lilianaj pisze:Na szczęscie Fredi w porę otrzymał pomoc od swojej pańci i czuje się już troszkę lepiej. Przestał goraczkować i subtelnie tknął pożywienie. Powoli dojdzie do siebie.
Nie napiszę co myślę o kleszczu, który zaszkodził najlepszemu psu na świecie, bo to się nie nadaje do publikacji.
Trzymam kciuki.

Mocne.
P
Prawda -jest juz lepiej.
Byłam wczoraj tak emocjonalnie wykończona ,ze napisałam tylko tyle.
Jak to zwykle wszystko zaczyna siędziac nie wporę i w momencie kiedy nie ma się kasy.
Jednego dnia pies był nieswój ale myslałam ze cos nieświeżego zjadł bo rozdarł mi worek ze śmiecimi przygotowanymi do wystawienia .
Następnego dnia pod wieczór uderzyła mu wysoka gorączka.Dzwonie do wetów-jest niedziela wieczór nikt nie odbiera.Kasy miałam mało.Jestem bez samochodu a najblizszy wet całonocny w Legionowie ponad 30km. Kochana Liliana chciała pomóc i miała przyjechac ale samochód odmówił jej wspólpracy.Na pewno na skutek silnych mrozów .
W końcu po wielu próbach dodzwoniłam si ę do syna i przyjechał z Warszawy. Po drodze głaszczac Frediego wymacałam mu pod obrożą wielkiego,nabranego kleszcza.Pies otrzymał zastrzyki i kroplówki.Zaplaciłam tyle co miałam przy sobie .Dałam do spisania dowód i obiecałąm za kilka dni wyrównać rachunek. Musiałam ratowac psa.Lekarz nawet nie był za bardzo zły ale kazał mi się skontaktowac na drugi dzień ze swoja koleżanka a ta była mocno nieprzyjemna i potraktowała mnie jak osobę chcacą wyłudzic leczenie psa za darmo.Powiedziałm ,ze nie dzwonie po to by nie zapłacić lecz chcę zapłacic i proszę tylko by lecznica zaczekałą kilka dni.Udostępniłąm wszystkie swoje dane i nie zamierzam nikogo oszukać..Musiałam ratować zwierzę. Wróciliśmy przed 3 w nocy.
Wczoraj byłam też u swojej wetki w Serocku i Fredi dostał kolejne dwie kroplówki.Czuł się na tyle dobrze,ze musiałam go wpychać do gabinetu bo zastopował na środku ulicy niczym osiołek zapierajacy się kopytkami
Na dokładkę Dagmara korzystajac zmojej nieobecności zasikała mi całe łózko.Mało się nie załamałam Z nia tak zawsze-nieprzewidywalna jest z tym swoim sikaniem.Nagle wystarczy troche chłodu i posłanie mokre...
Najgorzej ,z e łózko śmierdzi i nie ma tego jak teraz dobre wysuszyć.O rany...Fryderyk jeszcze markotny i mało je ale nie gorączkuje .Pomalu wróci do siebie.Wyniki biochemi krwi były dobre czyli jeszcze nie doszło do uszkodzenia watroby.Zmyliło mnie ,z e miał zakroplony Advocat.Widac przestał już działć.Mam Frontlain i będę psy pryskać przed wyjsciem.