Nie jest mi za wesoło. Rano trzeba autko ze szronu drapać, woda w misce zewnętrznej zamienia się w lodowisko, idzie zima....
Moje koty wygrzane, wyczesane, wykarmione. Przy kominku albo obok kaloryfera słodko przesypiają pierwsze przymrozki, a wieczorami nawet na parapecie uchylonego okna nie chcą dłużej posiedzieć.
A tam, po tej drugiej zimnej stronie bezdomny Obiś
Karmię kilka razy dziennie na dachu komórki, nawet mu ciepłe rosołki gotuję, bo lubi. Głodny. Ale czasem nie głodny, nawet rano, jakby gdzieś śniadanie już zjadł...Przybiegnie, przeciągnie się, ukłoni i przez grzeczność tylko coś z miski skubnie, a potem bardzo dystyngowanym krokiem oddala się w sobie tylko znanym kierunku.
Dzisiaj zauważyłam, że chyba jedno oczko chore. Zrobiłam nawet zdjęcie, ale nie mam siły teraz wstawiać, zobaczymy jutro.
Bo on pewnie marznie gdzieś nocą. Taki cudowny kocur.
Dzisiaj wczesnym popołudniem rozłożył mnie na łopatki. Idę do auta, żeby do pracy. A Obiś leży na ciepłej masce w słońcu i się grzeje.
Nie bardzo wiedział czy uciekać czy nie i zastygł na tym samochodzie. Mówię do niego- Obiś, zjeżdżaj, złaź, muszę jechać. A on nic.
To sobie myślę- zdejmę kota i odstawię do ogrodu. Ja go na ręce, a on nic! On się tuli
Masakra. I gada. Ale Obiś nie miauczy, Obiś tak jakby skrzeczy. Jakby coś z głosikiem nie tak. Tak jest od dawna, gdy czeka na jedzenie też takim dziwnym półmiaukiem się odzywa. A może coś było z jego szyjką nie tak? Pamiętacie? Na pierwszych zdjęciach pokazywałam, cała szyja jakby wyskubana dookoła, wytarta. Ślad po obroży? Albo jacyś źli ludzie kiedyś...
Teraz ma ładne futerko, wszystko zarośnięte, gładkie. On nie waży dużo, drobniutki jest, futro tylko robi z Obisia dużego kota.
Jeszcze nie ma prawdziwych mrozów, ale jak przyjdą to będzie strasznie.
To cudowny kocurek, absolutnie cudowny. Może jednak ktoś

....