O, matulu - zaginiona siostra!! Prawie bliźniaczka gdyby nie różnica wieku
Byłyśmy na biopsji. Zabieg w uśpieniu z wybudzeniem.
Guz jest tak duży, że wyczuwalny palcami przez powłoki brzuszne kiedy kot na plecach. Na dodatek po podgoleniu większym - bo już była do usg- okazało się, że na brzuszku jest krwiak

. Nikt nie potrafi powiedzieć skąd. Na pewno nie od uderzenia.
Przeczytałam wszystko co znalazłam i na co miałam siły o guzach na nerkach - to nie jest częsty nowotwór u kotów i na ogół źle rokujący.
Próbka została od razu zawieziona do histopatologa, ale na wynik się trochę czeka, jednak dr ma się starać przyspieszyć.
Wczoraj był tak zdziwiony tym co widzi, że zgrał jako film, żeby potem dooglądać. Pierwszy raz widział i opowiadał, że cały wieczór czytał co się da w literaturze.
Rokowania - jeśli oddzielony od nerki i zwarty [a na taki wygląda] , i niezłośliwy, to można rozważać usunięcie . Wtedy może się cofnąć i cukrzyca, która najprawdopodobniej jest wtórna [ale to tylko domniemanie].
Jeśli złośliwy.. Literatura nie zostawia wielkiej nadziei , ale to też zależy od rodzaju.
Morela nadal ma apetyt, sika, kupka też się przydarzyła . Czyli normalnie sie zachowuje. Nad ranem mnie budziła i wyraźnie dawała do zrozumienia co myśli o śpiochach, którzy powinni się zająć karmieniem. Musiała jednak doczekać do mierzenia glukozy. Miała za wysoką, ale nie tragicznie. Dostała insuliną, a ja sobie wbiłam przy okazji we własny palec igłę - przebiłam się przez skórę kota.
To wszystko dzięki wczorajszemu zastrzykowi przeciwbólowemu. On ma działać do jutrzejszego popołudnia, a na dni oczekiwania na wynik histo dostałam Metacam w zawiesinie.
Teraz podstawa - nie dać kotu cierpieć. Najlepiej by było gdyby koty zechciały informować wyraźnie czego im trzeba. Nie tylko że chcą jeść.
Ja odpadłam natomiast - po tygodniu dokształcania się z cukrzycy i nerek, dzisiaj mi odpuściło. Zasnęłam na fotelu z kawą w ręce niemalże. Trochę to tak, że po prostu nic już nie mogę więc i nie muszę. Czekanie. No i badanie cukru, insulina 2xdziennie.
Lecznica jest konkretniejsza, przyjaźniejsza. Dobrze, że się przeniosłyśmy. Mają zupełnie inne pomysły na pewne sprawy niż poprzednia. Np. w pierwszej nie chcieli się zgodzić na badanie glukozy glukometrem, tylko by przyjeżdżać co drugi dzień i badać maszyną. Na moje, że wszyscy ludzie badają sobie glukometrem , nie potrafili odpowiedzieć nic poza tym ,że na ludziach się nie znają. Tu badają glukometrem i jest OK.
Tamci, że przy takim poziomie cukru nie ma mowy, żeby zakładać iż część ze stresu; w tej, wetka od razu mówiła - bo w lecznicy glukoza była wyższa niż rano - żeby to traktować jako podniesione ze stresu... itd. W całej literaturze piszą, że nawet ludzie, a także psy najczęściej reagują podwyższoną glukozą na stres u lekarza, a koty najbardziej. No coment.