Najpierw nie wyrabiam na zakrętach, a potem padam. I nagle dzwoni budzik i muszę wstać. I mam za mało czasu na sprawne odpisywanie na posty.
Amaretto znalazło się w mojej kuchni ze względów hedonistyczno - estetycznych. Albowiem bardzo mi smakuje i jest w ładnej butelce. I kojarzy mi się z frywolną podróżą do Włoch. Tymczasem niech stoi i nabiera mocy urzędowej. Muszę zachować większy dystans w stosunku do niego. Ale od czasu do czasu mogę sobie zaszaleć. Zwłaszcza, że światła, jak na lekarstwo, niebo ma kolor, jak wyprana z czarnymi ciuchami biała skarpeta i odczuwam szkodliwy niedobór endorfin. Wybrałabym się nawet może na solarium. Zwłaszcza, że jeszcze nigdy nie byłam. Ale mam tak jasną karnację, że wyglądam, jak świeża padlina. Po opalaniu zaś przedstawiałabym zapewne żałosny widok takiej samej padliny, tyle, że wędzonej.
Musiałam wieczorem nagle i niespodziweanie jechać po TŻa na Bemowo. Poszedł do stomatologa, a ten, bez wątpienia człowiek litościwy, bez zbędnych ceregieli podał TŻowi znieczulenie, na które mój pan profesor jest uczulony. Więc pokazał numer buta i musieli go ratować. A potem wezwano mnie, żebym zabrała ozdrowieńca do domu. Pewnie wyglądaliśmy oboje, jak bym go ciągnęła do lasu w morderczych zamiarach. TŻ powinien sobie zafundować tatuaż na podniebieniu twardym z napisem: "Nie znieczulać paszczęki!".
A jak wróciłam do domu, Pawełek, któremu nakazałam sprawdzenie Zosinych lekcji, wystąpił ze stylową przemową:
- Mamo, to jakaś paranoja! Czy ty wiesz, że ona twierdzi, że szesnaście plus siedemnaście, to trzydzieści jeden?
Oni, to mają problemy... I powody do kłótni. W pracy też obserwowałam dziś scenkę rodzajową w domu moich statecznych pacjentów. On ma lat dziewięćdziesiąt pięć, jest głuchy, jak pień, ale na chodzie i odpowiada za sprzątanie i zaopatrzenie oraz za wyprowadzenie psa Kajtka w wieku lat również pięćset. Ona, także po dziewięćdziesiątce, kiepsko chodzi, ale głowę ma w świetnym stanie i ustala strategię ich działania. No i on wrócił dziś ze spacerku i zwrócił się do żony z wyraźną pretensją w głosie, bo zgubił klucze. On w krzyk, żona w płacz, kluczy brak. Pomyślałam, że raczej ich nie uzdrowię, więc przyjdę jutro. Otworzyłam drzwi, żeby się cwanie ewakuować, a tu klucz siedzi w drzwiach. No i mogli przestać krzyczeć i płakać. Tak... Najpowszechniejszą przyczyną rozwodów jest wzięty wcześniej ślub...
Floruni się dzisiaj troszkę nudziło, więc usiadła pod drzwiami łazienki i podglądać, jak się rodzinka po kolei myje.

A potem zwiedzała Julka szafę:

.
Udało mi się nabyć W Home&You kocie foremki do ciasteczek. Są świetne. Tylko potem trzeba będzie zjeść ciasteczkowego kota.

A Paweł powąchał dziś amoniak w butelce, bo spodziewał się, że on pachnie wanilią i liliami. A potem podskakiwał, jak sarenka.