Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Miałam wypadek.

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon lis 30, 2015 22:26 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Dziękuję za wsparcie. Nic tak nie podnosi na duchu, jak ludzka życzliwość.
Z małżeństwem jest podobnie, jak z lizaniem metalowej klamki w mroźny dzień: w wykonaniu innych może i wygląda zabawnie. Zdecydowanie gorzej jest, jak się samemu tego doświadcza. Można spędzić pół życia w niezręcznej sytuacji, i w dodatku z jęzorem na wierzchu. Ale żeby się zdobyć na rozwód muszę być o wiele bardziej wkurzona i zdeterminowana. Na taki krok mogłabym się zdecydować jedynie w amoku, kiedy to działam na rozpaczliwca. I na oślep. Więc jeszcze się trochę pomęczę. Może jakaś zbłąkana kometa, lubo islamscy fundamentaliści i kryzys z tym związany, naprawią sytuację. Skrajne doświadczenia zmieniają punkt widzenia.

Pogoda dzisiaj jest doprawdy niezwykła. Ogromne chmury, w kształcie wypełnionego obfitą treścią jelita grubego, pełzały nad ziemią. Jak warany. Miały sino - granatowy kolor, jakby ktoś chmurce zbyt mocno przyłożył, tak z tydzień temu. I te chmury wisiały na tyle nisko, że czubki drzew rozpruwały im brzuchy. A wtedy leciał mi na głowę taki zimny, mokry, rzęsisty i oślizgły deszcz. Trudno mnie zadowolić, zazwyczaj wolę to czego nie mam. Więc i tym razem pomyślałam sobie, że już wolę śliczny, bielusieńki śnieg, który z wdziękiem zamienia się w błoto pośniegowe... I trzeba się odkopywać łopatą, jak się człowiek zakopie, kontemplując przy tym fakt, że wysiłek fizyczny jest zdrowy.

W związku ze wspomnianą wcześniej pogodą funkcjonuję, jak zombi na sterydach. I nie mam głowy na małżeńskie rozterki oraz frustracje. I mam szczerze w pewnym miejscu fakt, że mój TŻ mnie nie darzy płomiennym uczuciem. Spać mi się chce okropnie. Człowiek się błyskawicznie przyzwyczaja do dobrego. Gorzej, jak przyjdzie pójść na odwyk. Otóż w minionym tygodniu pracowałam po południu. w związku z tym zaszalałam i spałam do szóstej. Ale dziś nastąpił koniec tego szczęścia i musiałam wstać o czwartej trzydzieści. No i czuję się tak, jakby mnie ktoś zjadł i wypluł: ziewam, prezentując pełen garnitur uzębienia, wraz z ubytkami, ale zasnąć nie mogę. I plomba mi wypadła i musiałam iść natentychmiast do dentysty, który hałasował w mojej paszczy, niwecząc moje wszelkie wysiłki w kierunku odprężenia się.
Nagle i niespodziewanie nawiedził mnie w domowych pieleszach dość młody, choć nie nachalnie przystojny kurier, który dostarczył mi zamówiony wagon wszelkiej żywności z zooplusa. Futrzęta zajęły się oglądaniem zdobyczy, a ja zaprosiłam wspomnianego kuriera na uroczy spacerek do najbliższego bankomatu. Bo nie raczył mnie wcześniej uprzedzić o planowanej wizycie, a ja w będąc nieświadomości, całą gotówkę zostawiłam u stomatologa. Gdy kurier odjechał, usatysfakcjonowany sowitą zapłatą, koty odkryły w paczce zupełnie nową wędkę. Paweł im zaprezentował instrukcję obsługi zupełnie niepotrzebnie. Okazało się, że Gustawek fruwa. W ogóle wszystkie koty wspomnianą wędką były bardzo zafascynowane i nadmiernie pobudzone. Mimo to zdecydowałam się wyciągnąć nogi na kanapie (nie w sensie tanatologicznym) w nadziei, że przysnę i przebudzę się w bardziej kwitnącej kondycji fizycznej, a zwłaszcza umysłowej. I gdy tak trwałam w letargu, owinięta w kołderkę cieplutką, wełnianą, do mojej podświadomości przebił się gardłowy warkot atakującego drapieżnika. Początkowo w ramach mechanizmu wyparcia, tłumaczyłam sobie, że to zmywarka, albo robot kuchenny brzęczy, albo pralka na przykład. Ale wkrótce pojawiły się syki, wrzaski i prychania i zrozumiałam, że nie mogę się dłużej oszukiwać. I muszę wstać. Co się okazało? Otóż na środku salonu czaiła się Florunia moja maleńka i słodka, ze świeżo wyskubanym z wędki piórkiem w ząbkach. I to ze środka mojej kruszynki pochodziły te mordercze efekty dźwiękowe. A to dlatego, że naprzeciw kociątka mojego siedział Orbiś i patrzył na piórko. I też chciał takie mieć. To było akurat widać po minie. Jeszcze mi wojna potrzeba w chałupie! Piórko zabrałam i szybko schowałam do szuflady ze sztućcami. Ale poszłam z dziećmi na rekolekcje adwentowe, w wyniku których Zosia mnie poinformowała, że w naszym kościele jest dwadzieścia jeden światełek. Obecnie wędka jest goła i łysa, jak święty turecki. Tylko jej sznureczek smętnie dynda.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pon lis 30, 2015 22:33 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Kociczka z charakterkiem :ok: Kocice w ogóle są bardzoej stanowcze . Uparte . Nawet jeśli po nich tego nie widać .
Trzeba było podzielić piórkami sprawiedliwie :wink:
Choć nie , strach , żeby nie zjadły .

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Pon lis 30, 2015 22:34 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

No to są takie wędki... na chwilę. Ja ich mam już kilka, ale mam radę bardzo dobrą. Możesz włożyć te piórka z powrotem w gumkę mocno je wcisnąć ogonkamki i jakiś czas podziała znowu. A jak to nie podziała to na gumce jest oczko - przewlekłam przez nią materiałową koronkę z falbanką (taki kawałek miałam luzem). W efekcie mam takie dwie dyndające na końcu koronki (nie umiem tego lepiej opisać, jak coś to zrobię fotkę) i to się bardzo, ale to bardzo kotom podoba :) A piórka wymordowały luzem te sztywne.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon lis 30, 2015 22:38 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Piórka Ci nowe paodaruje .Masz wybór zielone żółte czerwone lub niebieskie.Wymyśl tylko jak je zamocować ponownie.A może ty masz w :D domu tygrysicę ?
Owies czeka na wysianie i skarmianie (w przyszłości )

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Wto gru 01, 2015 19:59 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

[quote="lilianaj"]Dziękuję za wsparcie. Nic tak nie podnosi na duchu, jak ludzka życzliwość.
Z małżeństwem jest podobnie, jak z lizaniem metalowej klamki w mroźny dzień: w wykonaniu innych może i wygląda zabawnie. Zdecydowanie gorzej jest, jak się samemu tego doświadcza. Można spędzić pół życia w niezręcznej sytuacji, i w dodatku z jęzorem na wierzchu. Ale żeby się zdobyć na rozwód muszę być o wiele bardziej wkurzona i zdeterminowana. Na taki krok mogłabym się zdecydować jedynie w amoku, kiedy to działam na rozpaczliwca. I na oślep. Więc jeszcze się trochę pomęczę. Może jakaś zbłąkana kometa, lubo islamscy fundamentaliści i kryzys z tym związany, naprawią sytuację. Skrajne doświadczenia zmieniają punkt widzenia.

Witaj Liliano
Wsparcie jak widzę masz i to bardzo duże. Zawsze możesz liczyć na dziewczyny z Forum Miau. Przeczytałam cały Wasz Wątek i powiem Ci że życie jest takie jakie jest "raz się jest na wozie a raz pod wozem" nikt nam nie zagwarantuje szczęścia na całe życie tak jak i zdrowia czy pieniędzy. Życie to kalejdoskop szybko obrazki się zmieniają i życie też szybko nam umyka. To Ty musisz wiedzieć co chcesz osiągnąć sama lub z mężem który Cie nie docenia. Nie będę się wymądrzać ale wiedz że jestem z Tobą i trzymam mocno kciuki za całą Twoją rodzinkę. Gorąco pozdrawiam i będę się starała wpadać do Was częściej.
Obrazek

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26961
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 01, 2015 22:56 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Jestesmy cały czas :201461
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Śro gru 02, 2015 15:30 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Witajcie Kochane!
O rety! Zakupiłam Amaretto bardzo pyszne i słodziutkie. I spróbowałam odrobinkę. A że było bardzo smaczne, to sobie kapkę dolałam. I teraz rzeczywistość przybrała charakter falowy. To niesprawiedliwe. Wypiłam może z pół lampki i powąchałam korek. I nie odwiozę dzieciąt na karate. I nie pójdziemy na rekolekcje, zwłaszcza, że wczoraj się skończyły. O matko! Jaką mam słabą głowę!
Ale obiadek zrobiłam. Wczoraj wieczorem upiekłam kuraka. Więc wołam i wołam z kuchni radośnie:
- Dzieci obiad! - I słyszę donośny i męski głos własnego syneczka Julka, dochodzący z salonu:
- Gustawek, chodź jeść do kuchni. Nie słyszałeś? Mama wołała na obiad! - po czym za chwilę całe stadko wkracza, niektórzy na własnych nogach, a inni niesieni pod pachą.
Doszedł do mych uszu również tekst Pawełka, skierowany do gadającej Florci:
- Floruniu, dlaczego Ty płaczesz? Jak będziesz tak ciągle marudzić, to żaden porządny kocur Cię nie zechce! Nawet najpiękniejsza kotka, ale jęcząca, nie zrobi dobrego wrażenia.
Florcia zbaraniała. I zamilkła. Zwłaszcza, że zaczęła jeść. A jak się je i miauczy, to jedzenie z buzi wypada.
Mądre moje dziecko, zaczyna się nieżle orientować w prawach rządzących życiem doczesnym.
Obrazek
A tu Orbiś w czasie poobiedniej drzemki:
Obrazek
Ujęcie wyszło z nieodpowiedniej strony, z związku z tym uzyskałam zdjęcie mało polityczne.
Chyba powinnam pójść w ślady Orbinia. Tylko powędruję na kanapę.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Śro gru 02, 2015 16:01 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Tak bywa jak się pije alkohol, które zazwyczaj się nie pije. Też to zauważyłam, a w ciepłej kuchni to dopiero może się w głowie zakręcić. Co zrobić hehe już sobie możesz tylko dolać :) Puść sobie muzyczkę i pośpiewaj to nastrój Ci się podniesie jeszcze bardziej :)

Nie ogarniam takich puchatków :1luvu: :1luvu: :1luvu: Ooo można poduszki robić z ich futra wyczesanego, a może to nie taki głupi pomysł ;)

A amaretto to do czego miało pierwotnie być 8)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw gru 03, 2015 21:53 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Najpierw nie wyrabiam na zakrętach, a potem padam. I nagle dzwoni budzik i muszę wstać. I mam za mało czasu na sprawne odpisywanie na posty.
Amaretto znalazło się w mojej kuchni ze względów hedonistyczno - estetycznych. Albowiem bardzo mi smakuje i jest w ładnej butelce. I kojarzy mi się z frywolną podróżą do Włoch. Tymczasem niech stoi i nabiera mocy urzędowej. Muszę zachować większy dystans w stosunku do niego. Ale od czasu do czasu mogę sobie zaszaleć. Zwłaszcza, że światła, jak na lekarstwo, niebo ma kolor, jak wyprana z czarnymi ciuchami biała skarpeta i odczuwam szkodliwy niedobór endorfin. Wybrałabym się nawet może na solarium. Zwłaszcza, że jeszcze nigdy nie byłam. Ale mam tak jasną karnację, że wyglądam, jak świeża padlina. Po opalaniu zaś przedstawiałabym zapewne żałosny widok takiej samej padliny, tyle, że wędzonej.

Musiałam wieczorem nagle i niespodziweanie jechać po TŻa na Bemowo. Poszedł do stomatologa, a ten, bez wątpienia człowiek litościwy, bez zbędnych ceregieli podał TŻowi znieczulenie, na które mój pan profesor jest uczulony. Więc pokazał numer buta i musieli go ratować. A potem wezwano mnie, żebym zabrała ozdrowieńca do domu. Pewnie wyglądaliśmy oboje, jak bym go ciągnęła do lasu w morderczych zamiarach. TŻ powinien sobie zafundować tatuaż na podniebieniu twardym z napisem: "Nie znieczulać paszczęki!".
A jak wróciłam do domu, Pawełek, któremu nakazałam sprawdzenie Zosinych lekcji, wystąpił ze stylową przemową:
- Mamo, to jakaś paranoja! Czy ty wiesz, że ona twierdzi, że szesnaście plus siedemnaście, to trzydzieści jeden?
Oni, to mają problemy... I powody do kłótni. W pracy też obserwowałam dziś scenkę rodzajową w domu moich statecznych pacjentów. On ma lat dziewięćdziesiąt pięć, jest głuchy, jak pień, ale na chodzie i odpowiada za sprzątanie i zaopatrzenie oraz za wyprowadzenie psa Kajtka w wieku lat również pięćset. Ona, także po dziewięćdziesiątce, kiepsko chodzi, ale głowę ma w świetnym stanie i ustala strategię ich działania. No i on wrócił dziś ze spacerku i zwrócił się do żony z wyraźną pretensją w głosie, bo zgubił klucze. On w krzyk, żona w płacz, kluczy brak. Pomyślałam, że raczej ich nie uzdrowię, więc przyjdę jutro. Otworzyłam drzwi, żeby się cwanie ewakuować, a tu klucz siedzi w drzwiach. No i mogli przestać krzyczeć i płakać. Tak... Najpowszechniejszą przyczyną rozwodów jest wzięty wcześniej ślub...
Floruni się dzisiaj troszkę nudziło, więc usiadła pod drzwiami łazienki i podglądać, jak się rodzinka po kolei myje.
Obrazek
A potem zwiedzała Julka szafę:
Obrazek.

Udało mi się nabyć W Home&You kocie foremki do ciasteczek. Są świetne. Tylko potem trzeba będzie zjeść ciasteczkowego kota.
Obrazek

A Paweł powąchał dziś amoniak w butelce, bo spodziewał się, że on pachnie wanilią i liliami. A potem podskakiwał, jak sarenka.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka


Post » Pt gru 04, 2015 15:24 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Ale się ubawiłam czytając Twój post - pozwolę sobie wyłuskać smaczki, które to mnie rozśmieszyły: "niebo ma kolor, jak wyprana z czarnymi ciuchami biała skarpeta", "wyglądam, jak świeża padlina. Po opalaniu zaś przedstawiałabym zapewne żałosny widok takiej samej padliny, tyle, że wędzonej." "pokazał numer buta i musieli go ratować" "szesnaście plus siedemnaście, to trzydzieści jeden?
Oni, to mają problemy..." No i o kluczu :D Tego mi było trzeba :ok: :ryk: :1luvu: :1luvu: :1luvu: No i Florcia na deser :love: :catmilk:
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Sob gru 05, 2015 16:20 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Słyszę wołanie:
- Mamo, mamo, chodź tutaj szybko!
Lecę. Julek leży wyciągnięty na podłodze. Obok jego głowy siedzi Gustawcio i z pełnym zaangażowaniem liże go w czoło. Julek mówi do mnie:
- To dzisiaj wieczorem nie muszę się kąpać, bo mycie mam już zaliczone.
Jednak wykąpać się musiał, bo Gustawek, na własne szczęście ominął Julkowe stopy.
Paweł natomiast ucieszył się szczerze z foremek do pierniczków w kształcie kotów. A jeszcze bardziej był uradowany, gdy oznajmiłam wczoraj, że kupiłam miód i możemy się zabierać do przygotowania ciasta.
- To będziemy mogli zjeść pyszne, słodkie kotki! - entuzjazmował się syn mój średni. A za chwilę słyszę:
Florciu, nie patrz tak na mnie! To nie o Tobie mowa. Ciebie nie zjemy!
Prawda jest jednak taka, że mam dziś totalną niemoc czynu. Zwyczajnie muszę odpocząć. I nie zagniotę dzisiaj ciasta na pierniczki i nie będę przez godzinę podgrzewała litra miodu, merdając ciągle w garnku, żeby się nie przypaliło. I mam w nosie sprzątanie bardzo dokładne z częstym płukaniem szmaty, żeby się wyczyściło i lśniło, a nie rozmazało. Troszkę brudu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Może dzięki temu unikniemy alergii, bo ona podobno wynika z nadmiernej czystości. Włączę sobie film bardzo romantyczny, zabezpieczę prześcieradło do ocierania łez wzruszenia i będę szyła filcowe ptaszki. Bo wczoraj byłam u Basi na imieninach i z tej okazji dostałam dużo kolorowego filcu. I owies do wysiania dla kotów. I piórka do wędki. Wróciłam przed północą z tych imienin obdarowana, jak po napadzie rabunkowym. Dziękuję Basiu! A po drodze widziałam łanie pasące się obok jezdni. To z pewnością nie były sarny, bo były znacznie większe. I ich nie przejechałam, mimo, że okropnie chciało mi się spać. Ale nie zatrzymałam się dla odbycia rozbudzającego spacerku, bo mi się przypomniało, jak kiedyś w takich właśnie okolicznościach wlazłam w pajęczynę i stratowałam pająka.
Chyba przestanę również słuchać radia w samochodzie, bo czasem wypowiadają się tam politycy na temat innych polityków. Robią to w tak zniesmaczający sposób, że nawet w miarę ogarnięty słuchacz, pomyślnie przepuszczony przez machinę kindersztuby, ma ochotę otworzyć szybkę i chrachnąć przez okno. Nie wiem, czy na stołkach wyższych urzędów państwowych ciąży jakaś klątwa, czy co, bo każdy, kto je zajmie, zaczyna gadać, jak potłuczony i robi różne głupoty. Jakby polska racje stanu polegała jedynie na obrażaniu przeciwników politycznych. Jak świat, światem: nienawiść i pogarda dla drugiego człowieka nigdy nie są dobrymi doradcami.

Mam problem z Orbisiem. A właściwie z jego paszkami. Strasznie się mu tam filcuje sierść. Jednego dnia czeszę i jest w porządku, a następnego już są zbite gruzełki, których nie sposób rozplątać. W dodatku robią się tuż przy skórce. Paweł mówi, że konieczny jest dezodorant... Bo jemu pomaga, zwłaszcza, że ma paszki łyse, jak kolano i bardzo wrażliwe na łaskotki.
Pogoda dzisiaj była piękna.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob gru 05, 2015 16:31 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Liliano ja kupiłam moim taki grzebień nazywa się filcak i bardzo ładnie i bez bólu rozczesuje te gruzdełki i inne filce.
Obrazek

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26961
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob gru 05, 2015 16:35 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Dziękuję Ci Gosiu stokrotnie. Może to nam pomoże. Zaraz zrobię poszukiwanie w zooplusie. :201494 :201494 :201494

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob gru 05, 2015 17:10 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

viewtopic.php?f=8&t=138883&start=90
Nic tak człowieka nie cieszy, jak nieszczęście drugiego.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Baidu [Spider], taizu i 9 gości