Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Nie mar 27, 2016 8:42 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

Lilianko wszystkiego dobrego, zdrowych i spokojnych Świąt wielkanocnych i spełnienia marzeń (Ty wiesz jakich :) )
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie mar 27, 2016 10:17 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

Spokojnych :1luvu:
Obrazek

lidka02

 
Posty: 15923
Od: Czw cze 09, 2011 9:22

Post » Wto mar 29, 2016 14:28 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

:201461 :201461 :201461
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Wto mar 29, 2016 15:14 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

Jak tam po swietach??

pozdrawiamy
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9844
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Wto mar 29, 2016 21:29 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

Przygotowania do świąt trwały długo i były uciążliwe, natomiast same święta minęły szybko i niemal niepostrzeżenie. Część czasu, z racji wyśmienitej pogody, spędziliśmy nad Zalewem Zegrzyńskim, a reszta upłynęła miło na spotkaniach z przyjaciółmi. No i byliśmy w naszym kościele. Wszystkie panie były pięknie wystrojone, ja zaś byłam oryginalna w tym względzie. Wystąpiłam mianowicie w... adidasach. Podjęłam co prawda bezmyślną próbę wtłoczenia stopy, ze złamanym palcem, w eleganckie pantofelki, ale po tym zabiegu utykałam do wieczora. Więc przez jakiś czas podobnego błędu raczej nie popełnię i zadowolę się stylem sportowym. Nawet na okazje całkiem oficjalne. Bo innego wyjścia nie mam. Jeszcze ze dwa, może trzy tygodnie.
A dzisiaj calutki dzień spędziłam poza domem i teraz Florcia nie może się zdecydować, czy mam ją tulić, głaskać i kochać, czy karmić. Więc robimy to naprzemiennie. Siedzi kocinka moja na krześle obok mnie i mruczy, a potem zeskakuje pod stół i miauczy. Więc przystępujemy do konsumpcji. To znaczy, ja podaję jedzonko pod nosek, a kicia je. Kruszynka moja bardzo źle znosi stan całodziennego opuszczenia. Cóż, kiedy nie było rady. Musiałam pojechać do specjalistycznego ośrodka leczenia ran przewlekłych na Narbutta. Na szkolenie. Poruszanie się dużym samochodem po wąskich i zastawionych do granic możliwości, uliczkach Mokotowa, to porażka. Trzeba jechać na wdechu, żeby kogoś po drodze niechcący nie zahaczyć, natomiast znalezienie miejsca do zaparkowania graniczy z cudem i wymaga specjalnej interwencji świętego Antoniego. Siedziałam na tymże szkoleniu do późnego popołudnia i nie mogłam jechać z Julkiem na umówione wcześniej szczepienie w przychodni na Bemowie. Na szczęście TŻ, niechętnie i z bólem, ale wyraził zgodę, że w drodze niezwykłych okoliczności, to on zawiezie syna do doktora. Ja miałam dojechać i odebrać dzieciaka. Jednak w międzyczasie, szczepienie zostało odwołane. Jutro się dowiem dlaczego, bo w czasie szkolenia nie mogłam niczego wyjaśniać. Tak więc wszyscy potomkowie. których porodziłam wylądowali na przechowaniu u chrzestnej Zosi, a mojej przyjaciółki, Marty. Dominiczka, córka tejże Marty, jest zaś moją chrześnicą, więc przy okazji zawiozłam jej zaległy prezent urodzinowy. Dzieci się pobawiły, my porozmawiałyśmy sobie, jak dwie kumoszki i było nam bardzo z tego powodu miło. Aż tu agresywnie zaskoczył mnie zegar, który wybił godzinę dwudziestą. Niemiłe chwile zazwyczaj wloką się, jak najgorsza żmija, a wszystko, co przyjemne mija tak błyskawicznie, że niemal niepostrzeżenie.
Trzeba się było zbierać. No więc wracamy do domu: Julek obok mnie, reszta z tyłu. I w pewnym momencie Pawełek pyta:
- A tak właściwie, to na jaką chorobę Julek miał dostać szczepionkę?
- Tata mówił, że na wściekliznę. - Zosia spokojnym i definitywnym głosem, solidarnie dzieli się posiadanymi informacjami. Ja napinam wszelkie mięśnie miednicy mniejszej, które da się kontrolować siłą woli, w ramach profilaktyki popuszczania moczu. Co w takich sytuacjach zdarza się czasem u wieloródek, a czego za wszelką cenę pragnę uniknąć. Ale już chichoczę na całego.
- No, coś ty Zosiu! - oburza się Paweł. - Na wściekliznę szczepi się zwierzęta!
- A tata mówił, że Julek dostanie szczepionkę na wściekliznę i że będzie po niej przytulny, jak baranek. Prawda, mamo?
Rżę, jak koń. Nie zmieniam pasa. Jadę prosto i żałuję, że nie mogę się zatrzymać na środku ekspresówki.
Udało mi się w końcu zjechać do centrum handlowego. Przy okazji kupiłam Zosi i Pawłowi pantofle na wiosnę, zapłaciłam rachunek i ochota do śmiechu przeszła mi, jak ręką odjął. W tym miesiącu nie kupię opon.
Za to koty wygłaszczę oraz wyczeszę jeszcze wielokrotnie.
A póki co trzeba kłaść się spać, bo jutro muszę wstać przed świtem, a nie oswoiłam się jeszcze z bezsensowną zmianą czasu z zimowego, na letni.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Śro mar 30, 2016 14:22 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

:1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Śro mar 30, 2016 16:29 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

Hej :)
Lubie czytać o perypetiach małżeńskich ;)
:ok: :kotek: :mrgreen:
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro mar 30, 2016 18:26 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

Zgubiłam pilota do bramy wjazdowej i do garażu. Rano normalnie wyjechałam do pracy. Wszystko odbyło się według uświęconego tradycją standardu: najpierw odstawiłam TŻ na miejsce, a potem pojechałam do swojej przychodni. Pilot był, leżał nawet na widoku i przyszło mi do głowy, żeby go gdzieś schować i nie prezentować publicznie wszem i wobec. I odłożyłam go lekkomyślnie w pewne miejsce, po czym zaangażowałam się zawodowo. A w środy zawsze mam tłumy pacjentów do nawiedzenia, opatrzenia, albo i skaleczenia... A po pracy załatwiłam jeszcze milion spraw w ramach akcji "liść dębu", czyli pilnych i na wczoraj. A jak wróciłam do domu, to okazało się, że nie mam czym otworzyć bramy, bo pilot w tajemniczy sposób zniknął. Nie było go tam, gdzie zwykle jest. Ani w licznych kieszeniach. Ani w schowku na drzwiach. Nigdzie go nie było. Diabeł ogonem przykrył. Szczęściem ochrona mnie zna, bo mieszkam tu od lat siedmiu, więc się zlitowali i mnie wpuścili. Życzliwi ludzie. W domu, w ciężkich nerwach, najpierw popadłam w żałość nad własną sklerozą, a potem na nowo rozpoczęłam poszukiwania. Wybebeszyłam całą zawartość torebki i napełniłam obficie śmietnik niepotrzebnymi paragonami, chusteczkami, wypisanymi długopisami i tym podobnym majątkiem. W torebce mam teraz porządeczek. Przy okazji znalazłam stary pilot, o dziwo działający. Ale on otwiera tylko bramę, a garażu już nie umie otworzyć. Potem zabrałam się za torbę pracową, klnąc w duchu, jak szewc. Wezwałam wszystkie jasne Anielki i wściekłe kurczaczki, jakie miałam w repertuarze. Wszystkie igły, strzykawki, wenflony, skalpele, probówki, cewniki, rękawiczki czyste i jałowe, płyny do toczenia, glukometry oraz aparat do mierzenia ciśnienia, odnalazły swoje miejsca. Popakowałam zestawy w oddzielne torebeczki i teraz wszystko wygląda zachwycająco. Oprócz okropnego, niewidzialnego pilota! Odwiozłam Zosię na karate, czyniąc przy tym postanowienie dokładnego posprzątania samochodu w dniu jutrzejszym. Bo przecież wiedziałam, że skurczybyk nie pomknął w świat w podskokach i gdzieś musi być. Zaczęłam nawet snuć podejrzenia, że wycieraczki go pożarły. Ale, jak po bezowocnych poszukiwaniach, dopadła mnie wściekłość, to aż mi w gardle wyschło. Uniosłam kubeczek z piciem do góry, a na dnie, w otworze na kubeczki, leżał sobie... pilot. Zupełnie bezpieczny i niewidoczny dla ludzkich oczu...
Mam sklerozę.
Jak na starszą panią przystało.
To się nawet dobrze składa, bo moja Florunia pięknie się zaokrągla... Pochłania takie ilości Animondy dla kociaków, że ja na sam widok czuję się przejedzona. Sto gram tankuje za jednym, krótkim posiedzeniem. Pojęcia nie mam, gdzie jej się to mieści. Patrząc jednak z drugiej strony, w sumie nie wiadomo, ile w tej kotce mieści się żołądków. Co prawda w stadium zarodkowym, ale karmić je trzeba. To też nie stosuję żadnych ograniczeń żywnościowych. Karmię na żądanie. Na szczęście, nie piersią, tylko puszkami.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Śro mar 30, 2016 20:06 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

Tez coś tak podejrzewam, że żołądkow może być więcej :) :ok: :mrgreen:
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro mar 30, 2016 20:39 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

No no no .. pieknie :D:D Trzymamy dalej kciuki

Historia o pilocie... padlam.. sadzilam ze tylko ja takie "porzadki" w torebkach robie :D
JA ostatnio wcislam gdzies nowy kabel od telefonu... i ni hu hu ni ewiem gdzie on jest... ale to jeszcze nie ten moment by przekopac pol mieszkania :D Jeszcze brak mi motywacji :D
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9844
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Śro mar 30, 2016 20:48 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

:ryk:
Jakbym czytala o sobie!
Jestem zawodowa sklerotyczka, powinnam brać cos na pamięć :lol:

Florcia, zdradź ciotuniom ile masz w sobie zoladeczkow? :1luvu:
Jakie to beda słodkie kuleczki...
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Czw mar 31, 2016 15:08 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

Ja szukałam kluczy trzymając je w ręku :roll:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Czw mar 31, 2016 15:34 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

A ja idę do drugiego pokoju i stoję, bo nie wiem po co poszłam. Bardzo to irytujące, bo dużo czasu mi schodzi na dojście do siebie :mrgreen:
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw mar 31, 2016 19:07 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

Witam w klubie zapominalskich.Ja tez tak mam .O porządku w torebce juz nie wspomnę

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Czw mar 31, 2016 19:19 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show

Florunia jest w ciąży. Cyculki ma wyczuwalne przy dotyku, powiększone i zaczerwienione. Je jak niezrównany głodomór pierwszej próby. I czuli się wprost anielsko. Do tego zaokrągliła się i jakoś tak... zmiękła.
Na wtorek, piątego kwietnia umówiłam umówiłam Florcię na USG, w celu orientacyjnego wyznaczenia terminu porodu. Można to orientacyjnie oszacować na podstawie wielkości płodów, po dwudziestym piątym dniu ciąży. Może uda się podejrzeć ile kociaczków się rozwija, choć to nie jest technicznie łatwe.
Byłam u Basi pod Serockiem. Było przemiło. Udało mi się również zobaczyć pierwszego w tym roku bociana. Mam nadzieję,że ptak się postara w kwestii kociego potomstwa w moim domostwie.
A ja, cóż: mogę powoli zacząć gryźć pazury ze strachu, żeby tylko wszystko obyło się bez komplikacji.
No i dostarczam pożywienie. Kilogramami.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Silverblue i 38 gości