joasssia pisze:
A jakie jest moje pytanie? Pytanie do osób, które rozstawały się z kotami (tak czasami w życiu bywa), a mają dzieci. Wiem, że moje dzieci znam najlepiej ja sama, ale jednak interesują mnie Wasze doświadczenia. Które rozwiązanie jest lepsze dla 6-8 latków?
Wiem, wiem, żadne nie jest dobre, wiem, to okrutne, nieludzkie, nieodpowiedzialne.
Tak bywa.
Joassiu, spróbuję się skupić li tylko na zadanym pytaniu, chociaż nie będzie to łatwe.
Pozbycie się zwierząt wychowanych z małymi dziećmi spowoduje u nich traumę (u jednych i drugich). To jest jasne. Skutki takiego działania są ciężkie do przewidzenia i paradoksalnie, właśnie dla dzieci dużo poważniejsze. Koty, jak napisałaś jeśli znajdą odpowiedni dom otrząsną się i będą szczęśliwe - dzieci? Trudno powiedzieć..... O stratach społecznych takiego działania nie wspomnę.
Wrzucę Ci coś bardzo osobistego, może to coś zmieni, kto wie?
Jestem kobietą czterdziestokilkuletnią. Jedynaczką. kiedy byłam w wieku Twoich dzieci miałam dwuletnią kotkę wychowana u nas od oseska. Kociczce zdarzało się nasikać poza kuwetką, co dla mojej pedantycznej mamy było ciężkie do przyjęcia. W końcu wyjaśniła mi, że "ona tak dłużej nie może" i u cioci Stasi kici będzie lepiej, bo ciocia ma willę z ogrodem a my "zaledwie" mieszkanie w bloku.
Jak powiedziała, tak zrobiła. To konkretna kobieta jest, ta moja mama. Jagódka (moja kicia) rzeczywiście u cioci miała jak w raju do końca swych dni. Fajnie? FAJNIE!
Tyle o kocie, wróćmy do MNIE;
NIGDY tego matce nie zapomniałam, NIGDY nie wybaczyłam.
Po dziś dzień czuję do niej z tego powodu
skrywaną pogardę.
Nie wiem czy ona to wyczuwa. Zapewne nie, ale dla mnie to męczarnia.
Bardzo przepraszam wszystkich za ten ekshibicjonizm, ale potraktowałam to wynurzenie jak terapię.
Joasiu, decyzja należy do Ciebie i Ci jej nie zazdroszczę.
Pozdrawiam
Heka
Przestrzegam wszystkich mających małe dzieci przed pozbywaniem się zwierząt z domu, zwłaszcza wychowanych od małego!