Bardzo proszę wstawić ten tekst wszędzie, gdzie się da. Chciałabym, aby dużo ludzi poznało tę historię.
Może i ten dupek gdzieś przeczyta?
Mam nadzieję, że nie jest za ostro, i tak się powstrzymywałam żeby nie pisać dokładnie co myślę o tym gnoju. Dziękuję i pozdrawiam.
Gdzie jesteś koteczko?
Kolejny "CZŁOWIEK-NIEWYPAŁ"!!!
Kolejny, który adoptował zwierzę i pozbył się go jak niepotrzebne śmieci!
Jak dotrzeć do TYCH... LUDZI?
Mamy prosić, krzyczeć, wiecznie tłumaczyć, że zwierzę nie jest rzeczą, że też czuje i potrzebuje troski i miłości?
Każdy, kto podpisuje umowę adopcyjną, zobowiązuje się zapewnić zwierzakowi bezpieczny i kochający dom.
Jeśli z jakiś względów rezygnujemy z adopcji, to zwierzę zawsze wraca do Fundacji!
Nie pytamy dlaczego, nie robimy nikomu z tego powodu żadnych zarzutów - rozumiemy, że są różne sytuacje w życiu.
Ale po co się trudzić?
Można przecież zwierzę wywieźć gdzieś daleko żeby nie mogło wrócić, albo po prostu zostawić pod śmietnikiem może sobie poradzi...
Jak to nazwać?
Bezmyślność, głupota, brak uczuć wyższych?
Taka istota nie zasługuje na miano Człowieka!
Poznaj historię naszej koteczki, która niestety trafiła na takiego...
W sierpniu 2014r Pan Mateusz D. z Łodzi (niestety nie możemy ujawnić dokładnych danych tego Pana, choć chciałoby się wykrzyczeć jego nazwisko i ostrzec - temu... nie dajemy zwierząt!) zaadoptował z Fundacji Miauczykotek kotkę Klarę.
Prześliczna, młodziutka (4miesiące), bardzo ufna i grzeczna - zdjęcie nr 1
W grudniu Nowy Właściciel kotki przysłał nam mail, gdzie opisał, że wszystko jest w porządku, kotka jest super i dołączył zdjęcie.
Zaufaliśmy temu człowiekowi, przecież tak cieszył się z kotki - "taka mądra, grzeczna, nie sprawia żadnych problemów..."
Obiecał stały kontakt i nowe zdjęcia
Minął rok, a Pan się nie odezwał, zapomniał?
Wolontariuszka, więc postanowiła skontaktować się z Panem Mateuszem.
On, lekko zdziwiony, kolejny raz zapewnił, że wszystko jest dobrze i obiecał przysłać aktualne zdjęcia.
Czekaliśmy miesiąc, dwa miesiące i ... nic.
Od tego momentu zaczęły się problemy z komunikacją - Pan Mateusz nie odbierał telefonu.
Nie wpuścił do mieszkania wolontariuszki, która niespodziewanie chciała go odwiedzić.
Myślał, że takim postępowaniem sprawi, że damy mu spokój.
Jego "wrodzona inteligencja" nie podpowiedziała mu, że możemy dzwonić z innego numeru
Chyba miał nas już dość i oznajmił, że wydał kotkę swojej cioci, bo dziecko nagle dostało alergię.
Zapomniał o umowie, gdzie wyraźnie jest napisane, że nie może bez porozumienia z Fundacją wydać kotki.
Niestety Pan miał to ... gdzieś.
Dostaliśmy numer telefonu i adres do cioci, która miała być nowym opiekunem zwierzątka.
Nie udało nam się spotkać i zobaczyć kotki.
Na naszą prośbę Pani-ciocia wysłała nam zdjęcia kotki Klary (zdjęcia 2,3,4,5)
Takiego cudu jeszcze chyba nikt nie widział!
Biała w łatki kotka przeobraziła się w burą tzw "tygryskę".
Pomysłowość, a może głupota Pana Mateusza sięgnęła zenitu.
Zapomniał (cwaniak), że kiedyś przysyłał nam zdjęcia.
Jeszcze wplątał w tę intrygę ciocię, która "chciała tylko pomóc"
Potwierdził się fakt, że Pan Mateusz D. z Łodzi to kłamca i oszust, który lekceważy sobie innych ludzi (o stosunku do zwierząt nie wspominamy)!!!
Poprosiliśmy o pomoc Patrol Interwencyjny AS.
Ich też się nie przestraszył.
Powiedział (dokładny cytat) - "nie pamięta co stało się z kotką i ma to w dupie co z tym zrobimy..."
Taki Pan-Przyjemniaczek
Na koniec kilka słów do Pana Mateusz D:
Jaki przykład Pan daje swojemu dziecku tak postępując?
Brak szacunku dla zwierząt, później zapewne i dla ludzi.
Proszę pamiętać, że ten mały człowiek kiedyś dorośnie i może Pana potraktować podobnie...



Tak na marginesie taki mój scenariusz
(oczywiście pisze to z ironią z mojego doświadczenia ze Stefanką viewtopic.php?f=1&t=166667&start=810 4-ty banerek w moim podpisie)
-pan zadzwoni tu i tam,
-tu i tam znajdą się układy
-kotka po znalezieniu zostanie oddana prawnemu opiekunowi z którym była podpisana umowa adopcyjna
bo przecież kotki się nie zrzekł i prawnie należy do niego.


