O DOBRYM KOTKU KTÓRY PRZYNIÓSŁ ŚNIADANKO DO ŁÓŻKA
CZYLI HORROR W TAJDZE Z MYSZĄ W TLE.
Leje. Pada.Kropi.Pokapuje.Ja pierdykam, burza!? No burza.....
Mam w dupie, nie wstaję dziś z łóżka pomyślałam o 6.30.Przewróciłam się na drugi bok ( przygniatając któreś ciątko które zaprotestowało i skarciło mnie pazurem ) przykryłam ucho kołdrą przyłożyłam jaśkiem i zapadłam w odmęty snu którego główną oś stanowił Andriej Szamanow, który usiłował się ze mną umówić na nocny spacer po tajdze epatując przy tym torsem, ja zaś powołując się na wstyd dziewiczy odmawiałam, acz słabo,żeby się nie zraził. Ciątko mruczy. Drugie ciątko mruczy. Ja słodko śpię. Spacer coraz bliżej ( i ten tors też coraz bliżej ).....
-Mama, mama zaspałaś, ja idę do szkoły słyszysz? Coś kupować jakieś zakupy coś?
-Spadaj. Won precz kysz a rivederci raus paszoł. Śpię. Won bo zatłukę.
Całus w czółko.
-Mamusia mamusia Artem siedzi na oknie wpuścić go?
-Idź sobie. Kocham cię synku. Won. Otwórz drzwi do kotłowni będzie chciał to sam wejdzie a teraz precz.
Mru mru puuuuurrrrrr mrauuuuu. Powiedział Andriej ( epatując torsem ) i wsadził mi nos do ucha.
Poderwało mnie na równe nogi. Oko zaspane, włos rozczochrany, we włosach siedzi Nieogarnięta Kacapska Buła ( dla przyjaciół Wania ) pod pachą Leniwa Szylkretowa Buła ( dla przyjaciół Masza ) a na mojej klatce piersiowej z dumnym wyrazem włochatego ryja Leniwa Tłusta Buła z bułeczką. W tej swojej szczerbatej paszczęce. A z bułeczki.... A z bułeczki coś?! Coś wystaje?!
-Artemek Artemek, słoneczko mamusi pokaż co masz ciątko moje kochane? Co przyniosłeś mamusi? Daj, pokaż mamusia obejrzy i odda tak? No pokaż kwiatuszku po.... Aaaaaaa w mordę zabierz to zabierz jeżu mój kolczasty zabieraj to zabieraj idź stąd mama cię kocha zabieraj toto moja pościel z niej kapie przecież tak nie można co ty robisz ty Leniwa Tłusta Buło ty!!!!! W miseczce takie rzeczy się je, nie w łóżku mamusi!
Artemek mój najukochańszy przyniósł mi bułeczkę ukradzioną z chlebaka. A w bułeczce połówkę myszy.Z rurkami. Sądząc po stanie skrzepnięcia krwi była ona jeszcze ciepła. Mysz znaczy. Znaczy jej połowa. Ta lepsza, bo łebek. Nie chciał jej sobie zabrać. Przyniósł, wypluł, i zwiał rechocząc szatańsko ( przysięgam na moje oko on się śmiał kosmita włochaty cholerny ) a następnie zabunkrował się w łazience w koszu na pranie.
I tak oto z romantycznego spaceru nocą w tajdze w towarzystwie przystojnego mężczyzny ( epatującego torsem ) zrobiło się sprzątanie pokoju i zmienianie pościeli.
Nie, nie wiem co się stało z bułeczką oraz połówką myszy. Prawdopodobnie dwie pozostałe na miejscu zbrodni Buły bułeczkę spożyły. Oraz jej zawartość także. Ja wiem tylko tyle, że jestem nieprzytomna. A Artemek śpi w łazience snem sprawiedliwego.
Cholera, jedyny mężczyzna ( no prawie, bo przecież Artem jajek nie ma... ) oprócz zaprzyjaźnionego ukraińskiego separatysty* ,który z miłości przyniósł mi śniadanie do łóżka....
*Zaprzyjaźniony ukraiński separatysta kiedyś mi śniadanie do łóżka przyniósł. Miałam kijowy humor, on wracał z poligonu, zadzwonił ,że wpadnie na wó... Poczytać książki bo ma zajebisty rękopis kolegi, dowiedział się,że mam doła,źle się czuję nie lubię ludzi i niech spada razem z tym rękopisem bo ja nikogo nie lubię, zatem przybył, wkroczył w progi mego domu, zajrzał do pokoju, rzucił czekoladą i po minucie zapytał czy już może wejść bezpiecznie

Potem przeczytaliśmy rękopis, zaśpiewaliśmy kilka piosenek i poszliśmy spać jak na braci wojaków przystało. On na podłodze ja na łóżku. Rano pobudka, kawa, golenie i hajda do domu. On. Ja zostałam. Do dziś dnia wspominamy to z uśmiechem rzewnym na twarzyczkach. Było naprawdę, cholernie wesoło
