Wszystko dobrze, obiecuję obfocić niedługo kociaste Teraz masę czasu "zjadają" mi małe koty, ale na szczęście większość "zejdzie" do bardzo dobrych domów w tym tygodniu. Wtedy też otworzę kotom cały dom, z kontrolą Pandy rzecz jasna.
Niestety mamy mały kłopot. O ile Faworek dość dobrze znosi zakraplanie oczu, to u Greeboo udało się to raptem dwa razy Syczy, drapie, zwiewa. Krople szczypią, są nieprzyjemne, ale nie wiem jak do niej podejśc.
Jak panikara to nic nie poradzisz tylko na siłę, ja do swojej Kali zawsze podchody robię wielkie, bo jak wyczuje ze coś się święci to kot znika, albo ganiamy się po mieszkaniu.Najlepiej z zaskoczenia.
No nie wiem czy panikara...... raczej : " ja sobie nie życzę, bo TAK" Sposobu nie podpowiem -ja jedynie miałam z nią kontakt w sprawie tablet p-ko robakom i zdecydowanie wolałam kusić dobrymi kąskami, niz koę brac i w pysk pakować, co robiłam z Fawciem i jeszcze innymi oswojonymi ( jak jeszcze były...)
Współczuję. U mnie taka nieobsługiwalna jest Mała Czarna. Tyle tylko że nie jest agresywna, ale za to silna i zwinna, potrafi się wyrwać/wywinąć i myk za szafki łazienkowe. Jak musiałam jej zakraplać oczy lub czyścić uszy to właziłam z nią do kabiny prysznicowej. Stamtąd nie miała jak zwiać.
Dziś Arcana mi przypomniała, że minął miesiąc odkąd maluchy ze Szczebrzeszyna przyjechały do mnie. Tak się składa, że to także miesiąc odkąd Greebo i Fawuś są u mnie. Dziękuję Zjawko za możliwość opieki nad nimi. Teraz kiedy nie ma tabunu maluchów będzie więcej czasu żeby porządnie ogłaszać.
Z oczkami Fawisia już dużo lepiej. Greebo nadal niestety średnioobsługiwalna ale pracujemy nad tym.
Zdjęcia zrobione, dużo i niektóre fajne. Zrobione w weekend. Tylko czasu na wstawienie brakuje. Wracam o takiej porze do domu od 1,5 tygodnia.
Fawiś i Greebo dobrze, chodzą po całym domu z wyjatkiem dołu gdzie są psy. Nikt się póki co z nikim na poważnie nie tłucze. Mieliśmy jedną tylko wpadkę kuwetową, ale tez nie wiadomo kogo obwiniać skoro 6 kotów luzem...
Zgrałam i przerobiłam wszystkie na dysku, ale sił już nie mam więc grupowy przedsmak w stylu: ile kotów widzisz na zdjęciu. Naprawdę jutro postaram się wrzucić resztę.
Tak. To cały komplet, który u mnie siedzi. Rudy - Fawiś, Na drapaku - Radek, biało-czarna Greebo, trzykolorowa Megi, zaraz za Megi mały Milutek. No i Lejka. Na regale. Wygoniona przez Milutka od miski...
edit:
Zjawko, no mnie jeszcze chodzi po głowie ta trójka która została. Jakby któreś mi "zeszło" ze stanu to można by dalej myśleć - teraz bez szans.
Też edit Tylko że to dziczki - kocice kolorowe są śliczne - muszę je tu pokazać, tylko, ze trochę więcej czasu na to potrzeba...Kocice dają się przy jedzeniu pogłaskać.Jedną jakieś 2-3 lata temu zabrałam do weta w moim mieście - miała mega KK w środku dość ostrej zimy. Przesiedziała w klatce ze 3 tygodnie ( bo drogi zawiało i bałam się jechać z nią z powrotem) - u weta była obsługiwalna. Wetki powiedziały, że jak postawiły przed nią żarełko to mogły zrobić co chciały ( głownie igły wbijać ) Kocurek krówkowaty mega dzik - nie zbliża się do człowieka,
To czekamy na fotencje. Dzik nie dzik, trzeba wybrać między stresem a paszczą psów.
Milutek wypuszczony od 2 dni (bałam się, że w klatce zapomni jak się chodzi wręcz...) i już po kilku godzinach bawił się jak małe kocię. Łazi za wszystkimi dorosłymi kotami, mruczy, ugniata, nie przejmuje się pacaniami w głowę. Do człowieka - bez zmian. Ale podchodze coraz bliżej i tylko obserwuje. Bez syczenia, prychania itd. Oczywiście o dotykaniu nie ma mowy, ale ponieważ on jest słodki i jeszcze mały myślę, że się "wyrobi".
Bo miałyśmy go z Kinią ciachać i ekspediować na działki z powrotem. Serca do tego nie mam, tym bardziej że Syn Szatana rokuje...