Aster zaliczył w piątek badania, na szczęście wyniki są ok, tradycyjnie obniżone leukocyty, ale 4,30 (norma 6-20) to już szczyt możliwości Asterka. On tak ma. Teraz i tak planowałam mu 2 tygodnie betaglukanu, bo wiosną odporność spada. Udało się też pobrać mocz i tu także wyniki zadowalające, stanu zapalnego nie ma, są pojedyncze struwity i odczyn obojętny, ale kot na szczęście lubi pastę zakwaszającą, więc z tym sobie poradzimy.
Dzisiaj rano upolowałam mocz Kikura i niestety mimo kuracji cytophanem erytrocyty jak były tak są

Mogłabym sobie w zasadzie badanie odpuścić, bo mocz na "ogląd" paskudny, ale ciekawi mnie ciężar właściwy. Na pasku wygląda nieźle i chcę to potwierdzić.
A rano o mało nie rozdeptałam Kikura. Robiłam w kuchni omlet i kroiłam do niego szynkę, a on tak cichutko wszedł i usiadł na podłodze tuż za mną, oczywiście z łebkiem zadartym do góry i proszącymi oczkami (śniadanie zjadł kwadrans wcześniej

). Cofnęłam się nie patrząc i poczułam, że pod stopą coś miękkiego. To był Kikurzy ogon. Na szczęście nie stanęłam na nim mocno.
Szyneczki nie dostał, nie dokarmiam żebraków.
