoba która się nią zajmuje i na jej polecenie karmi koty poprosiła o pomoc w złapaniu, sterylizacji i rozdaniu kotków, bo gdy starsza Pani odejdzie, kotki zostaną same - bez domu i jedzenia.
Jeden z gromady odszedł niedawno (nie wiadomo co się stało). Reszta wydaje się zdrowa.
Kotki są śliczne, puszyste, grubiutkie. Mają nietypowe oczy i cudne futra.
Na chwilę obecną koty zostały złapane i czekają na zabieg kastracji. Są przestraszone i (oprócz jednego biało-rudego) nie szukają kontaktu z człowiekiem. Być może jest to spowodowane stresem, a być może nigdy nie będą typami przytulików. Tego na chwilę obecną nie wiemy. Nie są agresywne, dają się głaskać, ale nie wychodzą ze swoich budek. Wiemy, że do starszej Pani same przychodziły na głaski. Trudno nam na chwilę obecną powiedzieć coś więcej o ich zachowaniu.
Na znalezienie domu dla nich mamy bardzo mało czasu. Po zabiegach mają kilka dni zapewnionych w szpitaliku i będą musiały zostać wypuszczone na wolność.
Może ktoś z Was chciałby dać szansę tym kotom na bezpieczny, kochający dom?

