To dzika kotka.Niedotykalska.Poczatkowo próbowałam jej podać unidox bo widziałam ze lekko kicha.Ale to też nie było proste.Raz ze kotka nie jadła dwa nie podchodziła na taka odległosć żebym mogła ja posmarowac antybiotykiem w jedzeniu.Przepraszam raz mi sie udało ale to wymagało bardzo szybkiej reakcji.
Stella nie je.Wiem że to jej kres.Przychodzi robi ze mną obchód po 5 kocich stołówkach gdzie wszedzie zostawiam dla niej specjalna porcje wypatroszonej mieciutkiej ryby ugotowanej wolnej od jakiejkolwek ości, miękkiego gourmeta i ciut lepszej suchej karmy.Nawet nie podejdzie jakby widok jedzenia ja porażał.
Meczy mnie ta sytuacja juz od kilku dni.To takie chyba obchody - pożegnania z jej strony......
Najdziwniejsze jest to ze Stella do mnie wróciła sama.Przez wiele lat karmiłam ja przy tej feralnej piwnicy gdzie została zagłodzona.Potem juz nie było tam wejscia ale tam ja karmiłam.Potem tam gdzie Bogusia[*].Była z nim bardzo zżyta po czasie i kiedy on odszedł xza jakis czas sie przeniosła.Zupełnie gdzie indziej gdzie też korzystała z jedzenia innej karmicielki.
Teraz wróciła tutaj.Tamta karmicielka jej nie widuje wcale i ostatnio mnie pytała o kotke.Powiedziałam ze jest codziennie.Czeka.Ale raczej nie je a jeśli to minimalne ilosci i nie przy mnie.
Dzisiaj Stella była...juz powolniejsza.Duzo mówiła.Nie wiem co ale pomrukiwała i szła ze mną dalej.......Potem zawróciła jak zwykle....

za całokształt i wieloletnią pomoc.