Byliśmy w niedzielę, lekarz założył Wiruskowi opatrunek żelowy. Pytałam o miód manuka, ale pani powiedziała, że ten opatrunek lepiej działa.
Codziennie jeździmy na zmianę i faktycznie jest coraz lepiej. Podobno "ładnie" to już wygląda... Ja tam się nie znam, ale mi się to nie podoba

Opatrunek jest zabezpieczony gazą i bandażem, utrudnia to kici chodzenie. Po zabiegu mało chodził a teraz to już zupełnie się nie rusza

Ale powiem Wam, że ten mój kot już zmęczony jest tym wszystkim... Od miesiąca prawie codziennie jesteśmy u weta, ciągle jakieś obce ręce go dotykają, podróże samochodem, może czuje ból a na pewno dyskomfort i stres.. I jeszcze ja w domu nie daję mu spokoju, jak nie kroplówki to zastrzyki, to przemywanie rany (wcześniej, bo teraz już nie) albo karmienie na siłę... Dziś schował się przede mną do kanapy
No i problem najważniejszy - nie chce jeść. Czasami coś poliże, ale to nie są zadowalające ilości. Próbowałam karm różnych, przysmaków, mięsa surowego, wątróbki. Dziś od tuńczyka uciekł. Nie chcę wracać do karmienia strzykawką, bo to dla niego kolejny stres.
Jutro mamy robić badanie krwi, zobaczymy co wyjdzie..