jou pisze:Mysle, ze jednak ludzie maja tu pojecie jak to jest
Tak. Wszyscy wiedzą co czujesz. Znam jedną osobę, która nie przeżyła śmierci zwierzaka, ale przeżyła jego ciężką chorobę. A śmierć nikogo nie ominie, niestety i każdy się dowie jak to jest. Jak się ma zwierzęta to się ma też choroby. Ja miałam też niejeden młyn - ciągle coś. Kiedy nie było mnie na forum to tak aż nie panikowałam. Wcale Coco nie musi być chora. Z tego co cały czas piszesz to nie wynikają jakieś konkretne objawy. Czasem zwierzak może mieć też skłonności do jakichś zachowań - przychylania główki. Chociaż szczerze to sama nie wiem, bo tego nie widziałam. I nie znam się na chorobach. Jak leki pomagają to znaczy, że jest to uleczalne. A może trzeba by iść do neurologa kociego?
Odkąd mnie ludzie uświadomili, że częste wizyty u weta mogą być szkodliwe to ograniczam wizyty z kotami do minimum i nie puszczam już kotów luzem po podłodze weta. Faktycznie można tam łatwo coś podłapać. Nawet białaczkę. Choć moja wetka myje podłogi kiedy może i dezynfekuje to jednak nie po każdym pacjencie, chociaż stolik dezynfekuje po każdym.
Nie możesz tak panikować. Czy są podstawy do białaczki?
Ja dziś idę z Kitusią i boje się, że coś może podłapać, a już najprawdopodobniej że ją przewieje, bo jest wściekle zimno :/
Trzymaj się
