Obyśmy tylko zdrowi byli - my I zwierzęta nasze
Rysiu coraz lepiej z oczyma, prawie nic już nie wypływa, więc chyba się leczą ładnie. Na pewno swędzą, bo usiłuje się wetrzeć pysiem w kocyk, podrapać, wtula się w dłonie (a właściwie to kombinuje jak się potrzeć o mnie oczami). Chwilowo pogodził się z miękką frotką zbierającą włosy, które mu wchodziły do oczu lub kleiły się do szwów.
Maurycy polubił miejscówkę na biurku (gdy tam jestem), na parapecie nad kaloryferem wykładają się rzędem po 3 koty a Kotori ma stałe miejsce na hamaczku nakaloryferowym. Jest OK, choc wczoraj po pogodnym poranku zlało mnie dość konkretnie, więc nie wiadomo ile tego dobrego będzie.