Nie wiem jak napisać i co w tym wszystkim najważniejsze. Nie było kastrowania Obisia, nie dałam rady pomimo chęci pomocy ze strony MalgWrocław. Zrobiłam pierwszy krok, zabrałam Obisia na badanie krwi, udało się tylko dwie kropelki, potem się wyrywał, wetka nie potrafiła pobrać pomimo chęci wszelakich, ja kota przytrzymać. 26-tego lutego udało się dwa wyniki uzyskać, Obis jest chory

Kreatynina 156,2 (norma 1-168), mocznik 21,6 (norma5-11.3), ALT(GPT) 102,3 U/l (norma1-91), AST (GOT) 88,7 U/l (norma 1-59). Obiś nie był na czczo, a do tego zdenerwowany.
Drugiego podejścia nie było, jestem chora i diagnozowana od dwóch miesięcy, nie daję rady. Oczka miał zapaprane w międzyczasie, podałam coś na odrobaczenie, poprawiło się. Więcej nie mogę. Karmię. Dobrze karmię. Przychodzi. Chudzieńki, leciutki, próbowałam zważyć dzisiaj, chyba niecałe 4 kilo. Dzisiaj zrobiło się ciepło, otworzyłam drzwi tarasowe, nawet nie wiedziałam kiedy wszedł jak do siebie i wyjadł wszystko dziewczynom...Potem siedzi i błagalnie na mnie patrzy...Ratuj mnie....
Jest cudowny. Mądry. Delikatny. Piękny. Bezdomny.
Gdyby ktoś mógł go zabrać i wyleczyć, wiem, to nie jest proste...To jest niewykonalne...Tak mi go szkoda
Nie ma mowy o żadnej kastracji teraz. To kot, o którym nic nie wiadomo

Nikt się nie odważy. Nie mam złudzeń.
Gdzieś tam tli się jeszcze we mnie nadzieja, że może jednak, może ktoś z Wrocławia zajrzy i przynajmniej go obejrzy, może napisze, że prawdę piszę...Obisia nie można zamknąć w klatce i kłuć, on wtedy umrze

Dom potrzebny, ciepłe ręce, dobry lekarz, opieka, doświadczenie, wiem, mało realne...nikt się nie zdecyduje choćby w trosce o własne koty...
Finansowo Obisia zabezpieczę...
Musiałam to wszystko napisać, jestem to Obisiowi winna
Muszę też napisać, aczkolwiek bardzo niechętnie, że ja nie dam rady, prawdopodobnie będę musiała zrobić przerwę w życiorysie i szukać opieki czasowej dla własnych kotów. Mam nadzieję, że czasowej
Nie, nie proponujcie miliona ogłoszeń, nie tędy droga...Właściwie nie ma drogi....